Info
Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 46528.56 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.39 km/hWięcej o mnie.
Mój rower
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad3 - 0
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień6 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj11 - 0
- 2024, Kwiecień9 - 0
- 2024, Marzec3 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2024, Styczeń4 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień8 - 0
- 2023, Sierpień24 - 0
- 2023, Lipiec13 - 0
- 2023, Czerwiec8 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień12 - 0
- 2023, Marzec11 - 0
- 2023, Luty7 - 0
- 2023, Styczeń9 - 0
- 2022, Grudzień20 - 0
- 2022, Listopad24 - 0
- 2022, Październik12 - 0
- 2022, Wrzesień8 - 0
- 2022, Sierpień14 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec8 - 0
- 2022, Maj8 - 0
- 2022, Kwiecień1 - 0
- 2022, Marzec2 - 0
- 2022, Luty4 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik6 - 0
- 2021, Wrzesień5 - 0
- 2021, Sierpień10 - 0
- 2021, Lipiec5 - 0
- 2021, Czerwiec12 - 0
- 2021, Maj6 - 0
- 2021, Kwiecień1 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Grudzień5 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Lipiec2 - 0
- 2020, Czerwiec2 - 0
- 2020, Maj1 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2019, Grudzień5 - 0
- 2019, Październik1 - 0
- 2019, Wrzesień2 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec3 - 0
- 2019, Czerwiec4 - 0
- 2019, Maj7 - 0
- 2019, Kwiecień6 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Sierpień12 - 2
- 2018, Lipiec7 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj5 - 0
- 2018, Kwiecień2 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad2 - 0
- 2017, Październik2 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień11 - 1
- 2017, Lipiec7 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj12 - 0
- 2017, Kwiecień8 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty3 - 0
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad6 - 0
- 2016, Październik3 - 0
- 2016, Wrzesień6 - 0
- 2016, Sierpień21 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 3
- 2016, Maj12 - 0
- 2016, Kwiecień6 - 0
- 2016, Marzec9 - 2
- 2016, Luty4 - 1
- 2016, Styczeń5 - 2
- 2015, Grudzień4 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik3 - 0
- 2015, Wrzesień4 - 0
- 2015, Sierpień3 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj7 - 0
- 2015, Kwiecień5 - 0
- 2015, Marzec6 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik9 - 2
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień17 - 0
- 2014, Lipiec17 - 0
- 2014, Czerwiec20 - 3
- 2014, Maj17 - 0
- 2014, Kwiecień18 - 0
- 2014, Marzec17 - 0
- 2014, Luty20 - 0
- 2014, Styczeń10 - 2
- 2013, Grudzień16 - 0
- 2013, Listopad13 - 0
- 2013, Październik14 - 0
- 2013, Wrzesień18 - 3
- 2013, Sierpień6 - 0
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2013, Marzec19 - 0
- 2013, Luty20 - 0
- 2013, Styczeń22 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad16 - 0
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień21 - 10
- 2012, Sierpień24 - 1
- 2012, Lipiec28 - 0
- 2012, Czerwiec26 - 1
- 2012, Maj25 - 1
- 2012, Kwiecień17 - 0
- 2012, Marzec25 - 3
- 2012, Luty4 - 0
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień16 - 0
- 2011, Listopad19 - 3
- 2011, Październik24 - 0
- 2011, Wrzesień20 - 0
- 2011, Sierpień28 - 0
- 2011, Lipiec25 - 4
- 2011, Czerwiec25 - 0
- 2011, Maj26 - 0
- 2011, Kwiecień19 - 0
- 2011, Marzec25 - 0
- 2011, Luty16 - 0
- 2011, Styczeń9 - 0
- 2010, Grudzień18 - 0
- 2010, Listopad26 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień18 - 0
- 2010, Sierpień27 - 0
- 2010, Lipiec29 - 0
- 2010, Czerwiec29 - 0
- 2010, Maj25 - 0
- 2010, Kwiecień26 - 0
- 2010, Marzec22 - 0
- 2010, Luty20 - 0
- 2010, Styczeń16 - 0
- 2009, Grudzień17 - 0
- 2009, Listopad27 - 0
- 2009, Październik25 - 0
- 2009, Wrzesień21 - 0
- 2009, Sierpień26 - 1
- 2009, Lipiec28 - 0
- 2009, Czerwiec24 - 0
- 2009, Maj25 - 1
- 2009, Kwiecień29 - 0
- 2009, Marzec23 - 0
- 2009, Luty18 - 0
- 2009, Styczeń18 - 0
- 2008, Grudzień13 - 0
- 2008, Listopad18 - 0
- 2008, Październik25 - 1
- 2008, Wrzesień28 - 0
- 2008, Sierpień22 - 0
- 2008, Lipiec19 - 2
- 2008, Czerwiec5 - 0
- 2008, Maj27 - 2
- 2008, Kwiecień27 - 1
- 2008, Marzec26 - 0
- 2008, Luty17 - 0
- 2008, Styczeń27 - 1
Wpisy archiwalne w kategorii
Tatry
Dystans całkowity: | b.d. |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 0 |
Średnio na aktywność: | 0.00 km |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Kościelec 2155 m
Sobota, 18 czerwca 2016 · dodano: 29.06.2016 | Komentarze 0
Nastał
dzień planowego wyjazdu na który czekałem od marca.
„Tylko żeby pogoda była” - powtarzałem sobie od paru dni przed wyjazdem. Byle nie padało i nie było zapowiedzianej burzy.
Z Arturem w Zakopanym jesteśmy po ósmej .
Parkujemy auto i w drogę na Kuźnice. W Kuźnicach już spora kolejka do kas na kolejkę na Kasprowy Wierch.
My zmierzamy do schroniska na Hali Gąsienicowej przez Boczań. Dość szybko docieramy i w schronisku meldujemy się tuż przed dziesiątą.
Drobne przepakowanie plecaków i idziemy się aklimatyzować przed jutrzejszym dniem.
Po wyjściu ze schroniska na Hali Gąsienicowej kierujemy się w prawo niebieskim szlakiem. Chwilę później skręcamy w lewo i dość szybko docieramy do Czarnego Stawu Gąsienicowego (1624 m).
Od stawu kierujemy się na prawo czarnym szlakiem. Ścieżka ułożona z głazów pnie się zakosami zboczem Małego Kościelca. Towarzyszą nam sympatyczne widoki na Czarny Staw, Kozią Dolinkę otoczoną granią Orlej Perci i Kościelec w strzelistym wydaniu.
Im wyżej, tym szlak nabiera charakteru, staje się bardziej stromy, uciążliwy, zmuszając człowieka do ciężkiego oddechu (muszę popracować nad kondycją).
Po około pięćdziesięciu minutach ze Stawu docieramy na Przełęcz Karb (1853 m).
Z płytkiej przełęczy, oddzielającej Mały Kościelec od Kościelca, pięknie prezentują się widoki na Dolinę Zieloną Gąsiennicową z licznymi stawami oraz na Kasprowy Wierch i Giewont. Szlak na szczyt prowadzi licznymi zakosami, dzięki czemu jest on w miarę łagodny, mimo że z dołu zdaje się być straszliwie stromy.
W rzeczywistości północna ściana Kościelca nachylona jest tylko pod kątem 30 stopni, co znakomicie widać od strony Zielonej Doliny Gąsienicowej. Po kilku minutach przechodzimy przez garb skalny
i wkrótce docieramy pod stromą rynnę Nieco wyżej dochodzimy do miejsca, w którym musimy przejść w poprzek gładkiej płyty. Pomocny jest kilkucentymetrowy uskok, który staje się podparciem dla nóg, choć przy oblodzeniu, lub błocie pewnie robi się tu „szalenie intrygująco”. Kolejne zakosy szlaku prowadzą do stromych płyt, tuż pod szczytem. Mimo niewielu występów skalnych wejście nie przysparza problemów.
W końcu po mozolnej wspinaczce osiągamy zbudowany z granitowych płyt oraz głazów wierzchołek Kościelca (2155 m), który wznosi się około 533 metrów nad taflą Czarnego Stawu. Jest to mój kolejny Tatrzański dwutysięcznik.
Grań Kościelców odchodzi od Zawratowej Turni w kierunku północnym, dzieląc Dolinę Gąsienicową na Czarną i Zieloną. Co ciekawe, Kościelec jest jedynym szczytem w otoczeniu Gąsienicowej, z którego widać wszystkie stawy w dolinie. Nazwa może pochodzić od podobieństwa do strzelistej wieży kościoła. Prawdopodobnie jako pierwsi szczyt zdobyli: Feliks Berdau i Antoni Hoborski (1854 r.), choć w tej kwestii nie ma jednoznacznych ustaleń. W 1908 roku Mieczysław Karłowicz i Roman Kordys dokonali pierwszego wejścia zimowego.
Po godzinie relaksu trzeba wracać, chociaż chciałby się tu zostać dłużej. Trzeba wrócić tą samą drogą na Przełęcz Karb.
Z przełęczy schodzimy zboczem Kościelca. Na Zielony Staw Gąsienicowy. ścieżka wyłożona jest wygodnymi kamiennymi stopniami.Na nieco bardziej stromym odcinku drogi leży skalny próg zamykający nieckę, w której leży Długi Staw (1783 m). Następnie szlak znów bardzo łagodnie obniża się wśród kęp kosówek. Z tej części doliny doskonale widać łagodne oblicze Kościelca, które nijak nie przypomina strzelistej turni działającej na wyobraźnię turystów.
Mijamy Czerwone Stawki po lewej, Staw Kurtkowiec po prawej i wkrótce dochodzimy do rozwidlenia z czarnym szlakiem, a w zasadzie do miejsca w którym nasz dotychczasowy (niebieski) szlak kończy swój bieg. Idziemy w prawo, w kierunki Hali Gąsienicowej i już po kilku minutach docieramy nad brzeg Zielonego Stawu Gąsienicowego (1672 m).
Dalej szlak przechodzi obok kolejnych stawów doliny (Litworowego, Troiśniaka) i wiedzie nas do węzła tras przy dolnej stacji wyciągu narciarskiego. Ścieżka żółta prowadzi na Kasprowy, zielona na przełęcz Liliowe, a my idziemy jeszcze przez kilka minut za znakami czarnymi wygodnym chodnikiem, aż do schroniska Murowaniec.
Wieczorem jeszcze spacer na Czarny Staw Gąsienicowy, popodziwiać te piękne widoki i zobaczyć to, co czeka mnie jutro…
„Tylko żeby pogoda była” - powtarzałem sobie od paru dni przed wyjazdem. Byle nie padało i nie było zapowiedzianej burzy.
Z Arturem w Zakopanym jesteśmy po ósmej .
Parkujemy auto i w drogę na Kuźnice. W Kuźnicach już spora kolejka do kas na kolejkę na Kasprowy Wierch.
My zmierzamy do schroniska na Hali Gąsienicowej przez Boczań. Dość szybko docieramy i w schronisku meldujemy się tuż przed dziesiątą.
Drobne przepakowanie plecaków i idziemy się aklimatyzować przed jutrzejszym dniem.
Po wyjściu ze schroniska na Hali Gąsienicowej kierujemy się w prawo niebieskim szlakiem. Chwilę później skręcamy w lewo i dość szybko docieramy do Czarnego Stawu Gąsienicowego (1624 m).
Od stawu kierujemy się na prawo czarnym szlakiem. Ścieżka ułożona z głazów pnie się zakosami zboczem Małego Kościelca. Towarzyszą nam sympatyczne widoki na Czarny Staw, Kozią Dolinkę otoczoną granią Orlej Perci i Kościelec w strzelistym wydaniu.
Im wyżej, tym szlak nabiera charakteru, staje się bardziej stromy, uciążliwy, zmuszając człowieka do ciężkiego oddechu (muszę popracować nad kondycją).
Po około pięćdziesięciu minutach ze Stawu docieramy na Przełęcz Karb (1853 m).
Z płytkiej przełęczy, oddzielającej Mały Kościelec od Kościelca, pięknie prezentują się widoki na Dolinę Zieloną Gąsiennicową z licznymi stawami oraz na Kasprowy Wierch i Giewont. Szlak na szczyt prowadzi licznymi zakosami, dzięki czemu jest on w miarę łagodny, mimo że z dołu zdaje się być straszliwie stromy.
W rzeczywistości północna ściana Kościelca nachylona jest tylko pod kątem 30 stopni, co znakomicie widać od strony Zielonej Doliny Gąsienicowej. Po kilku minutach przechodzimy przez garb skalny
i wkrótce docieramy pod stromą rynnę Nieco wyżej dochodzimy do miejsca, w którym musimy przejść w poprzek gładkiej płyty. Pomocny jest kilkucentymetrowy uskok, który staje się podparciem dla nóg, choć przy oblodzeniu, lub błocie pewnie robi się tu „szalenie intrygująco”. Kolejne zakosy szlaku prowadzą do stromych płyt, tuż pod szczytem. Mimo niewielu występów skalnych wejście nie przysparza problemów.
W końcu po mozolnej wspinaczce osiągamy zbudowany z granitowych płyt oraz głazów wierzchołek Kościelca (2155 m), który wznosi się około 533 metrów nad taflą Czarnego Stawu. Jest to mój kolejny Tatrzański dwutysięcznik.
Grań Kościelców odchodzi od Zawratowej Turni w kierunku północnym, dzieląc Dolinę Gąsienicową na Czarną i Zieloną. Co ciekawe, Kościelec jest jedynym szczytem w otoczeniu Gąsienicowej, z którego widać wszystkie stawy w dolinie. Nazwa może pochodzić od podobieństwa do strzelistej wieży kościoła. Prawdopodobnie jako pierwsi szczyt zdobyli: Feliks Berdau i Antoni Hoborski (1854 r.), choć w tej kwestii nie ma jednoznacznych ustaleń. W 1908 roku Mieczysław Karłowicz i Roman Kordys dokonali pierwszego wejścia zimowego.
Po godzinie relaksu trzeba wracać, chociaż chciałby się tu zostać dłużej. Trzeba wrócić tą samą drogą na Przełęcz Karb.
Z przełęczy schodzimy zboczem Kościelca. Na Zielony Staw Gąsienicowy. ścieżka wyłożona jest wygodnymi kamiennymi stopniami.Na nieco bardziej stromym odcinku drogi leży skalny próg zamykający nieckę, w której leży Długi Staw (1783 m). Następnie szlak znów bardzo łagodnie obniża się wśród kęp kosówek. Z tej części doliny doskonale widać łagodne oblicze Kościelca, które nijak nie przypomina strzelistej turni działającej na wyobraźnię turystów.
Mijamy Czerwone Stawki po lewej, Staw Kurtkowiec po prawej i wkrótce dochodzimy do rozwidlenia z czarnym szlakiem, a w zasadzie do miejsca w którym nasz dotychczasowy (niebieski) szlak kończy swój bieg. Idziemy w prawo, w kierunki Hali Gąsienicowej i już po kilku minutach docieramy nad brzeg Zielonego Stawu Gąsienicowego (1672 m).
Dalej szlak przechodzi obok kolejnych stawów doliny (Litworowego, Troiśniaka) i wiedzie nas do węzła tras przy dolnej stacji wyciągu narciarskiego. Ścieżka żółta prowadzi na Kasprowy, zielona na przełęcz Liliowe, a my idziemy jeszcze przez kilka minut za znakami czarnymi wygodnym chodnikiem, aż do schroniska Murowaniec.
Wieczorem jeszcze spacer na Czarny Staw Gąsienicowy, popodziwiać te piękne widoki i zobaczyć to, co czeka mnie jutro…
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Bystra 2248 m - Błyszcz 2159 m
Niedziela, 22 maja 2016 · dodano: 02.06.2016 | Komentarze 0
Kolejne szczyty, kolejne
wyzwanie…
Wyjechałem przed pierwszą, a po drodze wstąpiłem jeszcze po towarzysza wyprawy. O godzinie czwartej rano znaleźliśmy się w Kirach.
Schronisko na Hali Ornak znajduje się na niewielkiej Polanie Ornaczańskiej, w górnej części Doliny Kościeliskiej. Dotarliśmy do niego po godzinie marszu. Budynek utrzymany jest w stylu nowozakopiańskim i pięknie współgra z otoczeniem.
Z jego okien roztacza się widok na Kominiarski Wierch, Bystrą i Błyszcz.
Kompleks leśny otaczający schronisko jest obszarem ochrony ścisłej. Jesienią odbywa się tutaj rykowisko jeleni, można też spotkać się z blisko podchodzącymi do schroniska lisami, a nawet z niedźwiedziem.
Schronisko na Hali Ornak jest piątym obiektem turystycznym, który znalazł się w Dolinie Kościeliskiej. Pierwsza altana wybudowana przez Towarzystwo Tatrzańskie w 1875 r. powstała przy Lodowym Źródle, nieopodal polany Stare Kościeliska. Kolejna została wzniesiona w 1892 r. na Polanie Smytniej. trzeci budynek w 1896 r. postawiono nad Smerczyńskim Stawem. Żadna z tych budowli nie przetrwała próby czasu. Również kolejna budowla na Hali Pyszniańskiej, będąca pierwszym schroniskiem turystycznym w obszarze Doliny Kościeliskiej, przetrwała jedynie do roku 1945, kiedy to uległa zniszczeniu w czasie walk partyzanckich.
Schronisko stanowi dobrą bazę wypadową w Tatry Zachodnie, w szczególności na grań Czerwonych Wierchów, Ornak, Starorobociański Wierch, Bystrą , Jarząbczy Wierch i Wołowiec.
Spod Schroniska wyruszamy żółtym szlakiem na Iwaniacką Przełęcz (1459 m). Zajmuje nam to godzinę. Szlakwydaje się stosunkowo prosty, wędrujemy kamiennych chodnikiem. Na skrzyżowaniu wybieramy zielony szlak i kierujemy się na południe. Rozpoczynamy podejście na Ornak. I tu zaczynają się schody… kroczymy po głazach wbitych w ziemię które dają nam w kość. Kamienne schody… Podejście prowadzi najpierw lasem, a następnie wydostając się ponad jego górną granicę wije się pośród kosodrzewiny, gdzie osiąga też największą stromiznę.
Początkowo w panoramie dominuje Kominiarski Wierch, leżący po przeciwległej stronie Iwaniackiej Przełęczy. Wraz z nabieraniem wysokości i przerzedzaniem się kosówki widok wzbogaca się o kolejne szczyty, by wreszcie po wydostaniu się na odsłonięty grzbiet Ornaku zaprezentować się w pełnej krasie. Panorama obejmuje Bystrą, Starorobociański Wierch, Wołowiec, Czerwone Wierchy, a także strzeliste szczyty Tatr Wysokich.
Pokonanie mozolnego podejścia od przełęczy zajmuje nam godzinę. Ornak tworzy kilkuwierzchołkowy masyw rozdzielający Dolinę Pyszniańską od Doliny Starorobociańskiej. Rozległy grzbiet ciągnie się, aż do Siwej Przełęczy, poprzez którą łączy się z granią główną Tatr. Zielony szlak prowadzi przez kolejne kulminacje masywu: Suchy Wierch Ornaczański (1832m), Ornak (1854m), Zadni Ornak - Siwe Skały (1867m) oraz Kotłową Czubę (1840m). Najbardziej charakterystycznym wierzchołkiem jest Zadni Ornak, zwieńczony skalistą turnią. Z Kotłowej Czuby szlak łagodnie sprowadza na Siwą Przełęcz (1812m), gdzie węzeł z czarnym szlakiem z Doliny Starorobociańskiej.
Powyżej przełęczy zielony szlak wspina się wąską granią i po kilkunastominutowym, momentami stromym podejściu osiąga Gaborową Przełęcz Wyżnią (1959m). Przez przełęcz przebiega granica polsko-słowacka. Na przełęczy napotykamy kolejne rozwidlenie dróg. Zielony szlak sprowadza w dół na stronę słowacką do Doliny Gaborowej. Znaki czerwone w kierunku zachodnim wspinają się na Starorobociański Wierch, natomiast na wschód prowadzą ku Bystrej. Tam właśnie zmierzamy, ale najpierw trzeba zrobić dłuższa przerwę.Czas na drzemkę.
Czerwony szlak w kierunku Bystrej trawersuje od południowej strony Liliowe Turnie. Pomiędzy skalistymi turniczkami, ku północy rozpościerają się widoki na Ornak oraz Kominiarski Wierch. Trawiaste zbocza od strony słowackiej opadają ku Dolinie Gaborowej, ponad którą wznosi się trójkątna piramida Zadniej Kopy.
Po około trzydziestu minutach szlak osiąga niewielką przełączkę - Bystry Karb (1953m), gdzie dołącza słowacki szlak z Doliny Gaborowej. Z przełęczy na Bystrą prowadzi niebieski szlak biegnie w poprzek zachodnich stoków masywu. Ścieżka wznosi się mozolnie, by kilkadziesiąt metrów poniżej szczytu osiągnąć grań opadającą w kierunku Błyszcza. Trzymając się grani szlak osiąga wkrótce kulminację Bystrej. (e-gory.pl.)
Z przełęczy wejście na szczyt zajmuje nam około godziny,
ponieważ napotykamy małe trudności.
Po ponad siedmiu godzinnej wspinaczce, z przerwami zdobywamy Bystrą. Jest to mój kolejny dwutysięcznik.
Bystra jest najwyższym wzniesieniem Tatr Zachodnich. Liczący 2248 metrów szczyt wznosi się po stronie słowackiej, kilkaset metrów od grani głównej Tatr, którą biegnie granica państwowa. Pomimo bliskości granicy Bystra przez wiele lat była trudno dostępna dla turystów z Polski. Legalne wejście na szczyt wiązało się z koniecznością wielogodzinnego podejścia od strony słowackiej. Stan ten uległ zmianie wraz z przystąpieniem przez Polskę i Słowację do układu z Schengen i powstaniu możliwości korzystania ze szlaków słowackich.
Teraz trzeba by było zejść na Bystry Karb i wejść na Błyszcz ( 2159m n.p.m.). Wierzchołki te dzieli fragment grani, który pokonuje się w dziesięć minut. Błyszcz to niezwykle ciekawy przypadek. Od zawsze znajduje się w cieniu Bystrej – najwyższego szczytu Tatr Zachodnich. Z formalnego punktu widzenia nie jest nawet górą, ponieważ pomiędzy nim a Bystrą nie ma żadnego obniżenia terenu. Po chwili zdobywamy Błyszcz.
Jest już grubo po dwunastej, więc trzeba już schodzić, a kawał drogi przed nami.
Schodzimy. I schodzimy. I jeszcze schodzimy. Końca nie widać… Czekają nas jeszcze skalne schody. W końcu, po ponad pięciu godzinnym zejściu docieramy do Schroniska. Tu chwila przerwy i po niecałej półtoragodzinnej wędrówce docieramy do auta.
Spędziliśmy prawie piętnaście godzin na szlaku…
Więcej zdjęć
Wyjechałem przed pierwszą, a po drodze wstąpiłem jeszcze po towarzysza wyprawy. O godzinie czwartej rano znaleźliśmy się w Kirach.
Schronisko na Hali Ornak znajduje się na niewielkiej Polanie Ornaczańskiej, w górnej części Doliny Kościeliskiej. Dotarliśmy do niego po godzinie marszu. Budynek utrzymany jest w stylu nowozakopiańskim i pięknie współgra z otoczeniem.
Z jego okien roztacza się widok na Kominiarski Wierch, Bystrą i Błyszcz.
Kompleks leśny otaczający schronisko jest obszarem ochrony ścisłej. Jesienią odbywa się tutaj rykowisko jeleni, można też spotkać się z blisko podchodzącymi do schroniska lisami, a nawet z niedźwiedziem.
Schronisko na Hali Ornak jest piątym obiektem turystycznym, który znalazł się w Dolinie Kościeliskiej. Pierwsza altana wybudowana przez Towarzystwo Tatrzańskie w 1875 r. powstała przy Lodowym Źródle, nieopodal polany Stare Kościeliska. Kolejna została wzniesiona w 1892 r. na Polanie Smytniej. trzeci budynek w 1896 r. postawiono nad Smerczyńskim Stawem. Żadna z tych budowli nie przetrwała próby czasu. Również kolejna budowla na Hali Pyszniańskiej, będąca pierwszym schroniskiem turystycznym w obszarze Doliny Kościeliskiej, przetrwała jedynie do roku 1945, kiedy to uległa zniszczeniu w czasie walk partyzanckich.
Schronisko stanowi dobrą bazę wypadową w Tatry Zachodnie, w szczególności na grań Czerwonych Wierchów, Ornak, Starorobociański Wierch, Bystrą , Jarząbczy Wierch i Wołowiec.
Spod Schroniska wyruszamy żółtym szlakiem na Iwaniacką Przełęcz (1459 m). Zajmuje nam to godzinę. Szlakwydaje się stosunkowo prosty, wędrujemy kamiennych chodnikiem. Na skrzyżowaniu wybieramy zielony szlak i kierujemy się na południe. Rozpoczynamy podejście na Ornak. I tu zaczynają się schody… kroczymy po głazach wbitych w ziemię które dają nam w kość. Kamienne schody… Podejście prowadzi najpierw lasem, a następnie wydostając się ponad jego górną granicę wije się pośród kosodrzewiny, gdzie osiąga też największą stromiznę.
Początkowo w panoramie dominuje Kominiarski Wierch, leżący po przeciwległej stronie Iwaniackiej Przełęczy. Wraz z nabieraniem wysokości i przerzedzaniem się kosówki widok wzbogaca się o kolejne szczyty, by wreszcie po wydostaniu się na odsłonięty grzbiet Ornaku zaprezentować się w pełnej krasie. Panorama obejmuje Bystrą, Starorobociański Wierch, Wołowiec, Czerwone Wierchy, a także strzeliste szczyty Tatr Wysokich.
Pokonanie mozolnego podejścia od przełęczy zajmuje nam godzinę. Ornak tworzy kilkuwierzchołkowy masyw rozdzielający Dolinę Pyszniańską od Doliny Starorobociańskiej. Rozległy grzbiet ciągnie się, aż do Siwej Przełęczy, poprzez którą łączy się z granią główną Tatr. Zielony szlak prowadzi przez kolejne kulminacje masywu: Suchy Wierch Ornaczański (1832m), Ornak (1854m), Zadni Ornak - Siwe Skały (1867m) oraz Kotłową Czubę (1840m). Najbardziej charakterystycznym wierzchołkiem jest Zadni Ornak, zwieńczony skalistą turnią. Z Kotłowej Czuby szlak łagodnie sprowadza na Siwą Przełęcz (1812m), gdzie węzeł z czarnym szlakiem z Doliny Starorobociańskiej.
Powyżej przełęczy zielony szlak wspina się wąską granią i po kilkunastominutowym, momentami stromym podejściu osiąga Gaborową Przełęcz Wyżnią (1959m). Przez przełęcz przebiega granica polsko-słowacka. Na przełęczy napotykamy kolejne rozwidlenie dróg. Zielony szlak sprowadza w dół na stronę słowacką do Doliny Gaborowej. Znaki czerwone w kierunku zachodnim wspinają się na Starorobociański Wierch, natomiast na wschód prowadzą ku Bystrej. Tam właśnie zmierzamy, ale najpierw trzeba zrobić dłuższa przerwę.Czas na drzemkę.
Czerwony szlak w kierunku Bystrej trawersuje od południowej strony Liliowe Turnie. Pomiędzy skalistymi turniczkami, ku północy rozpościerają się widoki na Ornak oraz Kominiarski Wierch. Trawiaste zbocza od strony słowackiej opadają ku Dolinie Gaborowej, ponad którą wznosi się trójkątna piramida Zadniej Kopy.
Po około trzydziestu minutach szlak osiąga niewielką przełączkę - Bystry Karb (1953m), gdzie dołącza słowacki szlak z Doliny Gaborowej. Z przełęczy na Bystrą prowadzi niebieski szlak biegnie w poprzek zachodnich stoków masywu. Ścieżka wznosi się mozolnie, by kilkadziesiąt metrów poniżej szczytu osiągnąć grań opadającą w kierunku Błyszcza. Trzymając się grani szlak osiąga wkrótce kulminację Bystrej. (e-gory.pl.)
Z przełęczy wejście na szczyt zajmuje nam około godziny,
ponieważ napotykamy małe trudności.
Po ponad siedmiu godzinnej wspinaczce, z przerwami zdobywamy Bystrą. Jest to mój kolejny dwutysięcznik.
Bystra jest najwyższym wzniesieniem Tatr Zachodnich. Liczący 2248 metrów szczyt wznosi się po stronie słowackiej, kilkaset metrów od grani głównej Tatr, którą biegnie granica państwowa. Pomimo bliskości granicy Bystra przez wiele lat była trudno dostępna dla turystów z Polski. Legalne wejście na szczyt wiązało się z koniecznością wielogodzinnego podejścia od strony słowackiej. Stan ten uległ zmianie wraz z przystąpieniem przez Polskę i Słowację do układu z Schengen i powstaniu możliwości korzystania ze szlaków słowackich.
Teraz trzeba by było zejść na Bystry Karb i wejść na Błyszcz ( 2159m n.p.m.). Wierzchołki te dzieli fragment grani, który pokonuje się w dziesięć minut. Błyszcz to niezwykle ciekawy przypadek. Od zawsze znajduje się w cieniu Bystrej – najwyższego szczytu Tatr Zachodnich. Z formalnego punktu widzenia nie jest nawet górą, ponieważ pomiędzy nim a Bystrą nie ma żadnego obniżenia terenu. Po chwili zdobywamy Błyszcz.
Jest już grubo po dwunastej, więc trzeba już schodzić, a kawał drogi przed nami.
Schodzimy. I schodzimy. I jeszcze schodzimy. Końca nie widać… Czekają nas jeszcze skalne schody. W końcu, po ponad pięciu godzinnym zejściu docieramy do Schroniska. Tu chwila przerwy i po niecałej półtoragodzinnej wędrówce docieramy do auta.
Spędziliśmy prawie piętnaście godzin na szlaku…
Więcej zdjęć
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Szpiglasowy Wierch 2172 m n.p.m.
Sobota, 16 kwietnia 2016 · dodano: 26.04.2016 | Komentarze 0
Czasem jestem jak przysłowiowa baba. Chcę jechać, ale pogoda
nie taka. Chmury, deszcz... Chyba każdy, kto wybiera się w góry pragnie by pogoda
była najpiękniejsza. Jechać czy nie? Prognozy nie były ciekawe, miało
być pochmurno, deszczowo, na dodatek miał wiać silny wiatr.
Jeśli już ruszyć to gdzie?
Świnica? Nie, odpada. Kościelec, Błyszcz?
Można by tak wymieniać bez końca...
Późnym popołudniem postanowione: Szpiglas.
Umawiam się z Arturem o 4 w Katowicach. Po drodze jadę jeszcze po Wiole. Przesiadka i w drogę. Przed 7 jesteśmy w Palenicy Białczańskiej.
Teraz przed nami dwugodzinna przeprawa asfaltową droga do Schroniska nad Morskim Okiem.
Słynna asfaltówka uznawana przez wielu za najnudniejszą trasę całych polskich Tatr.
W schronisku nabieramy sił na dalszą wędrówkę.
Wyruszając sprzed Schroniska cofamy się parę metrów w kierunku ''Starego Schroniska''. Żółty szlak na Szpiglasową Przełęcz odbija tutaj od asfaltowej drogi i pnie się ku górze.
Szybko oddalając się od obleganego przez turystów miejsca dochodzimy do ścieżki,
która przechodzi w długi trawers zboczem Miedzianego, spod którego spływają liczne strumyki co rusz przecinające chodnik. Przed nami coraz ładniej prezentuje się sylwetka
Mnicha (2070m).
W dole możemy podziwiać Morskie Oko, a powoli wyłania się także Czarny Staw spoczywający w kotle pod Rysami.
U stóp Mnicha szlak wykonuje gwałtowny zwrot i wspinając się kolejnymi, długimi zakosami po około pięćdziesięciu minutach docieramy do progu Dolinki za Mnichem. Jest to niewielka, tarasowa dolina zawieszona ponad Morskim Okiem, wcięta pomiędzy Cybrynę i Mnicha z jednej strony oraz Miedziane i Szpiglasowy Wierch z drugiej.
W dolince leży najwyżej położony naturalny zbiornik wodny w Polsce - Zadni Mnichowy Stawek (około 2072m). Na progu odłącza się czerwony szlak prowadzący na Wrota Chałubińskiego (2022m). Szlak na Szpiglasową Przełęcz prowadzi dalej prosto pozostawiając w dole Stawek Staszica oraz Mnichowe Stawki. Z każdym przebytym metrem otwiera się coraz bogatszy widok na szczyty Tatr Wysokich.
Ze szlaku szczególnie efektownie prezentują się ponownie Morskie Oko i Czarny Staw. Dominujący wcześniej w panoramie strzelisty wierzchołek Mnicha zupełnie znika na tle rumowisk i piargów Dolinki za Mnichem. Ścieżka pod koniec wciska się między skały i wreszcie zakosem w prawo wyprowadza na Szpiglasową Przełęcz (2110m).
Wyczerpany osiągam grań. Otwiera się ciekawa panorama na Dolinę Pięciu Stawów i otaczające ją szczyty. Z przełęczy zostaje do przejścia jeszcze parę minut. Szlak nie ma żadnych sztucznych zabezpieczeń, a droga jest dosyć wąska i stroma w górnej części.
Po dziesięciu minutach osiągam swój kolejny dwutysięcznik - Szpiglasowy Wierch (2172m)
Ze szczytu ze wszystkich stron potęguje piękno. Widać całą Orlą Perć, Dolinę Pięciu Stawów, Rysy, Szczyty Mięguszowieckie, Krywań i Tatry Zachodnie
Szpiglasowy Wierch (2172 m) jest najwyższym szczytem długiej grani Liptowskich Murów, leżących w głównej partii Tatr. Znany był już w XIX wieku, ale pierwsze wejście odnotowano dopiero w 1905 roku. Góra wcześniej nazywana była Hrubym lub Grubym Wierchem Nazwę „Szpiglas” podała Maria. Steczkowska, a Witold. Paryski utrwalił ją w połowie XX wieku w swoich przewodnikach. W rejonie Dolinki za Mnichem wydobywano w małych ilościach szpiglas (antymonit), stąd pewnie zrodził się pomysł na nazwę przełęczy, a później szczytu. Tuż przed II wojną światową zakończono budowę „ceprostrady” na odcinku Morskie Oko – Szpiglasowa Przełęcz. W zamyśle miała ona prowadzić aż do Kasprowego Wierchu, ale władze ówczesnej Czechosłowacji nie zgodziły się na utworzenie szlaku wiodącego terenem granicznym. Pogardliwa nazwa „ceprostrada” nawiązuje do dużych, gładkich płyt, które wyścielają szlak, dzięki czemu każdy ceper może go bez problemów przejść.
Chciałbym zostać tu już na zawsze, ale Wiola z Arturem czekają już na mnie na przełęczy. No cóż, pora wracać.
Schodzimy… na dno Doliny za Mnichem gdzie prowadzi czerwony szlak na Wrota Chałubińskiego. My zmierzamy w kierunku Doliny za Mnichem.
Po czternastej jesteśmy już przy schronisku nad Morskim Okiem i kierujemy się już na Palenice Białczańską…
Jeśli już ruszyć to gdzie?
Świnica? Nie, odpada. Kościelec, Błyszcz?
Można by tak wymieniać bez końca...
Późnym popołudniem postanowione: Szpiglas.
Umawiam się z Arturem o 4 w Katowicach. Po drodze jadę jeszcze po Wiole. Przesiadka i w drogę. Przed 7 jesteśmy w Palenicy Białczańskiej.
Teraz przed nami dwugodzinna przeprawa asfaltową droga do Schroniska nad Morskim Okiem.
Słynna asfaltówka uznawana przez wielu za najnudniejszą trasę całych polskich Tatr.
W schronisku nabieramy sił na dalszą wędrówkę.
Wyruszając sprzed Schroniska cofamy się parę metrów w kierunku ''Starego Schroniska''. Żółty szlak na Szpiglasową Przełęcz odbija tutaj od asfaltowej drogi i pnie się ku górze.
Szybko oddalając się od obleganego przez turystów miejsca dochodzimy do ścieżki,
która przechodzi w długi trawers zboczem Miedzianego, spod którego spływają liczne strumyki co rusz przecinające chodnik. Przed nami coraz ładniej prezentuje się sylwetka
Mnicha (2070m).
W dole możemy podziwiać Morskie Oko, a powoli wyłania się także Czarny Staw spoczywający w kotle pod Rysami.
U stóp Mnicha szlak wykonuje gwałtowny zwrot i wspinając się kolejnymi, długimi zakosami po około pięćdziesięciu minutach docieramy do progu Dolinki za Mnichem. Jest to niewielka, tarasowa dolina zawieszona ponad Morskim Okiem, wcięta pomiędzy Cybrynę i Mnicha z jednej strony oraz Miedziane i Szpiglasowy Wierch z drugiej.
W dolince leży najwyżej położony naturalny zbiornik wodny w Polsce - Zadni Mnichowy Stawek (około 2072m). Na progu odłącza się czerwony szlak prowadzący na Wrota Chałubińskiego (2022m). Szlak na Szpiglasową Przełęcz prowadzi dalej prosto pozostawiając w dole Stawek Staszica oraz Mnichowe Stawki. Z każdym przebytym metrem otwiera się coraz bogatszy widok na szczyty Tatr Wysokich.
Ze szlaku szczególnie efektownie prezentują się ponownie Morskie Oko i Czarny Staw. Dominujący wcześniej w panoramie strzelisty wierzchołek Mnicha zupełnie znika na tle rumowisk i piargów Dolinki za Mnichem. Ścieżka pod koniec wciska się między skały i wreszcie zakosem w prawo wyprowadza na Szpiglasową Przełęcz (2110m).
Wyczerpany osiągam grań. Otwiera się ciekawa panorama na Dolinę Pięciu Stawów i otaczające ją szczyty. Z przełęczy zostaje do przejścia jeszcze parę minut. Szlak nie ma żadnych sztucznych zabezpieczeń, a droga jest dosyć wąska i stroma w górnej części.
Po dziesięciu minutach osiągam swój kolejny dwutysięcznik - Szpiglasowy Wierch (2172m)
Ze szczytu ze wszystkich stron potęguje piękno. Widać całą Orlą Perć, Dolinę Pięciu Stawów, Rysy, Szczyty Mięguszowieckie, Krywań i Tatry Zachodnie
Szpiglasowy Wierch (2172 m) jest najwyższym szczytem długiej grani Liptowskich Murów, leżących w głównej partii Tatr. Znany był już w XIX wieku, ale pierwsze wejście odnotowano dopiero w 1905 roku. Góra wcześniej nazywana była Hrubym lub Grubym Wierchem Nazwę „Szpiglas” podała Maria. Steczkowska, a Witold. Paryski utrwalił ją w połowie XX wieku w swoich przewodnikach. W rejonie Dolinki za Mnichem wydobywano w małych ilościach szpiglas (antymonit), stąd pewnie zrodził się pomysł na nazwę przełęczy, a później szczytu. Tuż przed II wojną światową zakończono budowę „ceprostrady” na odcinku Morskie Oko – Szpiglasowa Przełęcz. W zamyśle miała ona prowadzić aż do Kasprowego Wierchu, ale władze ówczesnej Czechosłowacji nie zgodziły się na utworzenie szlaku wiodącego terenem granicznym. Pogardliwa nazwa „ceprostrada” nawiązuje do dużych, gładkich płyt, które wyścielają szlak, dzięki czemu każdy ceper może go bez problemów przejść.
Chciałbym zostać tu już na zawsze, ale Wiola z Arturem czekają już na mnie na przełęczy. No cóż, pora wracać.
Schodzimy… na dno Doliny za Mnichem gdzie prowadzi czerwony szlak na Wrota Chałubińskiego. My zmierzamy w kierunku Doliny za Mnichem.
Po czternastej jesteśmy już przy schronisku nad Morskim Okiem i kierujemy się już na Palenice Białczańską…
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Chata pri Zelenom plese
Poniedziałek, 28 marca 2016 · dodano: 18.04.2016 | Komentarze 0
Pobudka o godzinie siódmej pozwoliła na
trochę leniuchowania. Planów było dużo, lecz chęci mało…Może Kościelec, może Bystra? Wybraliśmy
coś spokojnego, wypad na Słowacje i kierunek Chata pri Zelenom
plese, Zelené pleso Kežmarské. Przed godziną dziewiątą
jesteśmy przy Kežmarská Biela voda.Do Zielonego
Stawu idziemy żółtym szlakiem, który swój początek ma w Białej Wodzie,
znajdującej się pomiędzy Kieżmarskimi Żłobami a Matlarami.
Z parkingu (910 m) prowadzi szeroka bita droga z żółtymi oznaczeniami, która wbija się w las zniszczony przez huragan z 2004 roku. Wyłomy pozwalają na podziwianie Łomnicy i Kieżmarskiego Szczytu.
Po około dwudziestu minutach łagodnego podejścia docieramy do potoku Białej Wody Kieżmarskiej (Kežmarská Biela voda), a naszą drogę przecina niebiesko znakowany szlak, który wiedzie z Matlar przez Biały Staw i Przełęcz pod Kopą do Jaworzyny Spiskiej.
Przez dłuższą chwile szlak żółty (wraz z niebieskim) wiedzie lasem wzdłuż Białej Wody Kieżmarskiej do Rzeżuchowej Polany, na której znajduje się obudowane źródło wody, zwane Zimną Studnią (Šalviový pramen, 1200 m). Kiedyś w tym miejscu stał pensjonat z gospodą, dziś trzeba zadowolić się zwykłą wiatą. Na polanie kończy się szeroka droga szutrowa, a szlak rozwidla się na dwie odnogi: nasze żółte znaki odbijają nieznacznie w lewo, a niebieskie w prawo w kierunku Białego Stawu. Po chwili docieramy do Folwarskiej Polany (Folvarská bądź Kovalčikova pol’ana, 1250 m) i kolejnego rozdroża szlaków: krótki zielony łącznik prowadzi do niebieskiego szlaku, którym dotrzeć można do Łomnickiego Stawu lub zejść do Tatrzańskiej Łomnicy. Dawniej polana była jednym z centrów gospodarki pasterskiej należącej do wsi Folwarki, później miało powstać tu schronisko z inicjatywy Štefana Kovalčika, obecnie stoi tu jedynie wiata na kamiennej podmurówce niedoszłego schronu. Żółto znakowana serpentyna sukcesywnie wznosi się coraz wyżej, doprowadzając do miejsca, w którym na wysokości ok. 1350 m zlewają się trzy potoki (Zielony, Biały, Spod Kopy), tworzące razem Białą Wodę Kieżmarską. Wkrótce drzewostan rzednie, pojawiają się pierwsze łaty kosodrzewin, a w związku z tym prześwity i upragnione widoki na góry.
Z każdym krokiem jesteśmy bliżej majestatycznych turni okalających kocioł Zielonego Stawu. Po dwóch i pół godzinie docieramy do schroniska. Chata pri Zelenom plese, 1551 m, którego historia sięga 1895 roku.
Parę lat temu byłem tu rowerem, jest to jedna z kilku tras, które w Tatrach można pokonać rowerem. Obok schroniska znajduje się Zielony Staw Kieżmarski (Zelené pleso Kežmarské, 1545 m) który zawdzięcza swą urodę skalnym olbrzymom wyrastającym ponad jego taflą. Samo jezioro jest niewielkie. Tym razem zamarznięte.
Tam czeka nas dłuższy odpoczynek, relaks w zimowej aurze przy mocnym słońcu. Po ponad dobrej godzinnej przerwie wracamy. Po kolejnej półtorej godzinie docieramy do auta. Jeszcze chwila i ruszamy do domu.
Z parkingu (910 m) prowadzi szeroka bita droga z żółtymi oznaczeniami, która wbija się w las zniszczony przez huragan z 2004 roku. Wyłomy pozwalają na podziwianie Łomnicy i Kieżmarskiego Szczytu.
Po około dwudziestu minutach łagodnego podejścia docieramy do potoku Białej Wody Kieżmarskiej (Kežmarská Biela voda), a naszą drogę przecina niebiesko znakowany szlak, który wiedzie z Matlar przez Biały Staw i Przełęcz pod Kopą do Jaworzyny Spiskiej.
Przez dłuższą chwile szlak żółty (wraz z niebieskim) wiedzie lasem wzdłuż Białej Wody Kieżmarskiej do Rzeżuchowej Polany, na której znajduje się obudowane źródło wody, zwane Zimną Studnią (Šalviový pramen, 1200 m). Kiedyś w tym miejscu stał pensjonat z gospodą, dziś trzeba zadowolić się zwykłą wiatą. Na polanie kończy się szeroka droga szutrowa, a szlak rozwidla się na dwie odnogi: nasze żółte znaki odbijają nieznacznie w lewo, a niebieskie w prawo w kierunku Białego Stawu. Po chwili docieramy do Folwarskiej Polany (Folvarská bądź Kovalčikova pol’ana, 1250 m) i kolejnego rozdroża szlaków: krótki zielony łącznik prowadzi do niebieskiego szlaku, którym dotrzeć można do Łomnickiego Stawu lub zejść do Tatrzańskiej Łomnicy. Dawniej polana była jednym z centrów gospodarki pasterskiej należącej do wsi Folwarki, później miało powstać tu schronisko z inicjatywy Štefana Kovalčika, obecnie stoi tu jedynie wiata na kamiennej podmurówce niedoszłego schronu. Żółto znakowana serpentyna sukcesywnie wznosi się coraz wyżej, doprowadzając do miejsca, w którym na wysokości ok. 1350 m zlewają się trzy potoki (Zielony, Biały, Spod Kopy), tworzące razem Białą Wodę Kieżmarską. Wkrótce drzewostan rzednie, pojawiają się pierwsze łaty kosodrzewin, a w związku z tym prześwity i upragnione widoki na góry.
Z każdym krokiem jesteśmy bliżej majestatycznych turni okalających kocioł Zielonego Stawu. Po dwóch i pół godzinie docieramy do schroniska. Chata pri Zelenom plese, 1551 m, którego historia sięga 1895 roku.
Parę lat temu byłem tu rowerem, jest to jedna z kilku tras, które w Tatrach można pokonać rowerem. Obok schroniska znajduje się Zielony Staw Kieżmarski (Zelené pleso Kežmarské, 1545 m) który zawdzięcza swą urodę skalnym olbrzymom wyrastającym ponad jego taflą. Samo jezioro jest niewielkie. Tym razem zamarznięte.
Tam czeka nas dłuższy odpoczynek, relaks w zimowej aurze przy mocnym słońcu. Po ponad dobrej godzinnej przerwie wracamy. Po kolejnej półtorej godzinie docieramy do auta. Jeszcze chwila i ruszamy do domu.
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Czerwone Wierchy
Niedziela, 27 marca 2016 · dodano: 18.04.2016 | Komentarze 0
Święta, święta, święta… Jakoś nie
miałem w tym roku na nie ochoty. Postanowiłem więc wybrać się w góry. Czekała
ma mnie kolejna fenomenalna wyprawa w Tatry z Krzyśkiem. W planie były Czerwone
Wierchy.
Wyjeżdżaliśmy o drugiej. Mimo, że jechaliśmy autostradą to do Kir dotarliśmy przed szóstą . Godzina gdzieś nam uciekła, pewnie przez zmianę czasu z zimowego na letni.
Wyprawę na Czerwone Wierchy rozpoczynamy w Kirach (dzielnica Kościeliska). Do trasy na Czerwone Wierchy idziemy szlakiem zielonym Doliną Kościeliską.
Do polany Wyżnia Kira Miętusia. Zielony szlak prowadzi w prawo, w głąb Doliny Kościeliskiej natomiast szlak czarny i rozpoczynające się tutaj znaki czerwone prowadzą w lewo, ku odgałęziającej się w tym miejscu Dolinie Miętusiej.
Wybieramy czerwony, który prowadzi na Ciemniak.
Zaczynamy podejście na szczyt Adamica. Idziemy w górę lasem, który po jakimś czasie powoli rzednie i wychodzimy na małą polankę, na której znajduje się bardzo charakterystyczna skała wapienna Piec (ok. 1460 m n.pm.) Widzimy stąd Małołączniak i północne urwiska Wielkiej Turni, wierzchołek Giewontu, a po przeciwnej stronie Kominiarski Wierch.
Idziemy dalej w kierunku widocznej już Chudej Turni. Szlak prowadzi po ośnieżonych zboczach Gładkiego Upłaziańskiego, który przysporzył mi trochę problemów- zapadałem się chwilami w śniegu po pas.
Po jakimś czasie osiągamy Chudą Przełęczkę 1851m.n.p.m pod Chudą Turnią, gdzie dochodzi szlak zielony prowadzący od schroniska na Hali Ornak przez Dolinę Tomanową. Z Chudej Przełączki zostaje nam jeszcze około godziny podejścia Twardym Grzbietem. Ruszamy stromą ścieżka pod górę na grzbiet Twardego Upłazu (zwanego także Małym Ciemniakiem).
Nad Ciemniak nadciągają chmury, które po chwili dopadają i nas. Idziemy dalej stromo przez Twardy Upłaz wychodzimy na Twardą Kopę i z niej krótko już na Ciemniak.
Przed jedenastą osiągamy szczyt - Ciemniak 2096 m n.p.m. kolejny dwutysięcznik zdobyty.
Ciemniak (2096 m n.p.m.), dawniej Czerwony Wierch Upłaziański, to najbardziej wysunięty na zachód wierzchołek Czerwonych Wierchów. W 1903 roku planowano wybudować prowadzącą na ten szczyt kolejkę z Kir, jednak na szczęście nie zrealizowano tego pomysłu. Na szczycie główna grań Tatr zakręca pod kątem 90⁰ w stronę Tomanowej Przełęczy.
Stoki Ciemniaka opadają do Tomanowej Doliny Liptowskiej (od strony południowo-wschodniej), Doliny Tomanowej (od strony zachodniej) i Doliny Mułowej, będącej górnym odgałęzieniem Doliny Miętusiej (od strony północnej). Na jego szczycie znajduje się skrzyżowanie szlaków turystycznych. Można stąd zejść na dwa sposoby do Doliny Kościeliskiej – szlakiem zielonym prowadzącym Doliną Tomanową na Halę Ornak, lub szlakiem czerwonym na Cudakową Polanę. Można także przejść czerwonym szlakiem graniowym na Małołączniak.
W stokach Czerwonych Wierchów znajdują się liczne jaskinie (nieudostępnione turystycznie ) na przykład :
Krzesanica (2122 m n.p.m.) jest najwyższym szczytem Czerwonych Wierchów, położonym pomiędzy Małołączniakiem (na wschodzie) i Ciemniakiem (na zachodzie). Nazwa szczytu wywodzi się od północnego zbocza – dwustumetrowej pionowej ściany zwanej „krzesaną”. W stokach Krzesanicy, szczególnie po stronie południowej (słowackiej), znajduje się kilkadziesiąt jaskiń.
Mało brakowało, a byśmy w tej mgle przeszli koło szczytu Krzesanicy, nie zauważając go. Kierując się dalej zmierzamy na Małołączniak (2096 m n.p.m.).
i Kope Kondracką – 2005 m n.p.m.
Ale to już tylko formalność,bo już został zdobyty miesiąc temu...
Zaczyna się rozpogadzać, chmury powoli znikają. Z Kopy Kondrackiej kierujemy się żółtym szlakiem na Kondracką Przełęcz (1723 m n.p.m.), a następnie na Wielką Polanę w Dolinie Małej Łąki (1170 m),
Przełęcz Przysłop Miętusi (1189 m), Wyżnie Kira Miętusia (962 m) i po dwunastu godzinach dochodzimy do Kiry (927 m).
Wsiadamy w auto i jedziemy na nocleg gdzieś poza centrum Zakopanego. Wieczorem zastanawiamy się co robić jutro...
Wyjeżdżaliśmy o drugiej. Mimo, że jechaliśmy autostradą to do Kir dotarliśmy przed szóstą . Godzina gdzieś nam uciekła, pewnie przez zmianę czasu z zimowego na letni.
Wyprawę na Czerwone Wierchy rozpoczynamy w Kirach (dzielnica Kościeliska). Do trasy na Czerwone Wierchy idziemy szlakiem zielonym Doliną Kościeliską.
Do polany Wyżnia Kira Miętusia. Zielony szlak prowadzi w prawo, w głąb Doliny Kościeliskiej natomiast szlak czarny i rozpoczynające się tutaj znaki czerwone prowadzą w lewo, ku odgałęziającej się w tym miejscu Dolinie Miętusiej.
Wybieramy czerwony, który prowadzi na Ciemniak.
Zaczynamy podejście na szczyt Adamica. Idziemy w górę lasem, który po jakimś czasie powoli rzednie i wychodzimy na małą polankę, na której znajduje się bardzo charakterystyczna skała wapienna Piec (ok. 1460 m n.pm.) Widzimy stąd Małołączniak i północne urwiska Wielkiej Turni, wierzchołek Giewontu, a po przeciwnej stronie Kominiarski Wierch.
Idziemy dalej w kierunku widocznej już Chudej Turni. Szlak prowadzi po ośnieżonych zboczach Gładkiego Upłaziańskiego, który przysporzył mi trochę problemów- zapadałem się chwilami w śniegu po pas.
Po jakimś czasie osiągamy Chudą Przełęczkę 1851m.n.p.m pod Chudą Turnią, gdzie dochodzi szlak zielony prowadzący od schroniska na Hali Ornak przez Dolinę Tomanową. Z Chudej Przełączki zostaje nam jeszcze około godziny podejścia Twardym Grzbietem. Ruszamy stromą ścieżka pod górę na grzbiet Twardego Upłazu (zwanego także Małym Ciemniakiem).
Nad Ciemniak nadciągają chmury, które po chwili dopadają i nas. Idziemy dalej stromo przez Twardy Upłaz wychodzimy na Twardą Kopę i z niej krótko już na Ciemniak.
Przed jedenastą osiągamy szczyt - Ciemniak 2096 m n.p.m. kolejny dwutysięcznik zdobyty.
Ciemniak (2096 m n.p.m.), dawniej Czerwony Wierch Upłaziański, to najbardziej wysunięty na zachód wierzchołek Czerwonych Wierchów. W 1903 roku planowano wybudować prowadzącą na ten szczyt kolejkę z Kir, jednak na szczęście nie zrealizowano tego pomysłu. Na szczycie główna grań Tatr zakręca pod kątem 90⁰ w stronę Tomanowej Przełęczy.
Stoki Ciemniaka opadają do Tomanowej Doliny Liptowskiej (od strony południowo-wschodniej), Doliny Tomanowej (od strony zachodniej) i Doliny Mułowej, będącej górnym odgałęzieniem Doliny Miętusiej (od strony północnej). Na jego szczycie znajduje się skrzyżowanie szlaków turystycznych. Można stąd zejść na dwa sposoby do Doliny Kościeliskiej – szlakiem zielonym prowadzącym Doliną Tomanową na Halę Ornak, lub szlakiem czerwonym na Cudakową Polanę. Można także przejść czerwonym szlakiem graniowym na Małołączniak.
W stokach Czerwonych Wierchów znajdują się liczne jaskinie (nieudostępnione turystycznie ) na przykład :
- Wielka Jaskinia Śnieżna, która osiąga długość ponad 23,7 kilometrów i głębokość 824 metrów i jest najdłuższą oraz najgłębszą jaskinią w Polsce. Posiada pięć wejść i początkowo sądzono, że prowadzą do różnych jaskiń, jednak prace odkrywcze dowiodły, że ich korytarze należą do jednego systemu jaskiniowego.
- Jaskinia Lodowa w Ciemniaku, jak wskazuje jej nazwa, jest jaskinią lodową – największą w Polsce. Przez cały rok utrzymują się w niej nacieki lodowe. Pierwsza pisemna wzmianka o tej jaskini pochodzi z 1883 roku.
- Ciekawostką jest odkryta w 2005 roku kolejna jaskinia o nazwie Siwy Kocioł. Jest to jaskinia o rozwinięciu pionowym i charakterze zawaliskowym. Z powodu wielu niebezpiecznych odcinków i częstych przypadków skał odrywających się od jej ścian powodujących kontuzje grotołazów kilka znajdujących się w niej miejsc nosi bardzo obrazowe nazwy: Maszynka do mięsa, Próg Rzeźników czy Krwawa Salka.
Krzesanica (2122 m n.p.m.) jest najwyższym szczytem Czerwonych Wierchów, położonym pomiędzy Małołączniakiem (na wschodzie) i Ciemniakiem (na zachodzie). Nazwa szczytu wywodzi się od północnego zbocza – dwustumetrowej pionowej ściany zwanej „krzesaną”. W stokach Krzesanicy, szczególnie po stronie południowej (słowackiej), znajduje się kilkadziesiąt jaskiń.
Mało brakowało, a byśmy w tej mgle przeszli koło szczytu Krzesanicy, nie zauważając go. Kierując się dalej zmierzamy na Małołączniak (2096 m n.p.m.).
i Kope Kondracką – 2005 m n.p.m.
Ale to już tylko formalność,bo już został zdobyty miesiąc temu...
Zaczyna się rozpogadzać, chmury powoli znikają. Z Kopy Kondrackiej kierujemy się żółtym szlakiem na Kondracką Przełęcz (1723 m n.p.m.), a następnie na Wielką Polanę w Dolinie Małej Łąki (1170 m),
Przełęcz Przysłop Miętusi (1189 m), Wyżnie Kira Miętusia (962 m) i po dwunastu godzinach dochodzimy do Kiry (927 m).
Wsiadamy w auto i jedziemy na nocleg gdzieś poza centrum Zakopanego. Wieczorem zastanawiamy się co robić jutro...
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Zawrat 2159 m n.p.m.
Piątek, 11 marca 2016 · dodano: 22.03.2016 | Komentarze 1
Pogoda w Tatrach nie zapowiadała się zbyt pięknie. Pojechałem
niechętnie, całą drogę kropiło. W końcu przed szóstą dotarliśmy na parking. No
to w drogę! Po piętnastu minutach marszu jesteśmy już w Kuźnicach, trzeba się
rozebrać, bo robi się ciepło, zwłaszcza przy takim tempie - a nie było łatwo
dotrzymać koledze kroku. Wchodzimy na szlak. Mokro, śliskie kamienie, błoto, do
tego wilgotne powietrze, a czym wyżej to większa mgła. Super… Ale cieszyło mnie
to, że jestem w swoim raju. W „Moich Tatrach”. Po jakimś czasie pojawił się
śnieg. Im dłużej idziemy tym więcej śniegu i gęstsza mgła. Po dwóch godzinach
wędrówki dochodzimy do schroniska na Murowańcu, tam mały odpoczynek. Idziemy na
Zawrat. Po parunastu minutach docieramy i przechodzimy przez sam środek Czarnego
Stawu Gąsienicowego 1624 m n.p.m.
Idziemy dalej, chwilami odsłaniają się góry. Robi się coraz ciężej z podejściem. Artur pnie się do góry, ja zostaję kawałek za nim. Po jakimś czasie z daleka odsłania się nasz cel,
a czasem nie widać nic.
Mijają minuty, które zamieniają się w godziny. Artur na pewno już z dwadzieścia minut jest na Zawracie, a ja jeszcze pnę się do góry. Na samej końcówce jest ciężko. Postanawiam w końcu założyć raki. W tej chwili wyłania się Artur. Pomaga mi się wspiąć… Po parunastu sekundach… jestem na Zawracie 2159 m n.p.m.
Latem idzie się inaczej niż zimą. Latem łańcuchy, zimą wszystko pokryte śniegiem. Jeszcze chwile temu chmury zasłaniały wszystko, a po drugiej stronie kryło się coś niesamowitego. Jestem nad chmurami. Niestety dalsza droga na Świnice nie ma sensu. Szlak nie jest przetarty, nawet nie wiadomo którędy iść. Po raz drugi Świnica nie dała się zdobyć. No cóż, jest z dwóch stron otoczona, więc mi się nie wymknie. Następnym razem się podda. Zakładam w końcu raki. Postanawiamy podziwiać widoki. Zostawiamy plecaki i wspinamy się na Zawratową Turnie by bardziej z góry podziwiać przepiękny krajobraz.
Nadchodzi pora by wracać. Napływają chmury. Schodzimy i nagle ukazuje się przede mną widmo. Widmo Brokenu.
Wśród taterników istnieje przesąd mówiący, że człowiek, który zobaczył widmo Brockenu umrze w górach. Wymyślił go w 1925 i spopularyzował Jan Alfred Szczepański. Ujrzenie zjawiska po raz trzeci „odczynia urok”, co więcej – szczęśliwiec może się czuć w górach bezpieczny po wsze czasy. Schodzimy w totalnym mleku.
Chwilami nic nie widać, nawet Artura. Dochodzimy do Czarnego Stawu - tu też jest biało.
Do schroniska zostało jeszcze pół godziny. A tam odpoczynek i powrót do Kuźnic i kierunek dom.
Idziemy dalej, chwilami odsłaniają się góry. Robi się coraz ciężej z podejściem. Artur pnie się do góry, ja zostaję kawałek za nim. Po jakimś czasie z daleka odsłania się nasz cel,
a czasem nie widać nic.
Mijają minuty, które zamieniają się w godziny. Artur na pewno już z dwadzieścia minut jest na Zawracie, a ja jeszcze pnę się do góry. Na samej końcówce jest ciężko. Postanawiam w końcu założyć raki. W tej chwili wyłania się Artur. Pomaga mi się wspiąć… Po parunastu sekundach… jestem na Zawracie 2159 m n.p.m.
Latem idzie się inaczej niż zimą. Latem łańcuchy, zimą wszystko pokryte śniegiem. Jeszcze chwile temu chmury zasłaniały wszystko, a po drugiej stronie kryło się coś niesamowitego. Jestem nad chmurami. Niestety dalsza droga na Świnice nie ma sensu. Szlak nie jest przetarty, nawet nie wiadomo którędy iść. Po raz drugi Świnica nie dała się zdobyć. No cóż, jest z dwóch stron otoczona, więc mi się nie wymknie. Następnym razem się podda. Zakładam w końcu raki. Postanawiamy podziwiać widoki. Zostawiamy plecaki i wspinamy się na Zawratową Turnie by bardziej z góry podziwiać przepiękny krajobraz.
Nadchodzi pora by wracać. Napływają chmury. Schodzimy i nagle ukazuje się przede mną widmo. Widmo Brokenu.
Wśród taterników istnieje przesąd mówiący, że człowiek, który zobaczył widmo Brockenu umrze w górach. Wymyślił go w 1925 i spopularyzował Jan Alfred Szczepański. Ujrzenie zjawiska po raz trzeci „odczynia urok”, co więcej – szczęśliwiec może się czuć w górach bezpieczny po wsze czasy. Schodzimy w totalnym mleku.
Chwilami nic nie widać, nawet Artura. Dochodzimy do Czarnego Stawu - tu też jest biało.
Do schroniska zostało jeszcze pół godziny. A tam odpoczynek i powrót do Kuźnic i kierunek dom.
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Niedoszła Świnica
Sobota, 6 lutego 2016 · dodano: 15.02.2016 | Komentarze 1
Świnice planowałem od półtora miesiąca, ale zawsze było pod górkę.
Do Zakopanego przyjeżdżamy po godzinie siódmej. Auto zostawiamy w pobliżu stacji BP, znajdującej się przy Rondzie Jana Pawła II w Zakopanem.
Stamtąd piechotą idziemy asfaltową drogą do Kuźnic przez Murowanicę, pod dolną stację kolejki na Kasprowy Wierch.
Przed ósmą dochodzimy do Kuźnic (ok.1010 m n.p.m.). Udajmy się do kolejki. Bilety kupiliśmy już prędzej przez Internet, więc nie musieliśmy już czekać w kilkumetrowej kolejce do kasy.
Kolejka ruszyła, a my razem z nią. Po dwunastu minutach dojeżdżamy na Kasprowy Wierch.
A tam same chmury, nic nie widać, ale na szczęście dość szybko odsłaniają się piękne widoki.
Ruszamy w kierunku Świnicy. Najpierw przechodzimy przez Suchą Przełęcz (1950 m n.p.m.), wchodzimy na najłatwiej dostępny dwutysięcznik w polskich Tatrach - Beskid (2012 m n.p.m.),
z niego schodzimy na Przełęcz Liliowe (1952 m n.p.m.), a następnie przechodzimy przez Skrajną Turnię (2096 m n.p.m.), z której ponownie schodzimy na przełęcz, tym razem Skrajną (2071 m n.p.m.). Z tej przełęczy czeka nas jeszcze trawers Pośredniej Turni (2128 m n.p.m.), aby dostać się na ostatnią przełęcz przed Świnicą - Świnicką Przełęcz (2051 m n.p.m.).
Przechodząc ten odcinek, cały czas mamy cudowne widoki na tatrzańskie doliny i szczyty,
za nami mamy także fajne widoki na Babią Górę w Beskidzie Żywieckim.
Świnica niestety jest w chmurach.
Z przełęczy ruszamy po dziesiątej.
Spoglądam z lekkim przerażeniem w stronę wejścia na Świnicę.
Od samego początku podejście jest bardzo strome.
Jesteśmy dziś drudzy na szlaku, na nasze szczęście i dzięki temu mamy już przetarty szlak.
Mimo tego bardzo ostrożnie i powoli podchodzimy do góry, asekurując się czekanem.
Niestety przed wierzchołkiem taternickim Świnicy postanawiamy zawrócić.
Dalsza droga nie ma sensu, gdyż gęste chmury i brak doświadczenia w zimowej wspinaczce utrudniają nam wejście.
Schodzimy ponownie bardzo ostrożnie, mając teraz przed sobą widok stromizny,
po której trzeba zejść na Świnicką Przełęcz.
Po bezpiecznym zejściu na przełęcz, robimy dłuższy odpoczynek.
Ze Świnickiej Przełęczy idziemy w kierunku Kasprowego Wierchu, zajmuje nam to godzinę. Parę zdjęć
i w drogę na Kuźnice. Zaczyna wiać, tak jak w prognozie zapowiadali.
Po siedemnastej dochodzimy do auta. W planach mamy jechać do Schroniska na Markowych Szczawinach (pod Babią Górą), lecz kiedy jesteśmy przed dziewiętnastą przed szlakiem, wiatr przybiera na sile kołysząc mocno drzewami.No nic, obieramy kierunek do domu…
A Świnica dalej czeka… Nie zdobyta.
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Czerwone Wierchy - Kopa Kondracka 2005 m.n.p.m. i Małołączniak 2096 m.n.p.m.
Sobota, 30 stycznia 2016 · dodano: 07.02.2016 | Komentarze 0
Dziś
kolejny wypad w Tatry.
Przed czwartą docieramy z samochodem do ronda pod Kuźnicami.
Do Kuźnic dochodzimy po dwudziestu minutach.
Oddalając się od dolnej stacji kolejki linowej na Kasprowy Wierch, przed punktami usługowymi skręcamy zgodnie z drogowskazem na wyłożoną kamieniami drogę. Chwilę później dochodzimy do rozwidlenia szlaków. Prosto biegnie zielony na Kasprowy Wierch, my zaś odbijamy w prawo, trzymając się niebieskiego szlaku.
Wyłożona kamieniami szeroka droga wznosi się, wiedzie prosto do hotelu górskiego na Polanie Kalatówki. W lewo odbija natomiast leśna ścieżka, obchodząca polanę w jej dolnej części. Obie trasy łączą się tuż za Kalatówkami. Z polany dobrze widoczny jest Kasprowy Wierch. My widzimy tylko światełko i zarys gór.
Dalsza część drogi wiedzie ponownie przez las, ciemny las, przez co czasem wyobraźnia pracuje. Teren wznosi się, jednak podejście nie jest bardzo męczące. Po około czterdziestu minutach (od Kalatówek) wchodzimy na Polanę Kondratową.
Na polanie, na wysokości 1333 m.n.p.m. znajduje się najmniejsze schronisko w polskich Tatrach (20 miejsc noclegowych), u stóp masywu Giewontu. W 1953 r. budynek był "ofiarą" niecodziennego zdarzenia. Zboczami Długiego Giewontu zeszła kamienna lawina, a 30-tonowy głaz wbił się w jadalnię schroniska. Nieopodal wylądował o wiele większy, o wadze 70 ton. Kamienie z lawiny zalegają zresztą w okolicy po dzień dzisiejszy.
Tuż za schroniskiem znajduje się rozdroże szlaków. Skręcamy w lewo, na szlak zielony (niebieski biegnie prosto), prowadzący na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Początkowo idziemy płaskim dnem Doliny Kondratowej. Po pewnym czasie ścieżka wznosi się po stromym śnieżnym zboczu.
Na Przełęcz pod Kopą Kondracką docieramy po około półtorej godziny wędrówki od schroniska.
Czerwone Wierchy to masyw górski w Tatrach Zachodnich, którego szczytami biegnie granica polsko–słowacka. W skład Czerwonych Wierchów wchodzą cztery szczyty. Od wschodu ku zachodowi są to: Kopa Kondracka, Małołączniak, Krzesanica i Ciemniak.
Wierzchołki Czerwonych Wierchów oddzielone są od siebie przełęczami. Kopę Kondracką od Małołączniaka oddziela Małołącka Przełęcz (1924 m n.p.m.), pomiędzy Małołączniakiem i Krzesanicą znajduje się Litworowa Przełęcz (2037 m n.p.m.), a pomiędzy Krzesanicą i Ciemniakiem – Przełęcz Mułowa (2067 m n.p.m.).
Trzon Czerwonych Wierchów zbudowany jest z wapieni i dolomitów, natomiast górna warstwa to skały krystaliczne (gnejsy i granity).
Czerwone Wierchy wzięły swoją nazwę od właściwości porastającej je rośliny o nazwie sit skucina, która późnym latem i jesienią przybiera czerwono–brązową barwę.
Zimową porą ciężko to zobaczyć.
Przed nami krótki odcinek trasy. Skręcamy w prawo (czerwony szlak) i szerokim grzbietem podchodzimy na szczyt.
Po niecałej godzinie zdobywam kolejny dwutysięcznik - Kopę Kondracką (2005 m n.p.m.).
Roztacza się stąd szeroka panorama Tatr Wysokich,
po przeciwnej stronie widzimy zaś pobliski masyw Małołączniaka.
Z Kondrackiej Kopy schodzimy dosyć stromą, lecz szeroką ścieżką. Następnie czeka nas krótki trawers, który prowadzi nas na Przełęcz Małołącką.
Pozostało nam jeszcze wejście na Małołączniak. Zaczyna wiać coraz mocniejszy wiatr, chwilami wręcz porywisty. Parę metrów przed szczytem koleżanka odpuszcza i zawraca.
Kieruje się na Kopę Kondracką. Do szczytu zostało nie wiele, może z dwadzieścia metrów. Ja nie odpuszczam. Po niecałych pięciu minutach zdobywam szczyt - Małołączniak (2096 m n.p.m.)
Jego nazwa pochodzi od Doliny Małej Łąki, wcześniej natomiast nazywany był Czerwonym Wierchem.
Stoki Małołączniaka od strony południowej opadają do Dolinki Rozpadłej (górnego piętra Tomanowej Doliny Rozpadłej), a od północnej do Doliny Małej Łąki (poprzez Wyżnią Świstówkę Małołącką) i Doliny Litworowej (górnego piętra Doliny Miętusiej).
Na jego szczycie znajduje się skrzyżowanie szlaków turystycznych. Można stąd udać się na Kopę Kondracką, na Ciemniak przez Krzesanicę lub wrócić do Przysłopu Miętusiego.
Chwilę jestem na Małołączniaku, parę zdjęć i kierunek powrotny.
Po około półgodzinie dochodzę na Kopę Kondracką.
Z Kopy Kondrackiej schodzimy już na Kondracką Przełęcz (1725 m.n.p.m.) żółtym szlakiem, zajmuje nam to z czterdzieści minut.
Kondracka Przełęcz usytuowana jest na grzbiecie górskim łączącym Giewont z Kopą Kondracką, jest to skrzyżowanie szlaków: żółtego (z Doliny Małej Łąki albo Kopy Kondrackiej) i niebieskiego (z Hali Kondratowej).
Następnie szlakiem niebieskim zmierzamy do schroniska na Hali Kondratowej. Po godzinie docieramy do Schroniska.
Tam chwila odpoczynku i kierunek Kuźnice, lodowym szlakiem.
Przed czwartą docieramy z samochodem do ronda pod Kuźnicami.
Do Kuźnic dochodzimy po dwudziestu minutach.
Oddalając się od dolnej stacji kolejki linowej na Kasprowy Wierch, przed punktami usługowymi skręcamy zgodnie z drogowskazem na wyłożoną kamieniami drogę. Chwilę później dochodzimy do rozwidlenia szlaków. Prosto biegnie zielony na Kasprowy Wierch, my zaś odbijamy w prawo, trzymając się niebieskiego szlaku.
Wyłożona kamieniami szeroka droga wznosi się, wiedzie prosto do hotelu górskiego na Polanie Kalatówki. W lewo odbija natomiast leśna ścieżka, obchodząca polanę w jej dolnej części. Obie trasy łączą się tuż za Kalatówkami. Z polany dobrze widoczny jest Kasprowy Wierch. My widzimy tylko światełko i zarys gór.
Dalsza część drogi wiedzie ponownie przez las, ciemny las, przez co czasem wyobraźnia pracuje. Teren wznosi się, jednak podejście nie jest bardzo męczące. Po około czterdziestu minutach (od Kalatówek) wchodzimy na Polanę Kondratową.
Na polanie, na wysokości 1333 m.n.p.m. znajduje się najmniejsze schronisko w polskich Tatrach (20 miejsc noclegowych), u stóp masywu Giewontu. W 1953 r. budynek był "ofiarą" niecodziennego zdarzenia. Zboczami Długiego Giewontu zeszła kamienna lawina, a 30-tonowy głaz wbił się w jadalnię schroniska. Nieopodal wylądował o wiele większy, o wadze 70 ton. Kamienie z lawiny zalegają zresztą w okolicy po dzień dzisiejszy.
Tuż za schroniskiem znajduje się rozdroże szlaków. Skręcamy w lewo, na szlak zielony (niebieski biegnie prosto), prowadzący na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Początkowo idziemy płaskim dnem Doliny Kondratowej. Po pewnym czasie ścieżka wznosi się po stromym śnieżnym zboczu.
Na Przełęcz pod Kopą Kondracką docieramy po około półtorej godziny wędrówki od schroniska.
Czerwone Wierchy to masyw górski w Tatrach Zachodnich, którego szczytami biegnie granica polsko–słowacka. W skład Czerwonych Wierchów wchodzą cztery szczyty. Od wschodu ku zachodowi są to: Kopa Kondracka, Małołączniak, Krzesanica i Ciemniak.
Wierzchołki Czerwonych Wierchów oddzielone są od siebie przełęczami. Kopę Kondracką od Małołączniaka oddziela Małołącka Przełęcz (1924 m n.p.m.), pomiędzy Małołączniakiem i Krzesanicą znajduje się Litworowa Przełęcz (2037 m n.p.m.), a pomiędzy Krzesanicą i Ciemniakiem – Przełęcz Mułowa (2067 m n.p.m.).
Trzon Czerwonych Wierchów zbudowany jest z wapieni i dolomitów, natomiast górna warstwa to skały krystaliczne (gnejsy i granity).
Czerwone Wierchy wzięły swoją nazwę od właściwości porastającej je rośliny o nazwie sit skucina, która późnym latem i jesienią przybiera czerwono–brązową barwę.
Zimową porą ciężko to zobaczyć.
Przed nami krótki odcinek trasy. Skręcamy w prawo (czerwony szlak) i szerokim grzbietem podchodzimy na szczyt.
Po niecałej godzinie zdobywam kolejny dwutysięcznik - Kopę Kondracką (2005 m n.p.m.).
Roztacza się stąd szeroka panorama Tatr Wysokich,
po przeciwnej stronie widzimy zaś pobliski masyw Małołączniaka.
Z Kondrackiej Kopy schodzimy dosyć stromą, lecz szeroką ścieżką. Następnie czeka nas krótki trawers, który prowadzi nas na Przełęcz Małołącką.
Pozostało nam jeszcze wejście na Małołączniak. Zaczyna wiać coraz mocniejszy wiatr, chwilami wręcz porywisty. Parę metrów przed szczytem koleżanka odpuszcza i zawraca.
Kieruje się na Kopę Kondracką. Do szczytu zostało nie wiele, może z dwadzieścia metrów. Ja nie odpuszczam. Po niecałych pięciu minutach zdobywam szczyt - Małołączniak (2096 m n.p.m.)
Jego nazwa pochodzi od Doliny Małej Łąki, wcześniej natomiast nazywany był Czerwonym Wierchem.
Stoki Małołączniaka od strony południowej opadają do Dolinki Rozpadłej (górnego piętra Tomanowej Doliny Rozpadłej), a od północnej do Doliny Małej Łąki (poprzez Wyżnią Świstówkę Małołącką) i Doliny Litworowej (górnego piętra Doliny Miętusiej).
Na jego szczycie znajduje się skrzyżowanie szlaków turystycznych. Można stąd udać się na Kopę Kondracką, na Ciemniak przez Krzesanicę lub wrócić do Przysłopu Miętusiego.
Chwilę jestem na Małołączniaku, parę zdjęć i kierunek powrotny.
Po około półgodzinie dochodzę na Kopę Kondracką.
Z Kopy Kondrackiej schodzimy już na Kondracką Przełęcz (1725 m.n.p.m.) żółtym szlakiem, zajmuje nam to z czterdzieści minut.
Kondracka Przełęcz usytuowana jest na grzbiecie górskim łączącym Giewont z Kopą Kondracką, jest to skrzyżowanie szlaków: żółtego (z Doliny Małej Łąki albo Kopy Kondrackiej) i niebieskiego (z Hali Kondratowej).
Następnie szlakiem niebieskim zmierzamy do schroniska na Hali Kondratowej. Po godzinie docieramy do Schroniska.
Tam chwila odpoczynku i kierunek Kuźnice, lodowym szlakiem.
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:-15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Starorobociański Wierch 2176 m.n.p.m.
Niedziela, 17 stycznia 2016 · dodano: 23.01.2016 | Komentarze 0
Są chwile, które nigdy nie wrócą, lecz w pamięci będą
trwać wiecznie.
Tak mogę zakończyć tamten rok.
Ale cóż, mamy nowy już.
Nowy Rok - nowe wyzwania, nowe problemy, których ostatnio jest za dużo…
Ale takie jest życie. Część ludzi chowa się w domach, inni uciekają tam, gdzie czują się wyjątkowo.
Ja to miejsce nazywam Tatrami.
Tam ostatnio właśnie czuję się jak kozica – wolny.
Tatry w tym roku już widziałem, ale z daleka, bo z Diablaka. A dziś będę tam osobiście.
Umawiam się z Krzyśkiem o w pół do pierwszej. Jedziemy w Tatry Zachodnie.
Przed czwartą dojeżdżamy na Siwą Polanę. Na zewnątrz niby minus dziewięć stopni.
No to w drogę. Tempo szybkie, bo w ciągu godziny jesteśmy już przy Polanie Trzydniówka. Skręcamy w lewo i wchodzimy na czerwony szlak. Po przysypanych śniegiem śladach stwierdzamy, że tego dnia jesteśmy pierwsi na szlaku.
Pierwszy etap wejścia prowadzi korytem Krowiego Żlebu.
Od samego początku ścieżka praktycznie cały czas pnie się ku górze, jednak jej nachylenie na tym etapie nie jest jeszcze zbyt ostre. Kiedy jednak ścieżka skręca gwałtownie w lewo opuszczając żleb, zaczynają się schody - dosłownie i w przenośni.
Zaczyna się dość długie i strome podejście krótkimi zakosami na grzbiet Kulowca.
Czym bliżej jesteśmy Trzydniowiańskiego, tym bardziej się rozjaśnia, chmury powoliustępują, odsłaniając nam szczyty.
W końcu po dwóch i pół godzinie docieramy na szczyt Trzydniowiańskiego Wierchu - 1758 m.n.p.m. na spóźniony wschód słońca.
Chmury mamy u stóp.
Chwila odpoczynku i idziemy dalej. Kierunek - Kończysty Wierch.
Dalsza droga wiedze zielonym szlakiem przez północną grań Kończystego Wierchu.
Przecieramy szlak, chyba dawno tu nikogo nie było, w dodatku wieje zimny wiatr. Chwilami mamy śnieg do kostek, a nawet do kolan.
Po półtorej godziny docieramy na Kończysty Wierch - 2002 m.n.p.m.
Tu już wieje nieźle i trochę zimno się robi, nawet herbata nie pomaga.
Parę zdjęć, mała walka Krzyśka z samym sobą, czy iść dalej czy wracać.
Dawaj, idziemy!
Palce u nóg już lekko zimne, nie wspominając o rękach. Idziemy na Starorobociański.
Podejście z Kończystego na Starorobociański Wierch trwa około 55 minut, ale chyba latem. Nam zajmuje to półtora godziny.
Najpierw schodzimy do Starorobociańskiej Przełęczy (1975 m n.p.m.), skąd czeka nas nieco męczące podejście o ponad 200 m na sam szczyt. Krzysiek troszkę pognał do przodu.
Starorobociański Wierch widziany od tej strony ma prawie idealnie trójkątny kształt, przypominający piramidę.
W końcu osiągam swój kolejny dwutysięcznik - Starorobociański Wierch (2176 m.n.p.m.).
Polska nazwa szczytu pochodzi od dawnej Hali Stara Robota, położonej w Dolinie Starorobociańskiej, która jest największym z odgałęzień Doliny Chochołowskiej. Nazwa stara robota oznacza nieczynne wyrobiska – w dolinie tej wydobywano rudę żelaza prawdopodobnie już w XVI wieku. W dokumentacji górniczej notowany jest w 1766 r.
Na szczycie mroźno i wietrznie, chowamy się za skałami, gdzie jest nawet przyjemnie. Trzeba się posilić, lecz niestety chleb nam zamarzł. Całe szczęście batony da się jeszcze gryźć.
Rozpoczynamy zejście… w stronę Siwego Zwornika.
Z Siwego Zwornika (1965 m.n.p.m.) zaczynamy zejście w stronę Siwej Przełęczy. Jest to chyba najbardziej niebezpieczny odcinek, który pokonujemy tego dnia - dość stromo.
Po niecałej godzinie jesteśmy na Siwej Przełęczy (1812m.n.p.m.). Jest godzina prawie czternasta.
Teraz zastanawiamy się jak iść - czy na Iwaniacką Przełęcz czy Doliną Starorobociańską.
Zmęczenie jednak bierze górę i wybieramy krótszy wariant i obieramy kierunek czarnego szlaku, czyli Doliną Starorobociańską.
Rozpoczynamy zejście, które jest dość łagodne, ale po kilku chwilach daje nam ostro popalić przez zalegającą grubą warstwę śniegu. Zapadamy się to po kolana, to po pas. Często też prezentujemy dziwne układy choreograficzne, co wygląda raczej dość komicznie, ale nam wcale do śmiechu nie jest. Nasze wymęczone już nogi skazane są na dodatkowy wysiłek podczas wygrzebywania się ze śniegu.
Druga połowa szlaku prowadzi już po równym, można było odetchnąć z ulgą.
Po dobrych dwóch godzinach w końcu docieramy do Drogi do Doliny Chochołowskiej - Wyżna Brama Chochołowska (1040 m.n.p.m.).
Teraz kierunek auto…
Po prawie czternastu godzinach wyprawy docieramy o osiemnastej do auta. Lekko przemarznięci i zmęczeni… Auto odpaliło, trzeba było chwilę poczekać zanim się zagrzało i dopiero wtedy można było się przebrać i ruszyć w kierunku domu.
Tak mogę zakończyć tamten rok.
Ale cóż, mamy nowy już.
Nowy Rok - nowe wyzwania, nowe problemy, których ostatnio jest za dużo…
Ale takie jest życie. Część ludzi chowa się w domach, inni uciekają tam, gdzie czują się wyjątkowo.
Ja to miejsce nazywam Tatrami.
Tam ostatnio właśnie czuję się jak kozica – wolny.
Tatry w tym roku już widziałem, ale z daleka, bo z Diablaka. A dziś będę tam osobiście.
Umawiam się z Krzyśkiem o w pół do pierwszej. Jedziemy w Tatry Zachodnie.
Przed czwartą dojeżdżamy na Siwą Polanę. Na zewnątrz niby minus dziewięć stopni.
No to w drogę. Tempo szybkie, bo w ciągu godziny jesteśmy już przy Polanie Trzydniówka. Skręcamy w lewo i wchodzimy na czerwony szlak. Po przysypanych śniegiem śladach stwierdzamy, że tego dnia jesteśmy pierwsi na szlaku.
Pierwszy etap wejścia prowadzi korytem Krowiego Żlebu.
Od samego początku ścieżka praktycznie cały czas pnie się ku górze, jednak jej nachylenie na tym etapie nie jest jeszcze zbyt ostre. Kiedy jednak ścieżka skręca gwałtownie w lewo opuszczając żleb, zaczynają się schody - dosłownie i w przenośni.
Zaczyna się dość długie i strome podejście krótkimi zakosami na grzbiet Kulowca.
Czym bliżej jesteśmy Trzydniowiańskiego, tym bardziej się rozjaśnia, chmury powoliustępują, odsłaniając nam szczyty.
W końcu po dwóch i pół godzinie docieramy na szczyt Trzydniowiańskiego Wierchu - 1758 m.n.p.m. na spóźniony wschód słońca.
Chmury mamy u stóp.
Chwila odpoczynku i idziemy dalej. Kierunek - Kończysty Wierch.
Dalsza droga wiedze zielonym szlakiem przez północną grań Kończystego Wierchu.
Przecieramy szlak, chyba dawno tu nikogo nie było, w dodatku wieje zimny wiatr. Chwilami mamy śnieg do kostek, a nawet do kolan.
Po półtorej godziny docieramy na Kończysty Wierch - 2002 m.n.p.m.
Tu już wieje nieźle i trochę zimno się robi, nawet herbata nie pomaga.
Parę zdjęć, mała walka Krzyśka z samym sobą, czy iść dalej czy wracać.
Dawaj, idziemy!
Palce u nóg już lekko zimne, nie wspominając o rękach. Idziemy na Starorobociański.
Podejście z Kończystego na Starorobociański Wierch trwa około 55 minut, ale chyba latem. Nam zajmuje to półtora godziny.
Najpierw schodzimy do Starorobociańskiej Przełęczy (1975 m n.p.m.), skąd czeka nas nieco męczące podejście o ponad 200 m na sam szczyt. Krzysiek troszkę pognał do przodu.
Starorobociański Wierch widziany od tej strony ma prawie idealnie trójkątny kształt, przypominający piramidę.
W końcu osiągam swój kolejny dwutysięcznik - Starorobociański Wierch (2176 m.n.p.m.).
Polska nazwa szczytu pochodzi od dawnej Hali Stara Robota, położonej w Dolinie Starorobociańskiej, która jest największym z odgałęzień Doliny Chochołowskiej. Nazwa stara robota oznacza nieczynne wyrobiska – w dolinie tej wydobywano rudę żelaza prawdopodobnie już w XVI wieku. W dokumentacji górniczej notowany jest w 1766 r.
Na szczycie mroźno i wietrznie, chowamy się za skałami, gdzie jest nawet przyjemnie. Trzeba się posilić, lecz niestety chleb nam zamarzł. Całe szczęście batony da się jeszcze gryźć.
Rozpoczynamy zejście… w stronę Siwego Zwornika.
Z Siwego Zwornika (1965 m.n.p.m.) zaczynamy zejście w stronę Siwej Przełęczy. Jest to chyba najbardziej niebezpieczny odcinek, który pokonujemy tego dnia - dość stromo.
Po niecałej godzinie jesteśmy na Siwej Przełęczy (1812m.n.p.m.). Jest godzina prawie czternasta.
Teraz zastanawiamy się jak iść - czy na Iwaniacką Przełęcz czy Doliną Starorobociańską.
Zmęczenie jednak bierze górę i wybieramy krótszy wariant i obieramy kierunek czarnego szlaku, czyli Doliną Starorobociańską.
Rozpoczynamy zejście, które jest dość łagodne, ale po kilku chwilach daje nam ostro popalić przez zalegającą grubą warstwę śniegu. Zapadamy się to po kolana, to po pas. Często też prezentujemy dziwne układy choreograficzne, co wygląda raczej dość komicznie, ale nam wcale do śmiechu nie jest. Nasze wymęczone już nogi skazane są na dodatkowy wysiłek podczas wygrzebywania się ze śniegu.
Druga połowa szlaku prowadzi już po równym, można było odetchnąć z ulgą.
Po dobrych dwóch godzinach w końcu docieramy do Drogi do Doliny Chochołowskiej - Wyżna Brama Chochołowska (1040 m.n.p.m.).
Teraz kierunek auto…
Po prawie czternastu godzinach wyprawy docieramy o osiemnastej do auta. Lekko przemarznięci i zmęczeni… Auto odpaliło, trzeba było chwilę poczekać zanim się zagrzało i dopiero wtedy można było się przebrać i ruszyć w kierunku domu.
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Zbojnícka chata 1960 m.n.p.m
Niedziela, 27 grudnia 2015 · dodano: 30.12.2015 | Komentarze 3
Parę
dni temu dałem posta na forum górskim, czy nie byłby ktoś chętny jechać w Słowackie
Tatry, tak po prostu z głupoty.
Wieczorem przed planowanym dniem odzew… Czy dalej aktualne?
Yyymmm… taaa…Tak…
Szybkie ustalenie szczegółów i jesteśmy umówieni.
Startujemy wpół do czwartej z Krzyśkiem w drogę.
Przed siódmą docieramy na parking w Starym Smokovcu.
Szybko się zbieramy i w drogę. Już po trzydziestu minutach docieramy na Hrebieniok.
Udaje się nam dotrzeć na piękny wschód słońca.
Chwila relaksu, jeszcze parę zdjęć i w drogę.
Po piętnastu minutach dochodzimy do Rázcestie nad Rainerovou chatou 1304 m.n.p.m. Tu obieramy kierunek - Zbojnícka chata.
Niebiesko znakowana ścieżka przez ciekawą widokowo Dolinę Staroleśną do Schroniska Zbójnickiego (Zbojnicka chata) przez dłuższy czas wiedzie na granicy piętra lasu i kosodrzewiny, w pewnym oddaleniu od Staroleśnego Potoku. Wśród kosówek dostrzec można liczne limby i jarzębiny. Otwierają się stąd świetne widoki m.in. na górującą nad nami, znajdującą się prawie 1000 metrów nad naszymi głowami Pośrednią Grań.
Dwa razy przekraczamy Staroleśny Potok i dalej zakosami w górę.
Przekraczamy znów mostek na potoku, po czym podchodzimy dość stromo po dobrze utrzymanych kamiennych stopniach. Dochodzimy do malutkiego Warzęchowego Stawu (Vareškové Pleso, 1834 m.n.p.m.). Po chwili docieramy do jedynego miejsca na trasie, gdzie zamontowano ubezpieczenia — odcinek ten jest jednak łatwy i łańcuch jest właściwie zbędny. Potem szlak biegnie wzdłuż brzegu Długiego Stawu (Dlhé Pleso, 1893 m.n.p.m.), zasypywanego przez piargi. Po chwili dochodzimy do niedaleko położonego Schroniska Zbójnickiego (Zbojnicka chata).
Przejście całego opisanego odcinka zajmuje nam niecałe trzy godziny. Szlak niebieski biegnie dalej na Rohatkę (2288 m n.p.m.), natomiast zbiegające tu żółte znaki to szlak jednokierunkowy ze Schronisko Tery'ego (Téryho chata) przez Czerwoną Ławkę (2352 m n.p.m.), uważany przez Słowaków za szlak trudniejszy nawet od Orlej Perci… Trzeba kiedyś spróbować.
Docieramy do Schroniska Zbojnicka chata na wysokości 1960 m.n.p.m.
Zanim Chata otrzymała obecną nazwę, określana była "Trupiarnią", ze względu na drastycznie ascetyczne warunki w niej panujące. Było to w czasach po pierwszej wojnie światowej, kiedy udostępniono turystom wybudowany w roku 1907 budynek straży myśliwskiej. Obecna nazwa powstała na przełomie 1932 i 1933 roku, kiedy pierwszy raz schronisko czynne było zimą, a motywacją był fakt, iż zewnętrzne warunki pogodowe nazbyt wyraźnie odczuwalne były wewnątrz.
Warunki zakwaterowania polepszały się stopniowo, w drodze ulepszeń w latach między- i powojennych; w latach 1983-86 przebudowano Chatę i w nadanej jej wówczas postaci działała aż do pożaru w 1999 r.
Schronisko często gościło ludzi pragnących uniknąć kontaktu ze światem z przyczyn politycznych; w czasie II wojny światowej byli uchodźcy: narciarze z Kieżmarku i turyści i taternicy z Polski, a w latach 50. i 60. opozycjoniści-taternicy z Koszyc i Bratysławy.
Obecnie - już od 30 lat - chaterem w Zbójnickiej jest Edo Záhor.
Odpoczynek w schronisku, ciepła zupka, kilkanaście zdjęć i w drogę powrotną.
Po około dwu i półgodzinie docieramy do Hrebienioka.
Chmury dalej wiszą nad Popradem. Schodzimy już do auta... udaje się nam załapać na zachód słońca.
...i jedziemy do Popradu na małe zakupy. W okolicy Novej Leśnej wjeżdżamy w wielką mgłę, gdzie samochody jadą z prędkością 30 km/h.
O dwudziestej pierwszej docieram do domu.
Wieczorem przed planowanym dniem odzew… Czy dalej aktualne?
Yyymmm… taaa…Tak…
Szybkie ustalenie szczegółów i jesteśmy umówieni.
Startujemy wpół do czwartej z Krzyśkiem w drogę.
Przed siódmą docieramy na parking w Starym Smokovcu.
Szybko się zbieramy i w drogę. Już po trzydziestu minutach docieramy na Hrebieniok.
Udaje się nam dotrzeć na piękny wschód słońca.
Chwila relaksu, jeszcze parę zdjęć i w drogę.
Po piętnastu minutach dochodzimy do Rázcestie nad Rainerovou chatou 1304 m.n.p.m. Tu obieramy kierunek - Zbojnícka chata.
Niebiesko znakowana ścieżka przez ciekawą widokowo Dolinę Staroleśną do Schroniska Zbójnickiego (Zbojnicka chata) przez dłuższy czas wiedzie na granicy piętra lasu i kosodrzewiny, w pewnym oddaleniu od Staroleśnego Potoku. Wśród kosówek dostrzec można liczne limby i jarzębiny. Otwierają się stąd świetne widoki m.in. na górującą nad nami, znajdującą się prawie 1000 metrów nad naszymi głowami Pośrednią Grań.
Dwa razy przekraczamy Staroleśny Potok i dalej zakosami w górę.
Przekraczamy znów mostek na potoku, po czym podchodzimy dość stromo po dobrze utrzymanych kamiennych stopniach. Dochodzimy do malutkiego Warzęchowego Stawu (Vareškové Pleso, 1834 m.n.p.m.). Po chwili docieramy do jedynego miejsca na trasie, gdzie zamontowano ubezpieczenia — odcinek ten jest jednak łatwy i łańcuch jest właściwie zbędny. Potem szlak biegnie wzdłuż brzegu Długiego Stawu (Dlhé Pleso, 1893 m.n.p.m.), zasypywanego przez piargi. Po chwili dochodzimy do niedaleko położonego Schroniska Zbójnickiego (Zbojnicka chata).
Przejście całego opisanego odcinka zajmuje nam niecałe trzy godziny. Szlak niebieski biegnie dalej na Rohatkę (2288 m n.p.m.), natomiast zbiegające tu żółte znaki to szlak jednokierunkowy ze Schronisko Tery'ego (Téryho chata) przez Czerwoną Ławkę (2352 m n.p.m.), uważany przez Słowaków za szlak trudniejszy nawet od Orlej Perci… Trzeba kiedyś spróbować.
Docieramy do Schroniska Zbojnicka chata na wysokości 1960 m.n.p.m.
Po pożarze, który strawił schronisko w nocy z 14 na 15 czerwca 1999,
schronisko zostało pięknie odbudowane. Wnętrze wykończone jest jasnym
drewnem, w przestronnej sali jadalnej znajduje się kamienny kominek, a na
ścianach wiszą artystyczne zdjęcia kozic autorstwa Juraja Kniazka oraz ozdoby
ze splątanych korzeni kosodrzewiny. Zbójnicka Chata jest zaopatrywana tylko przez nosiczów (mieliśmy okazje w drodze powrotnej zobaczyć) - wszystko, co potrzebne schronisku, wnoszą oni na plecach. Mimo to ceny jadła i napitku nie są wygórowane. Obsługa jest miła i przyjazna człowiekowi. Schronisko oferuje nocleg na łóżkach w pokojach, a po wyczerpaniu miejsc - na podłodze w sali jadalnej. |
Zanim Chata otrzymała obecną nazwę, określana była "Trupiarnią", ze względu na drastycznie ascetyczne warunki w niej panujące. Było to w czasach po pierwszej wojnie światowej, kiedy udostępniono turystom wybudowany w roku 1907 budynek straży myśliwskiej. Obecna nazwa powstała na przełomie 1932 i 1933 roku, kiedy pierwszy raz schronisko czynne było zimą, a motywacją był fakt, iż zewnętrzne warunki pogodowe nazbyt wyraźnie odczuwalne były wewnątrz.
Warunki zakwaterowania polepszały się stopniowo, w drodze ulepszeń w latach między- i powojennych; w latach 1983-86 przebudowano Chatę i w nadanej jej wówczas postaci działała aż do pożaru w 1999 r.
Schronisko często gościło ludzi pragnących uniknąć kontaktu ze światem z przyczyn politycznych; w czasie II wojny światowej byli uchodźcy: narciarze z Kieżmarku i turyści i taternicy z Polski, a w latach 50. i 60. opozycjoniści-taternicy z Koszyc i Bratysławy.
Obecnie - już od 30 lat - chaterem w Zbójnickiej jest Edo Záhor.
Odpoczynek w schronisku, ciepła zupka, kilkanaście zdjęć i w drogę powrotną.
Po około dwu i półgodzinie docieramy do Hrebienioka.
Chmury dalej wiszą nad Popradem. Schodzimy już do auta... udaje się nam załapać na zachód słońca.
...i jedziemy do Popradu na małe zakupy. W okolicy Novej Leśnej wjeżdżamy w wielką mgłę, gdzie samochody jadą z prędkością 30 km/h.
O dwudziestej pierwszej docieram do domu.