Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 46545.42 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.38 km/h
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gary.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Zawrat 2159 m n.p.m.

Piątek, 11 marca 2016 · dodano: 22.03.2016 | Komentarze 1

Pogoda w Tatrach nie zapowiadała się zbyt pięknie. Pojechałem niechętnie, całą drogę kropiło. W końcu przed szóstą dotarliśmy na parking. No to w drogę! Po piętnastu minutach marszu jesteśmy już w Kuźnicach, trzeba się rozebrać, bo robi się ciepło, zwłaszcza przy takim tempie - a nie było łatwo dotrzymać koledze kroku. Wchodzimy na szlak. Mokro, śliskie kamienie, błoto, do tego wilgotne powietrze, a czym wyżej to większa mgła. Super… Ale cieszyło mnie to, że jestem w swoim raju. W „Moich Tatrach”. Po jakimś czasie pojawił się śnieg. Im dłużej idziemy tym więcej śniegu i gęstsza mgła. Po dwóch godzinach wędrówki dochodzimy do schroniska na Murowańcu, tam mały odpoczynek. Idziemy na Zawrat. Po parunastu minutach docieramy i przechodzimy przez sam środek Czarnego Stawu Gąsienicowego 1624 m n.p.m.



Idziemy dalej, chwilami odsłaniają się góry. Robi się coraz ciężej z podejściem. Artur pnie się do góry, ja zostaję kawałek za nim. Po jakimś czasie z daleka odsłania się nasz cel,



a czasem nie widać nic.



Mijają minuty, które zamieniają się w godziny. Artur na pewno już z dwadzieścia minut jest na Zawracie, a ja jeszcze pnę się do góry. Na samej końcówce jest ciężko. Postanawiam w końcu założyć raki. W tej chwili wyłania się Artur. Pomaga mi się wspiąć… Po parunastu sekundach… jestem na Zawracie 2159 m n.p.m.



Latem idzie się inaczej niż zimą. Latem łańcuchy, zimą wszystko pokryte śniegiem. Jeszcze chwile temu chmury zasłaniały wszystko, a po drugiej stronie kryło się coś niesamowitego. Jestem nad chmurami. Niestety dalsza droga na Świnice nie ma sensu. Szlak nie jest przetarty, nawet nie wiadomo którędy iść. Po raz drugi Świnica nie dała się zdobyć. No cóż, jest z dwóch stron otoczona, więc mi się nie wymknie. Następnym razem się podda. Zakładam w końcu raki. Postanawiamy podziwiać widoki. Zostawiamy plecaki i wspinamy się na Zawratową Turnie by bardziej z góry podziwiać przepiękny krajobraz.





Nadchodzi pora by wracać. Napływają chmury. Schodzimy i nagle ukazuje się przede mną widmo. Widmo Brokenu.



Wśród taterników istnieje przesąd mówiący, że człowiek, który zobaczył widmo Brockenu umrze w górach. Wymyślił go w 1925 i spopularyzował Jan Alfred Szczepański. Ujrzenie zjawiska po raz trzeci „odczynia urok”, co więcej – szczęśliwiec może się czuć w górach bezpieczny po wsze czasy. Schodzimy w totalnym mleku.



Chwilami nic nie widać, nawet Artura. Dochodzimy do Czarnego Stawu - tu też jest biało.
Do schroniska zostało jeszcze pół godziny. A tam odpoczynek i powrót do Kuźnic i kierunek dom.
Kategoria Góry, Tatry



Komentarze
Pixon
| 09:48 środa, 23 marca 2016 | linkuj Mega, gratuluję! :)
Do czego liną się podczepiałeś na 3 zdjęciu od dołu??
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iezda
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]