Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 45075.86 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.11 km/h
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gary.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:157.36 km (w terenie 10.00 km; 6.35%)
Czas w ruchu:10:48
Średnia prędkość:14.57 km/h
Maksymalna prędkość:64.40 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:39.34 km i 2h 42m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
29.50 km 0.00 km teren
02:57 h 10.00 km/h:
Maks. pr.:64.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

România Dzień 6 Transalpina

Wtorek, 30 czerwca 2015 · dodano: 28.07.2015 | Komentarze 0

Wstajemy, tradycyjne jemy śniadanie, wypakowujemy rowery z auta i w drogę.
Wcześniejsze prognozy nie były optymistyczne, bo po dwunastej miało padać.
Pierwsze metry Transalpiny pokonujemy już pod górkę, za chwilę pojawiają się pierwsze serpentyny.



Transalpina to potoczna nazwa drogi krajowej DN67C, która jest najwyżej położoną droga Rumunii – osiąga 2145 m n.p.m. (przełęcz Urdele).
Transalpina przecina z północy na południe Góry Parâng – drugie co do wysokości pasmo górskie rumuńskich Karpat. Łączy miasta Sebes w Siedmiogrodzie i Novaci.

Transalpina ma też długą historię, gdyż na początku była tylko ścieżką wykorzystywaną przez pasterzy, nazywaną Poteca Dracului (Diabelska ścieżka). W latach 1880 – 1900 ścieżkę zastąpiła prowizoryczna droga, która służyła do pozyskiwania drzewa z pobliskich lasów. Po pierwszej wojnie światowej, ze względów strategicznych, wydłużono ją już do Novaci. Później zyskała miano Drumul Regului (Droga Królewska), gdyż często korzystała z niej rodzina królewska. Obecnie ma rangę drogi krajowej, co oznacza, że wg. kryteriów rumuńskich daje możliwość minięcia się dwóch pojazdów, lecz do niedawna i z tym był problem.

Do roku 2008 Transalpina była wyzwaniem i zarazem mekką sympatyków pojazdów 4x4. Wiosną 2009 roku dzięki funduszom unijnym, ruszyła wielka przebudowa trasy i obecnie na całej długości posiada nawierzchnię asfaltową. Została poszerzona, zyskała przepusty, nowe mosty i umocnienia, a dzięki temu stała się dostępna dla wszystkich kierowców. Należy jednak pamiętać, że jest ona zamknięta w sezonie zimowym, a i latem też trzeba uważać, gdyż bardzo często górne partie pokonujemy w chmurach, praktycznie przy zerowej widoczności.



Zakręty są bardzo strome, czasem trzeba było wjechać na przeciwległy pas, by je pokonać.



Po około ośmiu kilometrach osiągamy najwyższy punkt Transalpiny i zarazem bijemy nasz nowy rekord - przełęcz Urdele(2145 m n.p.m.). Jeszcze wtedy nie jesteśmy pewni, czy to faktycznie tu, gdyż GPS w telefonie pokazuje niższą wysokość niż ta, na którą mieliśmy wjechać.
Za przełęczą wyłania się piękny zjazd, tak samo stromy jak podjazd.



Z daleka widzimy jakieś domki - to chyba tam jest najwyższy punkt Transalpiny - Urdele.
Pokonujemy szybki zjazd, który szybko się kończy i zaczyna się kolejny podjazd, który widzieliśmy z przełęczy.



Po prawie dwóch godzinach samej jazdy i czternastu i pół kilometrach, dojeżdżamy. Teraz już wiemy, że nie była to przełęcz Urdele. Ale i tak się cieszymy, że zdobyliśmy nowy rekord wysokości - 2145 m.
Jesteśmy tam przez chwilę. Domki które widzieliśmy wcześniej to stragany z rożnymi pamiątkami.



Robimy parę zdjęć… i zaczyna padać.







Chowamy się pod wiatą . Zastanawiamy się czy już jechać czy jeszcze nie, gdyż deszcz padał coraz bardziej. Po około piętnastu minutach postanowione - jedziemy. Jeszcze kilka drogocennych uwag co do bezpiecznego zjazdu w deszczu i w drogę Już po chwili jesteśmy cali mokrzy, jedynie kurtka przeciwdeszczowa trzymała się twardo i to do samego końca.
Nie ma to jak zjazd z prędkościami rzędu 50 – 60 km/h i to przy ulewie, no może nie w ulewie, ale w deszczu i mokrej nawierzchni. Rozpęd i dohamowywanie przed zakrętem, to jest to. Mogę śmiało powiedzieć, że mam hamulce chłodzone cieczą.
Wszystko było by fajnie, gdyby nie znowu podjazd na właściwą już przełęcz.



Deszcz dalej nie ustępował. Jeszcze niespełna godzinę temu byłem mokry z potu, a teraz mokry od deszczu.
Było już mi obojętnie, czy pada, czy nie. Chwila odpoczynku i dalej do góry.
W końcu docieramy do przełęczy Urdele, o której dalej nie mamy pojęcia.
Na wszelki wypadek robię parę zdjęć,



Ania już zjechała i czeka ma mnie gdzieś z aparatem.
Teraz już sam zjazd. Mijam Anię z aparatem…



Ania już w tyle. Ja pokonuje kolejne ostre, strome zakręty.



Maksymalna prędkość, którą udało mi się wykręcić, to 64,4 km/h, więcej się nie odważyłem w tym deszczu.
W pewnym momencie chcę dohamować przed zakrętem, a tylne koło mi się blokuje i tracę kontrole nad rowerem. W ułamku sekundy wyobraziłem sobie jak leżę połamany w betonowym rowie odprowadzającym wodę z gór. Jakimś cudem udaje mi się opanować rower.
Przecinam zakręt na wprost, całe szczęście, że nie było żadnego auta.
Uff, jak to się mówi - głupi ma zawsze szczęście. Albo jest to sztuka opanowania roweru.
Ta lekcja jakoś na chwilę zadziałała, bo przez chwilę jechałem ok. 20 – 30 km/h. Już po chwili było pięćdziesiąt. Po paru minutach docieramy cali do pensjonatu.
Transalpiny nie przejechaliśmy całej, ale może kiedyś będzie jeszcze okazja, by pokonać ją całą.



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

România Dzień 5 Ranca

Poniedziałek, 29 czerwca 2015 · dodano: 24.07.2015 | Komentarze 0

Śniadanie i w drogę  - dziś drugi dzień w Rumunii.
Około dziesiątej mijamy miasteczko Deva.
Jest to niewielkie miasto w środkowej Rumunii, położone w południowo-zachodniej części Siedmiogrodu w dolinie rzeki Maruszy (Mureş).
Na wzniosłym wzgórzu w Devie górują majestatyczne ruiny cytadeli.



Twierdza w tym strategicznym miejscu istniała już od XIII wieku.

Na wzgórze zamkowe (371 metrów n.p.m.) wjeżdżamy stromą telecabiną.



W 1784 roku w czasie powstania chłopskiego jakie wybuchło w Siedmiogrodzie doskonale ufortyfikowana twierdza była bezskutecznie oblegana przez przeszło setkę chłopów, których pojmano i stracono. Warownia wykorzystywana była praktycznie do połowy XIX wieku. Wtedy też w jej murach znajdował się skład amunicji. Pewnego razu w wyniku wybuchu prochu forteca została zniszczona. Po tym tragicznym wydarzeniu zaniedbany i opuszczony zamek zaczął stopniowo popadać w coraz to większą ruinę.

Po zwiedzeniu Cytadeli obieramy kierunek na Hunedoarę.

Leży ona w południowo-zachodniej części Siedmiogrodu. Już z daleka turystę witają potężne mury najpiękniejszego w Rumunii gotyckiego zamku… Mimo że sprawia wrażenie potężnej fortecy, pełnił on zawsze rolę szlacheckiej rezydencji.



Nazywany najpiękniejszym zamkiem Rumunii został wzniesiony na jednym ze wzgórz masywu Poiana Rusca w Karpatach Południowych. Jego historia sięga przełomu XII i XIII wieku, gdy wybudowano tu niewielką twierdzę, która w XIV wieku przeszła w ręce Andegawenów. Przez lata zamek w Hunedoarze przechodził z rąk do rąk i był nieustanie rozbudowywany.

Troszkę historii…

Obecny kształt zawdzięcza głównie magnatowi węgierskiemu Janowi Hunyadyemu nazywanemu Przeklętym Jankiem, a także jego synowi Maciejowi Korwinowi, potężnemu królowi węgierskiemu. Najważniejsze prace remontowe Przeklętego Janka rozpoczęły się w 1440 roku. Dobudowano wówczas mury obronne, kaplice, zamek główny, a także liczne trzykondygnacyjne wieże miedzy innymi Capistrano, Niezamieszkaną oraz Bębniarzy.

Po śmierci Hunyadyego w 1456 roku tak rozbudowany zamek odziedziczyła jego żona Elżbieta Szilagyi, a później ich syn Maciej Korwin, który w wieku 15 lat został wybrany królem Węgier. Za jego panowania gród zyskał przede wszystkim renesansowy sznyt.



Po śmierci ostatniego z potomków rodu Hunyadych majestatyczna twierdza wielokrotnie zmieniała właścicieli, którzy dokonywali najróżniejszych zmian w jego architekturze. Doczekała się m.in. rozbudowy w stylu barokowym. Zostały wówczas dobudowane m.in. Skrzydło Bethlena, Biała Wieża, Wieża Bramna czy taras artyleryjski.

Niestety na przełomie XVIII i XIX wieku zamek został dotkliwie zniszczony. Najpierw służył jako skład broni, a w 1854 roku został praktycznie doszczętnie strawiony przez pożar. Tak zdewastowany niszczał przez lata aż do 1870 roku, kiedy został odrestaurowany.



Dziś Twierdza Korwinów uważana jest za najpiękniejszy zamek całej Rumunii. Magnesem przyciągającym podróżnych jest nie tylko bogata architektura budowli, ale także krążąca od wieków legenda o więzionym właśnie tu słynnym Drakuli. Według podań, na polecenie Jana Hunyadyego, Wład Palownik miał spędzić tu 7 lat.



https://youtu.be/TSvSji0-yhM

Około godziny dziewiętnastej dojeżdżamy do Novaci.
Wjeżdżamy na drogę krajową DN67C, czyli na Transalpinę.



Zastanawiamy się czy szukać noclegu w Novaci, czy jechać jeszcze dalej. Postanawiamy pojechać jeszcze 10 kilometrów serpentynami do miejscowości Ranca.



W Rancy znajdujemy nocleg. Jutro czeka nas ciężki dzień.





Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Hungary Dzień 4 Budapest - România

Niedziela, 28 czerwca 2015 · dodano: 17.07.2015 | Komentarze 0

Jak zwykle pobudka o ósmej i jeszcze dwadzieścia minut drzemki.
Tradycyjnie poranne obowiązki, no i trzeba się zbierać. Wyjeżdżamy z Budapesztu.
Za krótko jesteśmy by wszystko zobaczyć. Może za niedługo wrócimy tu by zobaczyć resztę…
Jedziemy już w stronę węgiersko-rumuńskiej granicy.

Trzy, dwa, jeden… kontrola paszportów i „Bine ați venit în România”.
Wracamy do Rumunii, tym razem samochodem.

Jedziemy… Wjeżdżamy do Timisoary, robimy zakupy i postanawiamy znaleźć jakiś nocleg.
Niestety nigdzie po drodze nic nie ma. Żadnego „cazare”.
Jeśli coś jest, to w prawdzie tego nie ma.
W końcu po dwudziestej pierwszej znajdujemy pensjonat w małej wiosce Lesnic.


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Hungary - Dzień 3 Budapest

Sobota, 27 czerwca 2015 · dodano: 24.07.2015 | Komentarze 0

Wstajemy po ósmej. Śniadanko, szybki prysznic i kierujemy się na stolicę Węgier – Budapeszt .
Leży on nad rzeką Dunaj, która dzieli go na dwie części - prawobrzeżną, pagórkowatą Budę i lewobrzeżny, nizinny Peszt.
Budapeszt posiadał drugie metro na świecie po londyńskim, a powstało one w 1896 roku.
Miasto jest zbudowane na systemie podziemnych jaskiń ze źródłami termalnymi. Pod miastem znajduje się m.in. długie na 86 metrów jezioro.
Budapeszt słynie z doskonałej komunikacji miejskiej.



Wsiadamy więc na Hauszmann Alajos w tramwaj 41 i jedziemy na Most Łańcuchowy (Széchenyi Lánchíd).
Z mostem łańcuchowym związana jest niejedna legenda. Na przykład o 4 kamiennych posągach lwów, którymi został przyozdobiony w 1853 r. i które strzec go miały przed zniszczeniem. Zaś inna głosiła, że wyłącznym powodem budowy tunelu pod wzgórzem zamkowym była konieczność... chowania w nim mostu w czasie deszczu, by przypadkiem nie zardzewiały użyte do jego budowy łańcuchy.
Następnie udajemy się na kolejkę Budavári Sikló, czyli stylowe wagoniki wspinające się po torze o długości 95 metrów i kącie nachylenia 48 stopni..



Kolejka została uruchomiona w 1870 roku i  łączy ona zamek z placem Clarka.
Wjeżdżamy na górę zamkową, skąd rozciąga się piękny widok.



Budai Várpalota, czyli Pałac Królewski to rozległy kompleks budynków wokół trzech dziedzińców. Wzniesiony w XVIII wieku przez Marię Teresę Pałac barokowy był za czasów Franciszka Józefa znacznie rozbudowany. W czasie II wojny światowej budowla spłonęła doszczętnie.
Kolejnym kierunkiem, który obieramy jest Várnegyed, czyli budapesztańska starówka.
Spacerując po cichych zaułkach Budy, natrafiamy na Labirintus, czyli wejście do lochów.

Jaskinie odkryte pod Wzgórzem Zamkowym są jednymi z najbardziej interesujących zarówno ze względu na genezę swego powstania jak i samą historię. Setki tysięcy lat temu mniej więcej na wysokości obecnego placu Szentháromság (św. Trójcy) spod wzgórza wypływał do Dunaju ciepły strumień, który na swym dnie pozostawiał warstwę osadów. Gdy nastąpiło dalsze wypiętrzenie wzgórza przy jednoczesnym obniżeniu się poziomu koryta rzeki, woda napotkała od góry na barierę w postaci wcześniej naniesionych przez siebie nierozpuszczalnych odłamków skalnych oraz na miękką warstwę skał pod sobą. Na przestrzeni tysiącleci drążyła je więc tworząc rozległe puste przestrzenie jaskini.

Pierwsi mieszkańcy Wzgórza Zamkowego szybko odkryli istnienie groty i rozpoczęli jej użytkowanie zmieniając układ oryginalnych korytarzy w takim stopniu, że obecnie trudno jest odróżnić te prawdziwe stworzone przez naturę od tych wykutych przez człowieka.
Obecnie system korytarzy liczy ponad 10 kilometrów długości, z których jedynie część udostępniona jest dla publiczności
Po czterdziestu minutach udaje się nam wyjść. Teraz idziemy w stronę Parlamentu.



Parlament to jeden z symboli stolicy Węgier i całego kraju. Położony nad Dunajem, w dzielnicy Peszt jest jednym z najbardziej znanych i jednym z najstarszych gmachów państwowych w Europie.

Nawet nie wiem czemu nie wchodzimy do niego, może dlatego ze upał robił swoje. Kierujemy się teraz na Wyspę Małgorzaty.
Ma 2,5 km długości, zajmuje 95,6 ha powierzchni.
Na wyspie znajdują się hotele, obiekty sportowe (boiska, korty tenisowe, baseny), kluby, restauracje, liczne tereny zielone ze ścieżkami rowerowymi, joggingowymi, przestronnymi trawnikami idealnymi na piknik, wypoczynek oraz średniowieczne ruiny natury sakralnej.
I największa fontanna na Węgrzech.
Wracamy do centrum i do naszego miejsca odpoczynku.

Wczesnym wieczorem udajemy się na spacer na Gellért Hegy - Górę Gellerta.
Wzgórze ma 235 metrów wysokości, a swą nazwę zawdzięcza biskupowi Gellertowi, który właśnie tutaj miał zostać zamordowany przez pogan (według legendy spuszczono go ze szczytu w drewnianej beczce).
Góra zawsze cieszyła się zła opinią wśród mieszkańców - uważano, że zbierają się na niej czarownice i odprawiają sabat. Takie opinie były popularne zwłaszcza w okresie kontrreformacji. W późniejszym okresie z powodu wysokiej przestępczości okolice uchodziły za niebezpieczne (wysoka przestępczość była w całej dzielnicy Tabán, zamieszkiwanej, zwłaszcza w XIX wieku, przez biedotę).
W latach 1850-1854, po upadku węgierskiej Wiosny Ludów, zaczęto na wzgórzu wznosić potężną austriacką cytadelę (Citadella). Długa na 220 metrów i szeroka na 60, z murami dochodzącymi do 16 metrów grubości miała wybić z głowy obywatelom Budy i Pesztu ewentualne kolejne próby buntów przeciw Habsburgom. Obiekt nigdy nie został użyty militarnie i już w trakcie budowy uważany był za przestarzały. W 1897 symbolicznie dokonano wyłomu nad główną bramą i przekazano twierdzę władzom miasta.

Oprócz twierdzy na szczycie znajduje się Pomnik Wolności (Szabadság-szobor).



Został on wzniesiony w 1947 roku i poświęcony żołnierzom radzieckim poległym w walce o Budapeszt. Przedstawia on 14-metrową kobietę z brązu trzymającą palmowy liść, ustawioną na 26-metrowym postumencie.



Późnym już wieczorem udajemy się do lokalu na przepyszną pizzę z bardzo miłą obsługą. Ta pizza zostanie nam w głowach chyba do końca życia.


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Hungary - Dzień 2 Esztergon - Budapest

Piątek, 26 czerwca 2015 · dodano: 16.07.2015 | Komentarze 0

Wstajemy koło ósmej, jemy śniadanie i pakujemy się. Samochód zostawiamy na kempingu, a my idziemy zwiedzić Bazylikę bardziej dokładnie.
Całość robi ogromne wrażenie. Zarówno potężna bryła samej budowli, jak i jej wnętrze.



Esztergom (wym. estergom), zwany po polsku Ostrzyhomiem, leży ok. 50 km od Budapesztu, na wysokiej skarpie ponad meandrem Dunaju. Nad 30-tysięcznym miastem symbolicznie góruje monumentalna bryła bazyliki, jako że Esztergom był kolebką katolicyzmu na Węgrzech i jego późniejszą opoką. Do dziś miasto jest siedzibą najwyższych władz Kościoła węgierskiego i ogólnonarodowym centrum życia katolickiego.

Wzgórze zamkowe, na którym stoi bazylika, można również uznać za kolebkę europejskich Węgier, tutaj bowiem urodził się książę Vajk, który na chrzcie swoim i Węgier otrzymał imię Stefan i koronę od papieża.
Idziemy również na kopułę bazyliki i podziwiany całą panoramę miasta.
Koło godziny dwunastej ruszamy na stolice Węgier – Budapesztu.

Na całe szczęście docieramy bez żadnych problemów i szukamy już wcześniej zarezerwowane miejsce noclegowe. Przed czternastą już się meldujemy.
Moje pierwsze wrażenie tego miejsca jest takie, że przypominają slumsy. Ale to tylko moje pierwsze wrażenie. Jest to dwunastopiętrowy blok z małymi pokojami - taki hotel robotniczy.

Nastała pora by wyruszyć na miasto. Kupujemy bilet na cała komunikację i wsiadamy do tramwaju, a potem przesiadamy się na metro i wysiadamy koło Mostu Wolności (Szabadság hid), który łączy znajdujący się tam plac Fővám ze znajdującym się po przeciwnej stronie placem Świętego Gellerta. Jest to najkrótszy most nad Dunajem w Budapeszcie.



Znajdujemy informację turystyczną i kupujemy bilety na wieczorny rejs statkiem po Dunaju.

Idziemy jeszcze do Wielkiej Hali Targowej, czyli węgierskiej Vásárcsarnok, która wznosi się w Peszcie tuż przy zjeździe z Mostu Wolności, na granicy Śródmieścia i IX dzielnicy Ferencváros i jest największym zadaszonym targowiskiem w całej stolicy. Jej charakterystyczny gmach o stalowej konstrukcji wzniesiony został w latach 1894-97 według projektu Samu Petza..

Znajdują się tam piękne kolorowe stoiska z warzywami, owocami, salami i innymi różnymi rzeczami.






Wracamy do naszego slumsika, ale tylko po to, by się przebrać i udać się na nocną wyprawę statkiem.
Rejs statkiem zaczynamy o dwudziestej drugiej, gdy jest już ciemno, a oświetlone budynki i mosty robią niesamowite wrażenie. Rejs statkiem trwa około półtora godziny.






Teraz szybko na ostatni tramwaj, przesiadka i znajdujemy się przy naszym noclegu.


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Hungary - Dzień 1 Esztergon

Czwartek, 25 czerwca 2015 · dodano: 16.07.2015 | Komentarze 0

Budzik dzwoni o szóstej, lecz wstać się nie chciało.
Co chwilę drzemki i do siódmej przeleciało.

W końcu wstali i się zebrali…
No więc w drogę na słowacką przygodę.
Lecz słowacka przygoda … wywinęła nam psikusa.

Mieliśmy jechać na Trenčiansky hrad,
Lecz zmieniamy plany i kierujemy się Harmanecká Jaskyňa.
Za późno się zjawili, jeszcze drogi pomylili i w końcu nic nie zobaczyli.

Hmm, więc noclegu szukać trzeba, lecz nigdzie żadnego nie ma.

Tu kemping jest, lecz zamknięty.
A przed granicą węgierską trzydzieści euro sobie życzą.
Więc jedziemy dalej… na Węgry.

I tu zaczyna się przygoda… Poczytajcie sobie sami…

Przekraczamy granicę słowacko-węgierską. Przejeżdżamy przez Most Marii Walerii
(węg. Mária Valéria híd) na rzece Dunaj.



Obok widzimy wielką Bazylikę w Esztergom.



Po chwili jazdy znajdujemy pole namiotowe.
Szczęśliwi udajemy się jeszcze na nocny spacer po Esztergom.



Jak się okazuje Esztergom ma dla historii Węgier bardzo duże znaczenie. To właśnie w tym miejscu w 1000 roku miał miejsce pierwszy chrzest narodu węgierskiego i pierwsza koronacja króla Węgier.


Dane wyjazdu:
56.75 km 10.00 km teren
03:05 h 18.41 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Katowice - Gliwice

Niedziela, 14 czerwca 2015 · dodano: 14.06.2015 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
30.33 km 0.00 km teren
01:52 h 16.25 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Zabrzańska Masa Krytyczna

Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
40.78 km 0.00 km teren
02:54 h 14.06 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Katowice

Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 0