Info
Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 46545.42 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.38 km/hWięcej o mnie.
Mój rower
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad6 - 0
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień6 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj11 - 0
- 2024, Kwiecień9 - 0
- 2024, Marzec3 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2024, Styczeń4 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień8 - 0
- 2023, Sierpień24 - 0
- 2023, Lipiec13 - 0
- 2023, Czerwiec8 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień12 - 0
- 2023, Marzec11 - 0
- 2023, Luty7 - 0
- 2023, Styczeń9 - 0
- 2022, Grudzień20 - 0
- 2022, Listopad24 - 0
- 2022, Październik12 - 0
- 2022, Wrzesień8 - 0
- 2022, Sierpień14 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec8 - 0
- 2022, Maj8 - 0
- 2022, Kwiecień1 - 0
- 2022, Marzec2 - 0
- 2022, Luty4 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik6 - 0
- 2021, Wrzesień5 - 0
- 2021, Sierpień10 - 0
- 2021, Lipiec5 - 0
- 2021, Czerwiec12 - 0
- 2021, Maj6 - 0
- 2021, Kwiecień1 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Grudzień5 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Lipiec2 - 0
- 2020, Czerwiec2 - 0
- 2020, Maj1 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2019, Grudzień5 - 0
- 2019, Październik1 - 0
- 2019, Wrzesień2 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec3 - 0
- 2019, Czerwiec4 - 0
- 2019, Maj7 - 0
- 2019, Kwiecień6 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Sierpień12 - 2
- 2018, Lipiec7 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj5 - 0
- 2018, Kwiecień2 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad2 - 0
- 2017, Październik2 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień11 - 1
- 2017, Lipiec7 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj12 - 0
- 2017, Kwiecień8 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty3 - 0
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad6 - 0
- 2016, Październik3 - 0
- 2016, Wrzesień6 - 0
- 2016, Sierpień21 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 3
- 2016, Maj12 - 0
- 2016, Kwiecień6 - 0
- 2016, Marzec9 - 2
- 2016, Luty4 - 1
- 2016, Styczeń5 - 2
- 2015, Grudzień4 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik3 - 0
- 2015, Wrzesień4 - 0
- 2015, Sierpień3 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj7 - 0
- 2015, Kwiecień5 - 0
- 2015, Marzec6 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik9 - 2
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień17 - 0
- 2014, Lipiec17 - 0
- 2014, Czerwiec20 - 3
- 2014, Maj17 - 0
- 2014, Kwiecień18 - 0
- 2014, Marzec17 - 0
- 2014, Luty20 - 0
- 2014, Styczeń10 - 2
- 2013, Grudzień16 - 0
- 2013, Listopad13 - 0
- 2013, Październik14 - 0
- 2013, Wrzesień18 - 3
- 2013, Sierpień6 - 0
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2013, Marzec19 - 0
- 2013, Luty20 - 0
- 2013, Styczeń22 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad16 - 0
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień21 - 10
- 2012, Sierpień24 - 1
- 2012, Lipiec28 - 0
- 2012, Czerwiec26 - 1
- 2012, Maj25 - 1
- 2012, Kwiecień17 - 0
- 2012, Marzec25 - 3
- 2012, Luty4 - 0
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień16 - 0
- 2011, Listopad19 - 3
- 2011, Październik24 - 0
- 2011, Wrzesień20 - 0
- 2011, Sierpień28 - 0
- 2011, Lipiec25 - 4
- 2011, Czerwiec25 - 0
- 2011, Maj26 - 0
- 2011, Kwiecień19 - 0
- 2011, Marzec25 - 0
- 2011, Luty16 - 0
- 2011, Styczeń9 - 0
- 2010, Grudzień18 - 0
- 2010, Listopad26 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień18 - 0
- 2010, Sierpień27 - 0
- 2010, Lipiec29 - 0
- 2010, Czerwiec29 - 0
- 2010, Maj25 - 0
- 2010, Kwiecień26 - 0
- 2010, Marzec22 - 0
- 2010, Luty20 - 0
- 2010, Styczeń16 - 0
- 2009, Grudzień17 - 0
- 2009, Listopad27 - 0
- 2009, Październik25 - 0
- 2009, Wrzesień21 - 0
- 2009, Sierpień26 - 1
- 2009, Lipiec28 - 0
- 2009, Czerwiec24 - 0
- 2009, Maj25 - 1
- 2009, Kwiecień29 - 0
- 2009, Marzec23 - 0
- 2009, Luty18 - 0
- 2009, Styczeń18 - 0
- 2008, Grudzień13 - 0
- 2008, Listopad18 - 0
- 2008, Październik25 - 1
- 2008, Wrzesień28 - 0
- 2008, Sierpień22 - 0
- 2008, Lipiec19 - 2
- 2008, Czerwiec5 - 0
- 2008, Maj27 - 2
- 2008, Kwiecień27 - 1
- 2008, Marzec26 - 0
- 2008, Luty17 - 0
- 2008, Styczeń27 - 1
Wpisy archiwalne w kategorii
Slovensky Raj
Dystans całkowity: | b.d. |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 0 |
Średnio na aktywność: | 0.00 km |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Zmiana aresu
Niedziela, 13 maja 2018 · dodano: 13.05.2018 | Komentarze 0
Zapraszam na nowy blog o moich podróżach
Górskie wyprawy Garego
Kategoria Tatry, Świnoujście - Hel 2012, Slovensky Raj, România 2017, România 2014, Hungary - România 2015, Hungary - Budapest, Góry, Dookoła Tatr 2011, Bieszczady, Bez Roweru, Vysoké Tatry 2016
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Via Ferrata Kysel
Czwartek, 15 czerwca 2017 · dodano: 10.07.2017 | Komentarze 0
Plany na długi czerwcowy
weekend były już w lutym… Via ferrata w Słowackim Raju i grań Rohaczy…
Wreszcie nadszedł ten dzień. Wybieram się z Wiolą, bo reszta ekipy się posypała. Wyjeżdżamy koło czwartej i kierujemy się na Stary Smokovec. W Starym Smokowcu robimy krótki postój by kupić ubezpieczenie na kolejny rok - tylko siedemnaście euro. Jednak zastanawiamy się co robić dalej, bo znów pogoda krzyżuje plany. Szlaki na Słowacji dopiero jutro będą otwarte powyżej schronisk, a z drugiej strony jest dość późno by iść w góry .Obieramy kierunek na Podlesok czyli na Słowacki Raj, trzymamy się planu.
Auto zostawiamy na parkingu kupujemy bilety do Parku i osobno na Ferratę. Więc w drogę. Musimy się dostać najpierw na Kláštorisko, obieramy niebieski szlak przez Prielom Hornádu.
Szlak wiedzie obok rzeki gdzie znajdują się łańcuchy i stupaczki, czyli stalowe kładki wbite w skałę. Po drodze mijamy miejsce gdzie siedemnastego lipca 2015 roku doszło do tragedii, rozbił się śmigłowiec Horskiej Zachrannej Sluzby.
Po godzinie docieramy do rozwidlenia szlaków przy wielkim moście.
Chwile przerwy parę zdjęć i ruszamy dalej. Ruszamy na żółty szlak. Tempo mamy dobre bo już po dwudziestu minutach docieramy do ruin klasztoru. Przechodzimy przez polanę do Chaty pod Klastoriskom. Na chwilę zatrzymujemy się.
Na polanie znajdują się ruiny klasztoru kartuzów z przełomu XIII i XIV stulecia. W przeszłości znajdowała się tam osada zakonna, istniał też mały gród określany w dokumentach jako castrum Lethon ("zamek letański"). Podczas najazdu tatarskiego w 1241 był schronieniem mieszkańców okolicznych wiosek, stąd nazwano później okolicę Lapis Refugii ("Skała schronienia"). Później gród przejęli kartuzi, którzy wybudowali tam swój klasztor (ok. 1307). W XV wieku klasztor zniszczyli husyci, ale zdołano go odbudować. Położenie klasztoru, z dala od innych siedzib ludzkich, sprawiło, że obiekt ten co jakiś czas padał ofiarą napadów rabunkowych. Ostatecznie w lipcu 1543 na polecenie władz biskupich ze Spiskiej Kapituły klasztor zniszczono, a zakonnicy przenieśli się do Czerwonego Klasztoru, gdzie również mieli swoją siedzibę. Pozostałe budynki popadły w ruinę i nic z nich do dzisiaj nie pozostało.
W 1922 r. oddział Karpathenvereinu ze Spiskiej Nowej Wsi wybudował pierwsze, dość prymitywne schronisko na Klasztorzysku, nazwane następnie schroniskiem Béli Hajtsa. W krótkim czasie Klasztorzysko stało się głównym ośrodkiem ruchu turystycznego w Słowackim Raju. 16 maja 1926 r. przy udziale delegacji turystów z całej Czechosłowacji i wielu mieszkańców okolicznych miejscowości położony został na Klasztorzysku kamień węgielny pod nowe schronisko górskie KČST, które zostało oddane do użytku pod koniec 1929 r. Spłonęło ono podczas słowackiego powstania narodowego 14 października 1944 r., ostrzelane przez hitlerowców. Odbudowano je po wojnie.
Ruszamy dalej, najpierw idziemy niebieskim szlakiem, gdzie na rozwidleniu wybieramy żółty szlak i schodzimy ostro w dół.
Szlak chwilami jest ubezpieczony łańcuchami. W końcu docieramy… Jeszcze przechodzimy drewniana kładkę ido miejsca gdzie widnieje tablica z informacją o Via Ferracie Kysel.
Po czterdziestoletniej przerwie ponownie otwarto szlak przez wąwóz Kysel w Słowackim Raju. Zamknięto go po pożarze w 1976 roku.
Kierujemy się szlakiem… zielony kwadrat z linią diagonalną w środku. Samo wejście na drogę, gdzie wiedzie szlak jest mało widocznie, ale udaje się wśród zarośli go znaleźć.
Przechodzimy kawałek i już ukazuje się ferrata. W końcu możemy użyć naszego sprzętu. Szybkie szkolenie Wioli bo jest pierwszy raz na ferracie. Ja już miałem do czynienia z ferratą… Martinské hole, ale nie była ona jakąś super. Zobaczymy jak tu będzie. No i co? Nauczeni, przygotowani… Wpinamy się do stalowych lin umocowanych do skał i ruszamy.
Metalowe klamry, po których wiedzie ferrata są umieszczone maksymalnie około trzech metrów nad dnem wąwozu.
Ten odcinek prowadzi przez najpiękniejsze skalne szczeliny w Słowackim Raju - tzw. Ciemnicę.
Chwilami ferrata się kończy i trzeba iść dnem Wąwozu, pokonując stosy powalonych pni.
Potem dłuższy odcinek prowadzi do Obrovskiego wodospadu.
Tutaj też znajduje się miejsce z najwyżej położonymi klamrami nad dnem wąwozu - dwadzieścia metrów wysokości…
wchodzimy do góry i tu ferrata się kończy. Ferrata nie jest trudna, ale o wiele ciekawsza od tej ferraty Martinskéhole.
Dalej trasa prowadzi żółtym, a potem niebieskim szlakiem do Klasztorzyska. Wracamy na parking na Podlesok.
Na parkingu zastanawiamy się co jutro robić ? Prognozy zapowiadają się mało ciekawie. Deszcz, a w wyższych partiach śnieg.
Postanawiamy jechać na Nova Lesna, ale przed tym jeszcze robimy słowackie zakupy… Nadchodzi wieczór. Siedzimy w pokoju zastanawiając się co jutro robić. Z Rohaczy rezygnujemy. Pomysłu zbytnio nie ma…
Wstaniemy wcześnie rano i podejmiemy decyzje…
Wreszcie nadszedł ten dzień. Wybieram się z Wiolą, bo reszta ekipy się posypała. Wyjeżdżamy koło czwartej i kierujemy się na Stary Smokovec. W Starym Smokowcu robimy krótki postój by kupić ubezpieczenie na kolejny rok - tylko siedemnaście euro. Jednak zastanawiamy się co robić dalej, bo znów pogoda krzyżuje plany. Szlaki na Słowacji dopiero jutro będą otwarte powyżej schronisk, a z drugiej strony jest dość późno by iść w góry .Obieramy kierunek na Podlesok czyli na Słowacki Raj, trzymamy się planu.
Auto zostawiamy na parkingu kupujemy bilety do Parku i osobno na Ferratę. Więc w drogę. Musimy się dostać najpierw na Kláštorisko, obieramy niebieski szlak przez Prielom Hornádu.
Szlak wiedzie obok rzeki gdzie znajdują się łańcuchy i stupaczki, czyli stalowe kładki wbite w skałę. Po drodze mijamy miejsce gdzie siedemnastego lipca 2015 roku doszło do tragedii, rozbił się śmigłowiec Horskiej Zachrannej Sluzby.
Po godzinie docieramy do rozwidlenia szlaków przy wielkim moście.
Chwile przerwy parę zdjęć i ruszamy dalej. Ruszamy na żółty szlak. Tempo mamy dobre bo już po dwudziestu minutach docieramy do ruin klasztoru. Przechodzimy przez polanę do Chaty pod Klastoriskom. Na chwilę zatrzymujemy się.
Na polanie znajdują się ruiny klasztoru kartuzów z przełomu XIII i XIV stulecia. W przeszłości znajdowała się tam osada zakonna, istniał też mały gród określany w dokumentach jako castrum Lethon ("zamek letański"). Podczas najazdu tatarskiego w 1241 był schronieniem mieszkańców okolicznych wiosek, stąd nazwano później okolicę Lapis Refugii ("Skała schronienia"). Później gród przejęli kartuzi, którzy wybudowali tam swój klasztor (ok. 1307). W XV wieku klasztor zniszczyli husyci, ale zdołano go odbudować. Położenie klasztoru, z dala od innych siedzib ludzkich, sprawiło, że obiekt ten co jakiś czas padał ofiarą napadów rabunkowych. Ostatecznie w lipcu 1543 na polecenie władz biskupich ze Spiskiej Kapituły klasztor zniszczono, a zakonnicy przenieśli się do Czerwonego Klasztoru, gdzie również mieli swoją siedzibę. Pozostałe budynki popadły w ruinę i nic z nich do dzisiaj nie pozostało.
W 1922 r. oddział Karpathenvereinu ze Spiskiej Nowej Wsi wybudował pierwsze, dość prymitywne schronisko na Klasztorzysku, nazwane następnie schroniskiem Béli Hajtsa. W krótkim czasie Klasztorzysko stało się głównym ośrodkiem ruchu turystycznego w Słowackim Raju. 16 maja 1926 r. przy udziale delegacji turystów z całej Czechosłowacji i wielu mieszkańców okolicznych miejscowości położony został na Klasztorzysku kamień węgielny pod nowe schronisko górskie KČST, które zostało oddane do użytku pod koniec 1929 r. Spłonęło ono podczas słowackiego powstania narodowego 14 października 1944 r., ostrzelane przez hitlerowców. Odbudowano je po wojnie.
Ruszamy dalej, najpierw idziemy niebieskim szlakiem, gdzie na rozwidleniu wybieramy żółty szlak i schodzimy ostro w dół.
Szlak chwilami jest ubezpieczony łańcuchami. W końcu docieramy… Jeszcze przechodzimy drewniana kładkę ido miejsca gdzie widnieje tablica z informacją o Via Ferracie Kysel.
Po czterdziestoletniej przerwie ponownie otwarto szlak przez wąwóz Kysel w Słowackim Raju. Zamknięto go po pożarze w 1976 roku.
Kierujemy się szlakiem… zielony kwadrat z linią diagonalną w środku. Samo wejście na drogę, gdzie wiedzie szlak jest mało widocznie, ale udaje się wśród zarośli go znaleźć.
Przechodzimy kawałek i już ukazuje się ferrata. W końcu możemy użyć naszego sprzętu. Szybkie szkolenie Wioli bo jest pierwszy raz na ferracie. Ja już miałem do czynienia z ferratą… Martinské hole, ale nie była ona jakąś super. Zobaczymy jak tu będzie. No i co? Nauczeni, przygotowani… Wpinamy się do stalowych lin umocowanych do skał i ruszamy.
Metalowe klamry, po których wiedzie ferrata są umieszczone maksymalnie około trzech metrów nad dnem wąwozu.
Ten odcinek prowadzi przez najpiękniejsze skalne szczeliny w Słowackim Raju - tzw. Ciemnicę.
Chwilami ferrata się kończy i trzeba iść dnem Wąwozu, pokonując stosy powalonych pni.
Potem dłuższy odcinek prowadzi do Obrovskiego wodospadu.
Tutaj też znajduje się miejsce z najwyżej położonymi klamrami nad dnem wąwozu - dwadzieścia metrów wysokości…
wchodzimy do góry i tu ferrata się kończy. Ferrata nie jest trudna, ale o wiele ciekawsza od tej ferraty Martinskéhole.
Dalej trasa prowadzi żółtym, a potem niebieskim szlakiem do Klasztorzyska. Wracamy na parking na Podlesok.
Na parkingu zastanawiamy się co jutro robić ? Prognozy zapowiadają się mało ciekawie. Deszcz, a w wyższych partiach śnieg.
Postanawiamy jechać na Nova Lesna, ale przed tym jeszcze robimy słowackie zakupy… Nadchodzi wieczór. Siedzimy w pokoju zastanawiając się co jutro robić. Z Rohaczy rezygnujemy. Pomysłu zbytnio nie ma…
Wstaniemy wcześnie rano i podejmiemy decyzje…
Kategoria Góry, Slovensky Raj
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Zimowy Slovenský raj
Wtorek, 27 grudnia 2016 · dodano: 22.01.2017 | Komentarze 0
Dziś drugi dzień i …, co tu robić, pomysłu zbytnio nie ma. W Tatrach
szaleje wiatr, więc nie ma się co pchać. Wpadam na pomysł by pojechać na dobrze
mi znane tereny. Byłem już tam dwa razy, ale nigdy zimą. Postanowione. Jedziemy
na Słowacki Raj - Podlesok. Przyjeżdżamy na parking, stąd prowadzi szlak w kierunku Sucha Bela. Ruszamy.
W sumie już na samym początku szlaku zakładamy raki, chwilami lód, a potem już tylko sam lód.
Pojawiają się pierwsze drewniane kładki, podesty. Ślisko trzeba uważać, rakiem trzeba dobrze celować w drewniane podesty, by nie wywinąć orła i nie zlecieć w dół.
W końcu docieramy do pierwszej drabinki przy Misowych Wodospadach (Misové vodopády). Wow, jakie fajne lodospady, myślę sobie fajnie by było się tam wdrapać. Lecz idziemy dalej, wchodzimy na drabinkę i pniemy się do góry… dalej,
dalej w górę potoku. Idąc pokonujemy kolejne drewniane podesty.
Nagle natrafiamy na to cudo… Nie ruszam się stąd !!! Muszę tam wleźć.
Piękny lodospad. Wyciągam swój czekan, biorę od Wioli jej czekan i zaczynam wspinaczkę. To jest coś pięknego. To mi się naprawdę podoba.
Choć bez zabezpieczeń, podoba mi się to bardzo, każdy ruch przemyślany trzy razy, wbijam czekan i pnę się w górę. Wspiąłem się prawie do połowy, chciałoby się wspinać wyżej, ale nasuwa się pytanie jak potem zejść… Dobra innym razem spróbuję z liną. Powoli schodzę w dół. Następny próbuje Krzysiek, ale szybko rezygnuje - brak zabezpieczenia, może to go przeraża. W sumie nie dziwię się. Nie każdy jest takim wariatem jak ja.
Potem Wiola…
Dobrze jej idzie, ale nie wchodzi dość wysoko. Ja idę jeszcze raz, naprawdę kręci mnie to… mógłbym tak cały dzień. Wspinam się jeszcze wyżej. Idę na żywioł. Tak wiem niektórzy pomyślą debil, świr i cholera wie co jeszcze. Szczerze mam to gdzieś. Każdy robi co lubi.
„No risk, no fun”. „W górach można stracić życie, na nizinach je przegapić”.
Jestem już dość wysoko, nie ma co przeginać. Schodzę. Schodzenie najgorsze. Wbijanie czekana przy schodzeniu… hmm. Trzeba użyć większej siły przy małym zamachu czekanem i potem się opuszczać, daje po rękach. W jednym kawałku schodzę na dół. Było extra. Ja chce jeszcze raz… Kiedy indziej.
Idziemy dalej, mijamy wąskie przejście i docieramy do kolejnej drabinki.
Krzysiek pognał gdzieś do przodu. Mijają nas jacyś ludzie. Docieramy do kolejnej drabinki i kolejnego przepięknego lodospadu. Nie podaruje muszę wejść. Wspinam się.
Dość krótki może z 10 max 15 metrów. Krzysiek idzie po drabince. Wiola też chce wejść, więc schodzę na dół by podać jej czekany. Co się stało chwilę potem chyba wszystkim zmroziło krew w żyłach. A najbardziej Wioli. Gdy schodzę w dół Wiola staje na lodzie. Pod cienką warstwą lodu płynie strumień. Nie widziałem tego jak wchodzi ale usłyszałem jak załamuje się pod nią lód. W tym momencie się obróciłem i widzę Wiole po pas w wodzie… Ale jak szybko wleciała tak szybko wyskoczyła. Dość zwinnie to zrobiła. Całe szczęście, że nic się nie stało, nawet nie zdążyła się przemoczyć. Jedynie trochę w butach mokro. No nie powiem, śmiechu trochę było, ale przez chwilę przerażenie też . Nawet się wspięła po lodospadzie, a potem ja jeszcze drugi raz.Wiola szybko się przebiera i ruszamy dalej. W końcu docieramy na polankę Suchá Belá (959 m.n.p.m.). Chwila przerwy i schodzimy niebieskim szlakiem w stronę parkingu.
Będąc na Słowacji nie można zapomnieć o Mojej tradycji. Jedziemy na zakupy, a potem do pensjonatu na zasłużony odpoczynek, bo dziś się działo…
W sumie już na samym początku szlaku zakładamy raki, chwilami lód, a potem już tylko sam lód.
Pojawiają się pierwsze drewniane kładki, podesty. Ślisko trzeba uważać, rakiem trzeba dobrze celować w drewniane podesty, by nie wywinąć orła i nie zlecieć w dół.
W końcu docieramy do pierwszej drabinki przy Misowych Wodospadach (Misové vodopády). Wow, jakie fajne lodospady, myślę sobie fajnie by było się tam wdrapać. Lecz idziemy dalej, wchodzimy na drabinkę i pniemy się do góry… dalej,
dalej w górę potoku. Idąc pokonujemy kolejne drewniane podesty.
Nagle natrafiamy na to cudo… Nie ruszam się stąd !!! Muszę tam wleźć.
Piękny lodospad. Wyciągam swój czekan, biorę od Wioli jej czekan i zaczynam wspinaczkę. To jest coś pięknego. To mi się naprawdę podoba.
Choć bez zabezpieczeń, podoba mi się to bardzo, każdy ruch przemyślany trzy razy, wbijam czekan i pnę się w górę. Wspiąłem się prawie do połowy, chciałoby się wspinać wyżej, ale nasuwa się pytanie jak potem zejść… Dobra innym razem spróbuję z liną. Powoli schodzę w dół. Następny próbuje Krzysiek, ale szybko rezygnuje - brak zabezpieczenia, może to go przeraża. W sumie nie dziwię się. Nie każdy jest takim wariatem jak ja.
Potem Wiola…
Dobrze jej idzie, ale nie wchodzi dość wysoko. Ja idę jeszcze raz, naprawdę kręci mnie to… mógłbym tak cały dzień. Wspinam się jeszcze wyżej. Idę na żywioł. Tak wiem niektórzy pomyślą debil, świr i cholera wie co jeszcze. Szczerze mam to gdzieś. Każdy robi co lubi.
„No risk, no fun”. „W górach można stracić życie, na nizinach je przegapić”.
Jestem już dość wysoko, nie ma co przeginać. Schodzę. Schodzenie najgorsze. Wbijanie czekana przy schodzeniu… hmm. Trzeba użyć większej siły przy małym zamachu czekanem i potem się opuszczać, daje po rękach. W jednym kawałku schodzę na dół. Było extra. Ja chce jeszcze raz… Kiedy indziej.
Idziemy dalej, mijamy wąskie przejście i docieramy do kolejnej drabinki.
Krzysiek pognał gdzieś do przodu. Mijają nas jacyś ludzie. Docieramy do kolejnej drabinki i kolejnego przepięknego lodospadu. Nie podaruje muszę wejść. Wspinam się.
Dość krótki może z 10 max 15 metrów. Krzysiek idzie po drabince. Wiola też chce wejść, więc schodzę na dół by podać jej czekany. Co się stało chwilę potem chyba wszystkim zmroziło krew w żyłach. A najbardziej Wioli. Gdy schodzę w dół Wiola staje na lodzie. Pod cienką warstwą lodu płynie strumień. Nie widziałem tego jak wchodzi ale usłyszałem jak załamuje się pod nią lód. W tym momencie się obróciłem i widzę Wiole po pas w wodzie… Ale jak szybko wleciała tak szybko wyskoczyła. Dość zwinnie to zrobiła. Całe szczęście, że nic się nie stało, nawet nie zdążyła się przemoczyć. Jedynie trochę w butach mokro. No nie powiem, śmiechu trochę było, ale przez chwilę przerażenie też . Nawet się wspięła po lodospadzie, a potem ja jeszcze drugi raz.Wiola szybko się przebiera i ruszamy dalej. W końcu docieramy na polankę Suchá Belá (959 m.n.p.m.). Chwila przerwy i schodzimy niebieskim szlakiem w stronę parkingu.
Będąc na Słowacji nie można zapomnieć o Mojej tradycji. Jedziemy na zakupy, a potem do pensjonatu na zasłużony odpoczynek, bo dziś się działo…
Kategoria Góry, Slovensky Raj, Tatry
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Tomášovský výhľad
Wtorek, 5 maja 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 0
Wstajemy nie za wcześnie, nie za późno, choć sił i chęci mało. W końcu udaje się nam zebrać z łóżek.Dziś węgdrówkę zaczynamy w miejscowości Čingov (504 m n.p.m.), która stanowi bazę wypadową dla wschodniej części szlaków Słowackiego Raju.
Stąd też mamy możliwość okrężnej wędrówki, dłuższej lub krótszej, z nawrotem w Letanowskim Młynie (wariant dłuższy), albo z zejściem za Tomaszowskim Widokiem w okolice doliny Białego Potoku (wariant krótszy). W obu wariantach wracamy fragmentem Przełomu Hornadu.
Najpierw kierujemy się na nieodległy stąd Tomášovský výhľad.
Znajdujemy żółty szlak, który prowadzić nas będzie grzbietem wznoszącym się nad Hornadem po południowej stronie.
Około godziny dziewiątej wchodzimy na skalny taras Tomaszowskiego Widoku (Tomášovský výhľad) utworzony ręką natury na południowym zboczu Ludmanky. Wznosi się on ponad 200 metrów nad doliną Hornadu opadając ku niej imponującym, podciętym urwiskiem.
Południowe ściany Tomaszowskiego Widoku są popularne wśród wspinaczy, którzy wytyczyli na nich około 100 dróg wspinaczkowych o różnym stopniu trudności. Jako pierwsi pokonali ją 8 października 1938 roku A. Brnčal, A. Huba i E. Leschinský. Na tych ścianach pod tarasem Tomaszowskiego Widoku znajduje się jaskinia Michalova diera.
Dalej podążamy zielonym szlakiem i dochodzimy do rozstaju dróg pod Tomašovským výhľadom
Idziemy teraz niebieskim szlakiem, zacisznym lasem. Słychać tylko wody Hornadu uderzające o skalne zakola, gdzieniegdzie powtarzane z echem odbijanym od ścian zalewanej nadbrzeżnej groty. W końcu dochodzimy do stupaczek nad Zaciszem (Stúpačky nad Tíšinou).
Na kolejne stupaczki nie musimy długo czekać. Po paru minutach docieramy przed stupaczki przy Jaskini (Stúpačky pri Jaškyni).
Dalej mamy emocjonujące stupaczki pod Młynem (Stúpačky pod Mlynom). Wcale nie tak łatwo przejść po wąskich stupaczkach, wyzwala to szczyptę adrenaliny. Dawka emocji udziela się i potęguje satysfakcję z każdego kroku.
Po przejściu dochodzimy do polanki, przechodzimy przez murowany mostek, który wybudowano w 1995 roku w miejscu wcześniejszego zniszczonego w 1944 roku podczas Słowackiego Powstania Narodowego i po chwili znajdujemy się przy Letanowskim Młynie.
Letanowski Młyn (Letanovský mlyn) to polana położona na wysokości 523 m n.p.m. w miejscu, w którym do Hornadu uchodzi Trstený potok. Na początku XIX wieku stał na niej młyn wodny, który spalił się i nie został już odbudowany. Zachowały się jedynie jego resztki. Oprócz bufetu stoi tu obecnie kilka prywatnych domów dysponujących kwaterami dla turystów.
Dalej niebieskim szlakiem kierujemy się na Klaštorisko.
Idziemy zalesionym zboczem. Na bardziej urwistych fragmentach korzystamy z umocowanych drabinek z drewna,
Nieco dalej, za metalową kładką oporęczowaną łańcuchem pokonujemy kolejny szereg stupaczek wspinających się po skalnej ścianie.
Pokonujemy też mostki.
Dalsza trasa wiedzie dnem Klasztorskiego Wądołu (Kláštorská roklina), przez który wiedzie jednokierunkowy szlak koloru zielonego. Wąwozem tym spływa potok zasilający wody Hornadu, mający źródła pod Kláštorskiem. Roklina ta liczy 1,5 km długości i posiada 224 m różnicy wzniesień. Naszpikowana jest różnymi atrakcjami, a przede wszystkim sporo w niej wodospadów. Kláštorská roklina znana była od dawna, ale udostępniona do turystycznego zwiedzania została dopiero w 1960 roku. Pierwszym krokiem do tego stało się wybudowanie mostu linowego (Lanová Lávka) nad Hornadem u wylotu Kláštorskiej rokliny.
.
Na niewielkim, początkowym fragmencie wąwozu wraz z zielonymi znakami biegną żółte znaki, które po około 100 metrach odchodzą na prawo i prowadzą na Kláštorsko łatwiejszą drogą powyżej dna wąwozu. Tymczasem na naszym zielonym szlaku pojawiają się drewniane drabinki pełniące funkcje stopni, czy też kładek nad bystrym potokiem. Gdzieniegdzie, gdzie dno doliny jest bardziej płaskie w korycie potoku leżą pniaczki, przydatne szczególnie przy wyższym poziomie płynącej wody. Dziś wygodniej idzie się brodząc, na co pozwala płycizna potoku.
Klasztorski Wądół nie jest długi, sprawnie przechodzimy od jednego do drugiego wodospadu. Zaczynamy od Wodospadu Odkrywców (Vodopád Objaviteľov) o wysokości 11,5 m wysokości. Potem mamy Wodospad Antona Straki (Strakov vodopád) o wysokości 13 m.
Anton Straka był autorem przewodnika po Słowacji z 1921 roku opisującego m.in. Słowacki Raj. Poświęcony mu wodospad pokonujemy korzystając z drabiny ustawionej po lewej stronie wodnych strug.
Po paru minutach później dochodzimy pod Wodospad Tęczowy (Dúhový vodopád) wysoki na 8,5 m.
Obok niego mamy dwie drabinki ustawione jedna nad drugą o kącie nachylenia znacznie mniejszym niż wcześniejsze, ale nie można na nich przyjąć wyprostowanej postawy. Wychodząc po szczebelkach podpieramy się na rękach.
Dalej poprzez kaskády Gustáva Nedobrého poświęcone nauczycielowi i propagatorowi nazwy Słowacki Raj docieramy pod Wodospad Mały (Malý vodopád) o wysokości 3 m. Następnie pokonujemy Wodospad Omszały (Machový vodopád) mający 6 m wysokości. Ponad tym wodospadem wąwóz rozszerza się. Idziemy jeszcze krótko korytem potoku, po czym odchodzimy nieco na lewo od niego i przez chwilkę dość ostro podchodzimy zbocze. Po prawej widzimy ostatni z wodospadów - Wodospad Kartuzów (Kartuziánsky vodopád) o wysokości 4 m. Zaraz potem wychodzimy z wąwozu.
Powyżej Wodospadu Kartuzów pozostaje jeszcze krótka wędrówka lasem i wychodzimy na rozległą polanę położoną w sercu Słowackiego Raju. Nazywa się ona Kláštorisko (775 m n.p.m.). Na jej dolnym skraju ścielą się ruiny klasztoru kartuzów z przełomu XIII i XIV stulecia. W tamtych czasach znajdowała się tutaj osada zakonna.
Dzisiaj stanowi ona istotny punkt na mapie turystycznej Słowackiego Raju, skupiający szlaki turystyczne oraz oferujący bazę noclegową i gastronomiczną.
Przed trzynastą wchodzimy do schroniska - Chaty Kláštorisko. Zasiadamy w nim na dłużej, odpoczywamy.
Po dłuższym odpoczynku pora wracać w stronę Čingov.
Kategoria Slovensky Raj
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Podlesok - Suchá Belá
Poniedziałek, 4 maja 2015 · dodano: 14.06.2015 | Komentarze 0
Już dawno był pomysł, żeby wybrać się na wycieczkę na Słowację, a dokładnie na Słowacki Raj.Wreszcie przyszedł ten moment… Wstajemy koło 7, bo prędzej nam się nie chciało, pakujemy się i w drogę.
Około trzynastej docieramy do Podlesok u wrót Słowackiego Raju, gdzie zaczyna się szlak Suchá Belá.
Suchá Belá to wapienna, krasowa dolina, która na znacznej długości ma charakter skalnego wąwozu. Jej nazwa pochodzi od potoku, który wyciął w mezozoicznych skałach ten fantastyczny wąwóz - Suchá Belá, co znaczy po naszemu Sucha Biała.
Wąwóz ten podobnie jak inne w Słowackim Raju długo był niedostępny. Dopiero w 1900 roku pewien nauczyciel, taternik i działacz turystyczny - Martin Róth z Nowej Wsi Spiskiej wraz z grupą turystów podjął pierwszą próbę zagłębienia się w weń, ale doszli wówczas jedynie do Misowych Wodospadów (słow. Misové vodopády), które okazały się przeszkodą nie do pokonania. Cały wąwóz Suchá Belá udało się przejść dopiero 10 lat później, zaś Martin Róth stał się głównym inicjatorem udostępniania dzikich kanionów Słowackiego Raju i budowy w nich różnego rodzaju ułatwień i pomocy umożliwiających ich przebycie.
Zaczynamy wędrówkę w znanym ośrodku turystycznym położonym w dolinie Wielkiej Białej Wody (słow. Veľká Biela voda) o nazwie Podlesok, należącym administracyjnie do wsi Hrabuszyce (słow. Hrabušice). Nasza trasa rozpoczyna się na wysokości 545 m n.p.m. koło kasy kempingu. Przez wąwóz Suchá Belá prowadzą zielone znaki jednokierunkowego szlaku. Zatem zaczynamy.
Najpierw idziemy ścieżką wzdłuż ogrodzenia kempingu, miedzy szosą a potokiem Suchá Belá do granicy lasu, gdzie rozpoczyna się strefa rezerwatu przyrody „Suchá Belá” (słow. Národná prírodná rezervácia Suchá Belá).
Po wejściu do rezerwatu idziemy po drewnianych kładkach i po drewnianych drabinkach.
Docieramy pod pierwszy wodospad nazwany Misowymi Wodospadami (słow. Misové vodopády) - te same, które dla pierwszych wędrowców okazały się przeszkodą nie do pokonania.
Misowe Wodospady spadają w dół kilkoma kaskadami z wysokości 29,5 metrów do kolejnych kotłów eworsyjnych zwanych potocznie misami. Od tego miejsca musimy zaprzyjaźnić się z wysokimi stalowymi drabinami i łańcuchami.
Wspinamy się przytrzymując się łańcuchami, dalej mamy bardziej pionowe drabinki i chwytamy się bezpośrednio jej szczebelków. Za drabinkami mamy pierwsze metalowe półeczki przytwierdzone do skały zwane po słowacku stúpačky. Przechodzimy po nich między skałami i dostajemy się na kolejną drabinkę, a następnie na metalową platformę i kolejną drabinkę.
Podążając dalej w górę kanionu wchodzimy niebawem na zwężenie tzw. Kaskad, czyli mniejszych wodospadzików. Wciąż do góry, poprzez nadal wartki potok, choć już mniej zasobny w wodę. Wąwóz jest jeszcze bardzo ciasny, pełen powalonych drzew, które spadły ze stromych zboczy wznoszących się ponad potokiem…
Powyżej źródełka wchodzimy na dróżkę z żółtym szlakiem. Wychodzimy na polankę Suchá Belá (959 m.n.p.m.).
Koło godziny siedemnastej kończymy wędrówkę.
Najwyższa pora poszukać noclegu, zastanawiamy się nad namiotem. Ale na namiot jeszcze za zimno i nie ma zbytnio gdzie. Postanawiamy szukać noclegu w jakimś domku. Na początku nie idzie nam to łatwo, ale po ponad godzinnym szukaniu, jadąc jakąś leśną droga docieramy do jakiegoś domku, gdzie myśleliśmy, że na pewno się uda, lecz niestety nie ma miejsc. Podają nam inny adres gdzie są wolne miejsca. Wracamy więc leśną drogą i jedziemy, jedziemy. Hmmm, i gdzie to jest?. Zrezygnowani już fuksem natrafiamy na prawidłową ulice.
Załatwiamy nocleg i szczęśliwi udajemy się jeszcze na zakupy.
Kategoria Slovensky Raj, Bez Roweru