Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 45075.86 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.11 km/h
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gary.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2016

Dystans całkowity:219.39 km (w terenie 40.00 km; 18.23%)
Czas w ruchu:10:46
Średnia prędkość:20.38 km/h
Maksymalna prędkość:42.20 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:43.88 km i 2h 09m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
38.32 km 0.00 km teren
01:44 h 22.11 km/h:
Maks. pr.:42.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice

Sobota, 26 listopada 2016 · dodano: 04.12.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
34.06 km 0.00 km teren
01:55 h 17.77 km/h:
Maks. pr.:34.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice i okolice

Wtorek, 22 listopada 2016 · dodano: 04.12.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
32.26 km 0.00 km teren
01:32 h 21.04 km/h:
Maks. pr.:37.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice

Niedziela, 20 listopada 2016 · dodano: 04.12.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
97.61 km 40.00 km teren
04:48 h 20.34 km/h:
Maks. pr.:40.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice i okolice

Środa, 9 listopada 2016 · dodano: 09.11.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
17.14 km 0.00 km teren
00:47 h 21.88 km/h:
Maks. pr.:37.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice i okolice

Sobota, 5 listopada 2016 · dodano: 09.11.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Volovec 2064 m.n.p.m.

Wtorek, 1 listopada 2016 · dodano: 27.11.2016 | Komentarze 0

W pewną mroźną noc, gdy ludzie już spali, postanowiłem wybrać się na kolejną wyprawę w Tatry, tym razem Zachodnie. Po drodze zabieram jeszcze dwójkę towarzyszy owej wyprawy. W sumie towarzyszki, dwie Wiole.
Po drugiej docieramy na parking na Siwej Polanie.Chwila relaksu w samochodzie i przed trzecią ruszamy na szlak. Z Siwej Polany kierujemy się zielonym szlakiem na Polanę Chochołowską - jedną z ciekawszych i zarazem najdłuższych dolin Tatr Polskich.
Nazwa doliny pochodzi od położonej kilkanaście kilometrów dalej wsi Chochołów. Cała dolina ze względu na ukształtowanie oraz sporą ilość polan i hal była jednym z większych ośrodków pasterstwa w Tatrach, toteż jej główną atrakcją turystyczną jest pasterstwo góralskie z typowym budownictwem form zwyczajowych i gospodarczych. Najwięcej ciekawych obiektów znajduje się na Polanie Chochołowskiej, usytuowanej w górnej partii doliny. W 1875 roku stało tutaj 17 budowli tego typu, w dwudziestoleciu międzywojennym było ich już 60. W latach pięćdziesiątych XX wieku wypasano na niej 600 owiec i 140 krów.
Obecnie jest to jedyne miejsce w Tatrach, gdzie nadal prowadzi się na większą skalę pasterstwo, co zapobiega zarastaniu łąk. Jest to możliwe dzięki temu, że teren, pomimo ustawowego włączenia do TPN (Tatrzański Park Narodowy), należy do Wspólnoty Leśnej Uprawnionych Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie (TPN jedynie nadzoruje działalność wspólnoty).
Po czwartej dochodzimy do Schroniska na Polanie Chochołowskiej (1148 m).
Pierwsze schronisko powstawało na południowym krańcu Polany Chochołowskiej
w latach 1930-1932, wybudowane przez Warszawski Klub Narciarski.
Do oficjalnego otwarcia doszło w 1932 r., choć już wcześniej nocowali tu turyści. Budynek spłonął doszczętnie u progu końca II wojny światowej, zapalony przez pociski artyleryjskie. Kolejna budowla, dziś służąca za leśniczówkę, funkcjonowała jako schronisko Blaszyńskich w rejonie Wyżniej Bramy Chochołowskiej od roku 1946 do 1966. Kilka lat później, w 1973 r., schronisko zostało przejęte przez TPN i po krótkim czasie zaprzestano udzielania w nim noclegów.
Budynek obecnego schroniska wznoszono w latach 1951-1953. W 1955 roku, nieopodal schroniska, na Jarząbczym Potoku, wybudowano niewielką elektrownię wodną, której ulokowanie w Tatrach było pionierskim przedsięwzięciem.
23 czerwca 1983r. Dolinę Chochołowską odwiedził papież Jan Paweł II. Wydarzenie to zostało upamiętnione tablicą, znajdującą się przy wejściu do schroniska. Przed drzwiami frontowymi umiejscowione są również: tablica upamiętniająca akcję ratunkową TOPR z 11-12 lutego 1945r.(przetransportowanie rannych partyzantów ze Skrajnego Salatyna) oraz tablica, która wspomina próbę startu balonu Gwiazda Polski na Polanie Chochołowskiej z października 1938r.
W schronisku cisza, nikogo nie ma. Spędzamy tam dłuższą chwilę, jedząc wczesne śniadanie. Po piątej wyruszamy w dalszą drogę - na żółty szlak
w kierunku Grzesia. Wchodzimy w las, gdzie śniegu jest już sporo, a szlak lekko pnie się do góry, mijamy koryto rzeki.Ciemno, chłodno, lecz chwilami gorąco
z wysiłku. Mijamy skrzyżowanie szlaków, gdzie w prawo można dojść na Bobrowiecką Przełęcz, ale my idziemy w lewo, dalej żółtym szlakiem . Szlak coraz bardziej pnie się do góry. Wychodzimy z lasu i wchodzimy w piętro kosodrzewiny pomiędzy którą prowadzi wąska śnieżna ścieżka . Robi się coraz jaśniej budzi się dzień, lecz słońca nie widać. Po godzinie dochodzimy na Grzesia (Lúčna, 1653 m)



Według Wielkiej encyklopedii tatrzańskiej polska nazwa szczytu od góralskiego słowa „grześ” oznaczającego grzędę lub grzbiet. Przez polskich górali dawniej nazywany był Kończystym, przez słowackich Lúčna lub Končistá. Nazwa słowacka pochodzi od niedużej grzędy i polanki Łuczna (Lúčna), na której w 1615 stał szałas. Na szczycie od 1992 roku stoi drewniany krzyż upamiętniający konspiracyjne spotkania działaczy polskich i słowackich odbywające się w latach osiemdziesiątych XX wieku.
Kierujemy się dalej, tym razem niebieskim szlakiem na Rakoń.
Szlak z Grzesia na Rakoń prowadzi łagodną granią. Początkowo lekko schodzimy (cały czas kosodrzewina wokół nas), następnie delikatnie w górę wzdłuż Długiego Upłazu. Z czasem zanika kosodrzewina,znów lekko schodzimy w końcu ostatecznie podchodzimy na Rakoń (1879 m n.p.m.) w totalnej mgle.



Wieje zimnym wiatrem temperatura coś około minus dziesięciu stopni, więc nie ma mowy o jakimś dłuższym odpoczynku.Widoki hmm…, dookoła biało – śnieżnie
i mglisto, widoczność 20 może 30 metrów. Przed sobą powinniśmy widzieć masyw dzisiejszego szczytu, na który zmierzamy, lecz nic nie widać. Dzieli nas około czterdzieści minut. Idziemy… Kierujemy się najpierw na pobliską przełęcz Zawracie , a następnie pniemy się ostro w górę. Przed nami nikt dziś jeszcze nie szedł, przecieramy szlak. Wiatr coraz bardziej mroźny. Trzeba uważać bo po obydwóch stronach są strome zbocza
Po dziesiątej osiągamy wierzchołek Wołowca (2062 m n.p.m.)Tu już naprawdę wieje. Dosłownie Pizga złem.



Wołowiec jest zwornikiem dla trzech grani: od wschodu grani głównej
z Jarząbczym Wierchem i Łopatą, od południowej strony grani głównej
z Rohaczami oraz biegnącej w północnym kierunku bocznej północnej grani Wołowca przez Rakoń i Grzesia do Bobrowca. Ten jeden z najwyższych szczytów polskiej części Tatr Zachodnich wznosi się nad dolinami: Chochołowską, Rohacką
i Jamnicką. Od Rohacza Ostrego oddziela go Jamnicka Przełęcz (1908 m), od Łopaty Dziurawa Przełęcz (1827 m), od Rakonia przełęcz Zawracie (1863 m).
Przez polskich pasterzy szczyt ten nazywany był przeważnie Hrubym Wierchem. Słowaccy pasterze nazywali go Wołowcem i ta nazwa zwyciężyła, gdyż znalazła się na mapach sporządzonych przez austriackich kartografów.
„Widok ze szczytu Wołowca jest nadzwyczaj interesujący (...), ku południowemu zachodowi wachlarzowato rozłożona grupa urwistych Rohaczów (...), ku wschodowi Tatry Wysokie przedstawiające się jakby olbrzymia wyspa skalista...”. Tak pisał Janusz Chmielowski w 1898 roku. Pozostaje mu wierzyć na słowo.
Na koniec pamiątkowe zdjęcie na tle drogowskazu, bo tylko to było widać
i pora na powrotna drogę. Wracamy tym samym szlakiem.
Do schroniska docieramy dość szybko po dwóch godzinach. W schronisku parę ludzi, spędzamy tam sporo czasu jedząc szarlotkę.
Po piętnastej zbieramy się. Wychodzimy ze schroniska, poranne chmury uciekły odkrywając pobliskie szczyty. Wracamy… ale nie z powrotem na Wołowiec, lecz na parking do Tojci.
Kategoria Góry, Tatry