Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 45075.86 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.11 km/h
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gary.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2015

Dystans całkowity:36.47 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:01:52
Średnia prędkość:19.54 km/h
Maksymalna prędkość:33.90 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:36.47 km i 1h 52m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Zbojnícka chata 1960 m.n.p.m

Niedziela, 27 grudnia 2015 · dodano: 30.12.2015 | Komentarze 3

Parę dni temu dałem posta na forum górskim, czy nie byłby ktoś chętny jechać w Słowackie Tatry, tak po prostu z głupoty.
Wieczorem przed planowanym dniem odzew… Czy dalej aktualne?
Yyymmm… taaa…Tak…
Szybkie ustalenie szczegółów i jesteśmy umówieni.
Startujemy wpół do czwartej z Krzyśkiem w drogę.
Przed siódmą docieramy na parking w Starym Smokovcu.
Szybko się zbieramy i w drogę. Już po trzydziestu minutach docieramy na Hrebieniok.
Udaje się nam dotrzeć na piękny wschód słońca.



Chwila relaksu, jeszcze parę zdjęć i w drogę.



Po piętnastu minutach dochodzimy do Rázcestie nad Rainerovou chatou 1304 m.n.p.m. Tu obieramy kierunek - Zbojnícka chata.



Niebiesko znakowana ścieżka przez ciekawą widokowo Dolinę Staroleśną do Schroniska Zbójnickiego (Zbojnicka chata) przez dłuższy czas wiedzie na granicy piętra lasu i kosodrzewiny, w pewnym oddaleniu od Staroleśnego Potoku. Wśród kosówek dostrzec można liczne limby i jarzębiny. Otwierają się stąd świetne widoki m.in. na górującą nad nami, znajdującą się prawie 1000 metrów nad naszymi głowami Pośrednią Grań.
Dwa razy przekraczamy Staroleśny Potok i dalej zakosami w górę.
Przekraczamy znów mostek na potoku, po czym podchodzimy dość stromo po dobrze utrzymanych kamiennych stopniach. Dochodzimy do malutkiego Warzęchowego Stawu (Vareškové Pleso, 1834 m.n.p.m.). Po chwili docieramy do jedynego miejsca na trasie, gdzie zamontowano ubezpieczenia — odcinek ten jest jednak łatwy i łańcuch jest właściwie zbędny. Potem szlak biegnie wzdłuż brzegu Długiego Stawu (Dlhé Pleso, 1893 m.n.p.m.), zasypywanego przez piargi. Po chwili dochodzimy do niedaleko położonego Schroniska Zbójnickiego (Zbojnicka chata).



Przejście całego opisanego odcinka zajmuje nam niecałe trzy godziny. Szlak niebieski biegnie dalej na Rohatkę (2288 m n.p.m.), natomiast zbiegające tu żółte znaki to szlak jednokierunkowy ze Schronisko Tery'ego (Téryho chata) przez Czerwoną Ławkę (2352 m n.p.m.), uważany przez Słowaków za szlak trudniejszy nawet od Orlej Perci… Trzeba kiedyś spróbować.
Docieramy do Schroniska Zbojnicka chata na wysokości 1960 m.n.p.m.
Po pożarze, który strawił schronisko w nocy z 14 na 15 czerwca 1999, schronisko zostało pięknie odbudowane. Wnętrze wykończone jest jasnym drewnem, w przestronnej sali jadalnej znajduje się kamienny kominek, a na ścianach wiszą artystyczne zdjęcia kozic autorstwa Juraja Kniazka oraz ozdoby ze splątanych korzeni kosodrzewiny.
Zbójnicka Chata jest zaopatrywana tylko przez nosiczów



(
mieliśmy okazje w drodze powrotnej zobaczyć) - wszystko, co potrzebne schronisku, wnoszą oni na plecach. Mimo to ceny jadła i napitku nie są wygórowane. Obsługa jest miła i przyjazna człowiekowi.
Schronisko oferuje nocleg na łóżkach w pokojach, a po wyczerpaniu miejsc - na podłodze w sali jadalnej.



Zanim Chata otrzymała obecną nazwę, określana była "Trupiarnią", ze względu na drastycznie ascetyczne warunki w niej panujące. Było to w czasach po pierwszej wojnie światowej, kiedy udostępniono turystom wybudowany w roku 1907 budynek straży myśliwskiej. Obecna nazwa powstała na przełomie 1932 i 1933 roku, kiedy pierwszy raz schronisko czynne było zimą, a motywacją był fakt, iż zewnętrzne warunki pogodowe nazbyt wyraźnie odczuwalne były wewnątrz.

Warunki zakwaterowania polepszały się stopniowo, w drodze ulepszeń w latach między- i powojennych; w latach 1983-86 przebudowano Chatę i w nadanej jej wówczas postaci działała aż do pożaru w 1999 r.
Schronisko często gościło ludzi pragnących uniknąć kontaktu ze światem z przyczyn politycznych; w czasie II wojny światowej byli uchodźcy: narciarze z Kieżmarku i turyści i taternicy z Polski, a w latach 50. i 60. opozycjoniści-taternicy z Koszyc i Bratysławy.
Obecnie - już od 30 lat - chaterem w Zbójnickiej jest Edo Záhor.
Odpoczynek w schronisku, ciepła zupka, kilkanaście zdjęć i w drogę powrotną.








Po około dwu i półgodzinie docieramy do Hrebienioka.
Chmury dalej wiszą nad Popradem. Schodzimy już do auta... udaje się nam załapać na zachód słońca.



...i jedziemy do Popradu na małe zakupy. W okolicy Novej Leśnej wjeżdżamy w wielką mgłę, gdzie samochody jadą z prędkością 30 km/h.



O dwudziestej pierwszej docieram do domu.
Kategoria Góry, Tatry


Dane wyjazdu:
36.47 km 0.00 km teren
01:52 h 19.54 km/h:
Maks. pr.:33.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice i okolice

Piątek, 25 grudnia 2015 · dodano: 25.12.2015 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Kozi Wierch 2291 m.n.p.m

Sobota, 19 grudnia 2015 · dodano: 23.12.2015 | Komentarze 0

To chyba już ostatnia wyprawa w tym roku, więc musi być wyjątkowa.
Wyjeżdżam przed pierwszą, po drodze jeszcze jadę do Świętochłowic po koleżankę.
Przyjeżdżamy po czwartej na parking w Palenicy Białczańskiej.
Kurczę, pada niby deszcz, niby śnieg, co tu robić?
Parkuję auto, no i w drogę. Po około dwudziestu minutach asfaltowej drogi dochodzimy do Wodogrzmotów Mickiewicza, do rozdroża szlaków. W lewo zielony szlak prowadzi do schroniska w Dolinie Roztoki. Prosto prowadzi czerwony szlak do Morskiego Oka. My kierujemy się w prawo na zielony szlak, który łączy Doliną Roztoki z Doliną Pięciu Stawów Polskich. Początkowo dość stromo, w dodatku ślisko, dosłownie lód. Zakładamy raki. Potem bardziej łagodnie, ale i tak ślisko. Szlak prowadzi lasem, Doliną Roztoki.
Po około dwóch godzinach od Wodogrzmotów dochodzimy do rozdroża, skąd w lewo odchodzi czarny szlak do schroniska „Piątki” (tak potocznie nazywane jest schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich 1671 m n.p.m.)



Po niecałej godzinie dochodzimy do Schroniska. Pogoda nie wygląda zachęcająco, jestem powoli zrezygnowany.
W schronisku odpoczynek i co robić dalej? Wracamy? Miała być taka piękna pogoda, a tu chmury i ponuro. Ja już jestem całkiem zrezygnowany. Wychodzimy ze schroniska i ku mojemu zdziwieniu odsłaniają się pierwsze widoki gór.



Nie zdążyłem się zastanowić i zapytać, czy idziemy, a już usłyszałem… Idziemy…
Spod schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich wyruszamy niebieskim szlakiem w kierunku południowo-zachodnim. Mijamy Przedni Staw. Później dłuższą chwilę maszerujemy przy Wielkim Stawie (w międzyczasie przechodzimy przez drewniany mostek na Potoku Roztoki). Cały czas prosto za niebieskimi znakami. Od naszej, niejako głównej, drogi odchodzą kolejno szlaki do Doliny Roztoki (zielony), na Krzyżne (żółty) i Kozi Wierch (czarny). Rzecz jasna, obieramy ostatni z wymienionych.



Podejście na szczyt jest dość monotonne, ale trasę umilają piękne widoki na Dolinę Pięciu Stawów i przeciwległą grań, zza której wychodzi słońce i pojawiają się ciekawe formacje skalne.







Parę minut po dwunastej wkraczam na swój nowy dwutysięcznik, a zarazem nowy rekord wysokości, w dodatku zimowy.
Kozi Wierch, po słowacku Kozí vrch, ma wysokość 2291 m n.p.m. Jest najwyższą górą znajdującą się w całości na terenie Polski. Kozi Wierch wznosi się w długiej wschodniej grani Świnicy pomiędzy Doliną Gąsienicową a Doliną Pięciu Stawów Polskich, a dokładniej między dwiema dolinkami wiszącymi: Dolinką Kozią i Dolinką Pustą. Wzdłuż grani tej poprowadzono szlak turystyczny zwany Orlą Percią.
Niebawem dochodzimy do Orlej Perci (czerwono znakowana trasa). Skręcamy w lewo

(w prawo droga na Granaty).




Ze szczytu zapierająca dech w piersiach panorama Tatr i Orlej Perci.

Jest, udało się - 2291 m n.p.m. są moje i Kozi zdobyty.



Po parunastu minutach powrót.
Jeszcze tylko widok z góry... No i w drogę.





Schodzimy tą samą drogą, którą weszliśmy. Zejście nie jest takie łatwe jakby się wydawało.
Łatwiej się wchodziło. Nic innego nie zostaje jak położyć się na boku i asekurując się czekanem zjeżdżać na przysłowiowym tyłku. Fajna sprawa, lecz niebezpieczna. Przynajmniej można było poćwiczyć z czekanem, jakby faktycznie kiedyś trzeba było go użyć w razie poślizgnięcia się.
Po ponad godzinie dochodzimy do drogowskazu i udajemy się do schroniska. W schronisku odpoczynek i ich specjalność - szarlotka. Po szesnastej idziemy w kierunku Palenicy i po dwóch i półgodziny jesteśmy przy samochodzie .


Kategoria Góry, Tatry


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:-6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Świnicka Przełęcz

Niedziela, 6 grudnia 2015 · dodano: 12.12.2015 | Komentarze 0

I nadszedł kolejny weekend. Pogoda w górach wspaniała, aura zimowa, ale słonecznie z lekkim wiatrem… Tak zapowiadali pogodę synoptycy, która się sprawdziła.
Wyjazd o pierwszej w nocy… Po drodze jadę po koleżankę z forum górskiego.
Droga przebiega spokojnie bez żadnych przygód do samego Zakopanego. Po czwartej docieramy na parking przy drodze do Kuźnic.
Chwila przygotowań, no i w drogę. Po dwudziestu minutach docieramy do Kuźnic.
Przy kolejce na Kasprowy Wierch jeszcze nikogo nie ma. My nie czekamy, idziemy zielonym szlakiem, który czasowo wychodzi trzy godziny.
Zielony szlak, który biegnie przez Myślenickie Turnie prowadzi pod trasą kolejki linowej.
Rozpoczyna się w Kuźnicach, początkowo biegnie wzdłuż nartostrady. Po około półtora godziny mija stację pośrednią kolejki na Myślenickich Turniach 1360 m. n.p.m.



i dalej wspina się mozolnie brzegiem Doliny Goryczkowej, aż na sam szczyt Kasprowego Wierchu
1987m.n.p.m. pod budynek obserwatorium meteorologicznego. Obserwatorium, zbudowane w 1938 roku, jest najwyżej położonym budynkiem w Polsce.



Po drodze robi się coraz jaśniej i pokazują się piękne widoki - na Babią Górę



i na Giewont.



Po ósmej docieramy na Kasprowy Wierch. Ale chwila, jakoś dziwnie nikogo nie ma, pusto, żadnego człowieka. Kolejka dopiero rusza o dziewiątej, wiec można się rozkoszować ciszą.
Odpoczynek, parę zdjęć i w drogę.
Ze szczytu Kasprowego Wierchu schodzimy do położonego niżej budynku górnej stacji kolejki linowej, a następnie w prawo na Suchą Przełęcz 1950 m n.p.m. Szlak chwilami oblodzony, więc trzeba uważać, mimo że mamy raki.



Odchodzi stąd żółty szlak na Halę Gąsienicową, my zaś trzymamy się znakowanej na czerwono grani. Rozpoczynamy dość łagodne podejście na Beskid, jeden z najłatwiej dostępnych "dwutysięczników" w Tatrach (2012 m n.p.m.)… Przed nami dość skaliste zejście z Beskidu na przełęcz Liliowe. Po czterdziestu minutach dochodzimy do Przełęczy Liliowej 1952 m.n.p.m. (z Kasprowego).



Chcieliśmy tu schodzić już na Murowaniec, ale postanawiamy iść dalej. Kierujemy się na Świnicką Przełęcz 2050 m.n.p.m.

Za Skrajną Turnią schodzimy ścieżką w dół, a następnie trawersujemy południowe zbocza Pośredniej Turni, gdzie postanowiłem się kawałek wspiąć.



Trasa nie przysparza póki co szczególnych trudności. Po około godzinie wędrówki od Kasprowego Wierchu docieramy na Świnicką Przełęcz 2051 m n.p.m.



Świnicka Przełęcz stanowi ważny dostęp do Świnicy. Jest węzłem szlaków łączących Świnicę z Kasprowym Wierchem oraz z Zielonym Stawem Gąsienicowym. Parę zdjęć i w wracamy na Przełęcz Liliową.



Z Przełęczy Liliowej schodzimy na Halę Gąsienicową w około godzinę. Do schroniska nie idziemy, po drodze odpoczywamy i kierujemy się na Kuźnice. Po 40 minutach dochodzimy do Przełęczy między Kopami 1499m.n.p.m.i kierujemy się przez Boczań do Kuźnic. Została nam godzina.



Wszystko było by ok, gdyby nie moja kontuzja. Chyba naderwany mięsień albo coś w tym stylu. Droga przedłużyła się o dobre pół godziny, a nawet więcej. W końcu docieramy do Kuźnic. Nie miałem już sił by dojść do ronda. Postanowiliśmy podjechać busem.
Kategoria Góry, Tatry