Info
Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 46514.67 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.39 km/hWięcej o mnie.
Mój rower
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień6 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj11 - 0
- 2024, Kwiecień9 - 0
- 2024, Marzec3 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2024, Styczeń4 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień8 - 0
- 2023, Sierpień24 - 0
- 2023, Lipiec13 - 0
- 2023, Czerwiec8 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień12 - 0
- 2023, Marzec11 - 0
- 2023, Luty7 - 0
- 2023, Styczeń9 - 0
- 2022, Grudzień20 - 0
- 2022, Listopad24 - 0
- 2022, Październik12 - 0
- 2022, Wrzesień8 - 0
- 2022, Sierpień14 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec8 - 0
- 2022, Maj8 - 0
- 2022, Kwiecień1 - 0
- 2022, Marzec2 - 0
- 2022, Luty4 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik6 - 0
- 2021, Wrzesień5 - 0
- 2021, Sierpień10 - 0
- 2021, Lipiec5 - 0
- 2021, Czerwiec12 - 0
- 2021, Maj6 - 0
- 2021, Kwiecień1 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Grudzień5 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Lipiec2 - 0
- 2020, Czerwiec2 - 0
- 2020, Maj1 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2019, Grudzień5 - 0
- 2019, Październik1 - 0
- 2019, Wrzesień2 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec3 - 0
- 2019, Czerwiec4 - 0
- 2019, Maj7 - 0
- 2019, Kwiecień6 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Sierpień12 - 2
- 2018, Lipiec7 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj5 - 0
- 2018, Kwiecień2 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad2 - 0
- 2017, Październik2 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień11 - 1
- 2017, Lipiec7 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj12 - 0
- 2017, Kwiecień8 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty3 - 0
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad6 - 0
- 2016, Październik3 - 0
- 2016, Wrzesień6 - 0
- 2016, Sierpień21 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 3
- 2016, Maj12 - 0
- 2016, Kwiecień6 - 0
- 2016, Marzec9 - 2
- 2016, Luty4 - 1
- 2016, Styczeń5 - 2
- 2015, Grudzień4 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik3 - 0
- 2015, Wrzesień4 - 0
- 2015, Sierpień3 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj7 - 0
- 2015, Kwiecień5 - 0
- 2015, Marzec6 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik9 - 2
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień17 - 0
- 2014, Lipiec17 - 0
- 2014, Czerwiec20 - 3
- 2014, Maj17 - 0
- 2014, Kwiecień18 - 0
- 2014, Marzec17 - 0
- 2014, Luty20 - 0
- 2014, Styczeń10 - 2
- 2013, Grudzień16 - 0
- 2013, Listopad13 - 0
- 2013, Październik14 - 0
- 2013, Wrzesień18 - 3
- 2013, Sierpień6 - 0
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2013, Marzec19 - 0
- 2013, Luty20 - 0
- 2013, Styczeń22 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad16 - 0
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień21 - 10
- 2012, Sierpień24 - 1
- 2012, Lipiec28 - 0
- 2012, Czerwiec26 - 1
- 2012, Maj25 - 1
- 2012, Kwiecień17 - 0
- 2012, Marzec25 - 3
- 2012, Luty4 - 0
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień16 - 0
- 2011, Listopad19 - 3
- 2011, Październik24 - 0
- 2011, Wrzesień20 - 0
- 2011, Sierpień28 - 0
- 2011, Lipiec25 - 4
- 2011, Czerwiec25 - 0
- 2011, Maj26 - 0
- 2011, Kwiecień19 - 0
- 2011, Marzec25 - 0
- 2011, Luty16 - 0
- 2011, Styczeń9 - 0
- 2010, Grudzień18 - 0
- 2010, Listopad26 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień18 - 0
- 2010, Sierpień27 - 0
- 2010, Lipiec29 - 0
- 2010, Czerwiec29 - 0
- 2010, Maj25 - 0
- 2010, Kwiecień26 - 0
- 2010, Marzec22 - 0
- 2010, Luty20 - 0
- 2010, Styczeń16 - 0
- 2009, Grudzień17 - 0
- 2009, Listopad27 - 0
- 2009, Październik25 - 0
- 2009, Wrzesień21 - 0
- 2009, Sierpień26 - 1
- 2009, Lipiec28 - 0
- 2009, Czerwiec24 - 0
- 2009, Maj25 - 1
- 2009, Kwiecień29 - 0
- 2009, Marzec23 - 0
- 2009, Luty18 - 0
- 2009, Styczeń18 - 0
- 2008, Grudzień13 - 0
- 2008, Listopad18 - 0
- 2008, Październik25 - 1
- 2008, Wrzesień28 - 0
- 2008, Sierpień22 - 0
- 2008, Lipiec19 - 2
- 2008, Czerwiec5 - 0
- 2008, Maj27 - 2
- 2008, Kwiecień27 - 1
- 2008, Marzec26 - 0
- 2008, Luty17 - 0
- 2008, Styczeń27 - 1
Wpisy archiwalne w kategorii
Góry
Dystans całkowity: | 744.35 km (w terenie 205.00 km; 27.54%) |
Czas w ruchu: | 52:03 |
Średnia prędkość: | 14.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.10 km/h |
Suma kalorii: | 2235 kcal |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 74.44 km i 5h 12m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Bieszczady - Połonina Caryńska
Piątek, 9 października 2015 · dodano: 08.11.2015 | Komentarze 0
Dziś odwiedziliśmy najsławniejsze i najpiękniejsze góry polskie
– Bieszczady.
Coś uderza w tym krajobrazie. Coś różni ten widok od widoków oglądanych we wszystkich innych górach Polski: nie widać żadnej wsi ani nawet żadnego pojedynczego domu. To chyba jedna z najbardziej charakterystycznych cech bieszczadzkiego krajobrazu.
Bieszczady to najmniej zaludnione i najmniej zagospodarowane polskie góry. To właśnie ten brak cywilizacji sprawił, że Bieszczady od lat były mekką wszystkich poszukiwaczy mocnych wrażeń, wszystkich romantyków i wszystkich „niespokojnych duchów". Mit polskiego Dzikiego Zachodu w połączeniu z echami „Łun w Bieszczadach" tylko ten wizerunek dzikich gór wzmocnił. Po części trwa on zresztą do dziś.
Bieszczady to góry znajdujące się na terenie Polski, Słowacji i Ukrainy. Ich najwyższy szczyt to leżący w ukraińskiej części Pikuj ( 1405 m. n.p.m.), natomiast najwyższy szczyt polskich Bieszczad to Tarnica (1346 m. n.p.m.).
Bieszczady to region bardzo specyficzny pod względem występowania najróżniejszych gatunków roślin i zwierząt. Dobrze zachowane pierwotne lasy bukowe stanowią prawdziwy raj dla zwierząt. Żyją w nich m.in. żubry, jelenie, niedźwiedzie, wilki, rysie, żbiki. Tego ostatniego mieliśmy mieliśmy zaszczyt zobaczyć.
No to co? W drogę. O drugiej w nocy ruszamy z Katowic. Ciocia (Iwona) i Wujek (Adam) i Tato od Ani, no i jeszcze ja.
Droga przebiega spokojnie, do Wetliny, gdzie mamy zarezerwowany nocleg, dojeżdżamy po siódmej.
Wypakowanie, przebieranie, jeszcze kawa i kanapki. No i w końcu wychodzimy na busa i jedziemy do Ustrzyk Dolnych, skąd wyruszymy na szlak.
Moja pierwsza wyprawa po Bieszczadach zaczyna się wędrówką grzbietem Połoniny Caryńskiej. Przez całą wycieczkę towarzyszyła nam piękna pogoda, a widoki były naprawdę pierwszorzędne.
W masywie Połoniny Caryńskiej wyróżnia się cztery kulminacje, najwyższy jest Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.).
Przez Połoninę Caryńską przebiega Główny Szlak Beskidzki.
Po około pięciogodzinnej wędrówce,
która dała niesamowite wrażenie, trzeba było uczcić wielkim naleśnikiem
i nabrać siły na jutrzejszy dzień. Już się bałem.
Coś uderza w tym krajobrazie. Coś różni ten widok od widoków oglądanych we wszystkich innych górach Polski: nie widać żadnej wsi ani nawet żadnego pojedynczego domu. To chyba jedna z najbardziej charakterystycznych cech bieszczadzkiego krajobrazu.
Bieszczady to najmniej zaludnione i najmniej zagospodarowane polskie góry. To właśnie ten brak cywilizacji sprawił, że Bieszczady od lat były mekką wszystkich poszukiwaczy mocnych wrażeń, wszystkich romantyków i wszystkich „niespokojnych duchów". Mit polskiego Dzikiego Zachodu w połączeniu z echami „Łun w Bieszczadach" tylko ten wizerunek dzikich gór wzmocnił. Po części trwa on zresztą do dziś.
Bieszczady to góry znajdujące się na terenie Polski, Słowacji i Ukrainy. Ich najwyższy szczyt to leżący w ukraińskiej części Pikuj ( 1405 m. n.p.m.), natomiast najwyższy szczyt polskich Bieszczad to Tarnica (1346 m. n.p.m.).
Bieszczady to region bardzo specyficzny pod względem występowania najróżniejszych gatunków roślin i zwierząt. Dobrze zachowane pierwotne lasy bukowe stanowią prawdziwy raj dla zwierząt. Żyją w nich m.in. żubry, jelenie, niedźwiedzie, wilki, rysie, żbiki. Tego ostatniego mieliśmy mieliśmy zaszczyt zobaczyć.
No to co? W drogę. O drugiej w nocy ruszamy z Katowic. Ciocia (Iwona) i Wujek (Adam) i Tato od Ani, no i jeszcze ja.
Droga przebiega spokojnie, do Wetliny, gdzie mamy zarezerwowany nocleg, dojeżdżamy po siódmej.
Wypakowanie, przebieranie, jeszcze kawa i kanapki. No i w końcu wychodzimy na busa i jedziemy do Ustrzyk Dolnych, skąd wyruszymy na szlak.
Moja pierwsza wyprawa po Bieszczadach zaczyna się wędrówką grzbietem Połoniny Caryńskiej. Przez całą wycieczkę towarzyszyła nam piękna pogoda, a widoki były naprawdę pierwszorzędne.
W masywie Połoniny Caryńskiej wyróżnia się cztery kulminacje, najwyższy jest Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.).
Przez Połoninę Caryńską przebiega Główny Szlak Beskidzki.
Po około pięciogodzinnej wędrówce,
która dała niesamowite wrażenie, trzeba było uczcić wielkim naleśnikiem
i nabrać siły na jutrzejszy dzień. Już się bałem.
Kategoria Góry, Bieszczady
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Téryho Chata 2015 m n.p.m.
Niedziela, 15 lutego 2015 · dodano: 23.02.2015 | Komentarze 0
Wpadłem na dość ambitny plan, by powtórzyć wyprawę do Schroniska Tery’ego, gdyż ydzień temu się nie udało z powodu śnieżycy.Dziś wracamy na Słowację, by zdobyć schronisko - Terycho Chata. Zaczynamy o szóstej w Smokowcu ruszając zielonym szlakiem wzdłuż kolejki wagonikowej na Hrebienok. Dojście zajmuje nam niecałą godzinę.
Pogoda zapowiada się wspaniała.
Chwila odpoczynku, coś na ząb i ruszamy dalej w drogę czerwonym szlakiem do Zamkovskeho Chata (1475m n.p.m).
Dochodzimy tam po ósmej i zamawiamy Česneková polévka.
Terycho Chata i Zamkovskeho Chata, podobnie jak i Rainerova Chata, należą do grupy pięciu schronisk wysokogórskich, które do tej pory są zaopatrywane w jedzenie i inne artykuły przez Nosiczów (pozostałe to Chata pod Rysami – 2250 m n.p.m. i Schronisko Zbójnickie – 1960 m n.p.m.), gdyż dojazd do nich jest niemożliwy z uwagi na trudny teren i położenie. Nosicz to inaczej tatrzański tragarz, który jest charakterystyczny tylko dla Słowackich Tatr. Nosicze dostarczają do schronisk wszystko – od jedzenia po paliwo. Ich ładunki średnio ważą około 80 kilogramów, niezależnie od pory roku. Rekord pobił Laco Kulanga wnosząc do Chaty Zahorskogo 207kg. Nosicze znoszą również ze schronisk śmieci, warto więc zastanowić się zanim coś wyrzucimy do kosza przy schronisku w górach.
Przed dziewiątą ruszamy, wiemy że nie przeszkodzi nam już nic, by dziś dotrzeć do Tery’ego Chata.
Idziemy zielonym szlakiem przez Dolinę Zimnej Wody do podnóża masywnego podejścia dzielącego nas od widocznej już z daleka chaty Téryego. Zbliżamy się do najbardziej wyczerpującej części podejścia.
Pogoda rozpieszcza nas, jak na zimę było bardzo gorąco. Trzeba było ściągnąć kurtki i polary. Szkoda, że nie mieliśmy krótkich spodenek, bo by się przydały.
Ten ostatni etap dał się nam mocno we znaki pod względem kondycyjnym,
aczkolwiek do schroniska dotarliśmy po dwunastej.
Téryho chata (2015 m.n.p.m.) zdobyta.
Zwana przez turystów "Terinką", położona w przepięknej Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, czyli na górnym piętrze Doliny Zimnej Wody, jest punktem wyjścia na Przełęcz Lodową i Czerwoną Ławkę.
Ödön Téry (1856-1917) był założycielem i działaczem Węgierskiego Towarzystwa Turystycznego, które wzniosło schronisko w latach 1998-99. Budowa wymagała wielkiego nakładu sił i środków - kamienny materiał budowlany (ponad 50 tys. ton) wnoszono na plecach, braki finansowe na szczęście wyrównał swą darowizną projektant Gedeon Majunke. Pomysł nadania schronisku imienia pierwszego zdobywcy szczytów Pośredniej Grani i Durnego został wysunięty i jednogłośnie przyjęty podczas ceremonii otwarcia w dniu 21 września 1899.
W późniejszych latach schronisko kilkakrotnie rozbudowywano i modernizowano. W telefon i centralne ogrzewanie zostało wyposażone już w 1936 roku, obecnie zaś dysponuje najwyżej na Słowacji położoną elektrownią wodną.
Chata jest zaopatrywana tylko przez nosiczów - wszystko, co potrzebne schronisku, wnoszą oni na plecach. Mimo to ceny jadła i napitku nie są wygórowane.
W ubikacji znajduje się wiadro, na które należy uważać: nie służy ono do wyrzucania śmieci, ale pełni rolę spłuczki napędzanej siłą ludzkich mięśni.
Przed czternasta postanawiamy wracać. Zakładamy raki i w drogę.
Jest już chłodniej, ponieważ słońce schowało się za tą górą.
Do Schronisko Zamkovskiego przychodzimy o piętnastej, więc tempo było dobre. Chwila odpoczynku.
I piesek, który tydzień temu nas wystraszył, kiedy nagle pokazał nam się na szlaku.
A to piesek był nosicza.
Po około 40 minut dochodzimy do Hrebieniaka, chcieliśmy zjechać na sankach, lecz niestety tyle ludu było jak na Krupówkach w porze obiadowej. I żadnych sanek już nie było.
Postanawiamy więc iść dalej, smutni, że w mino starego wieku nie możemy na sankach zjechać.
Docieramy do auta, przebieramy się i jedziemy, ale nie do domu, lecz do Popradu na zakupy.
Ania kupuje z 15 litrów Kofoli, a ja zaś przepyszne soki.
No to wracamy, ale trzeba było uczcić zdobycie, może nie szczytu, ale schroniska na wysokości 2015 m.
Jedziemy do Nowej Leśnej do dobrze znanej mam restauracji. Standardowo zamawiamy hranolky i vyprážaný syr…
Po dwudziestej drugiej dojeżdżamy do domu.
Kategoria Bez Roweru, Góry
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Zamkovského chata
Niedziela, 8 lutego 2015 · dodano: 25.02.2015 | Komentarze 0
Po powrocie z Norwegii wróciliśmy do Katowic, trzeba było zregenerować siły, bo w końcu jedziemy w Tatry.Koło szesnastej przyjechali do nas Natalia i Adam z Bydgoszczy. Wyszliśmy po nich na dworzec, następnie pojechaliśmy z nimi do Gliwic.
Plan był prosty - jedziemy na Słowację do schroniska Téry’ego.
Warunki pogodowe były niepewne, więc rozważaliśmy inne opcje.
W końcu wyszło na moje, jedziemy i tam zobaczymy co dalej.
Wstajemy wcześnie rano, by koło szóstej dotrzeć na Słowację.
Wędrówkę rozpoczynamy w Starym Smokowcu (Starý Smokovec), ok. 990 m n.p.m.- niewielkiej miejscowości turystycznej u podnóża Tatr Wysokich na Słowacji. Na jednym z płatnych parkingów zostawiamy samochód i ruszamy w stronę Smokowieckiego Siodełka (Hrebienok)
Wejście na Hrebienok (1295 m n.p.m.) zajmuje nam około godziny. Szlak nie jest zbyt ciekawy, ponieważ mgła i padający śnieg uniemożliwiały nam podziwianie widoków gór, a po drugie teren jest zniszczony przez Wielką Katastrofę (słow. Velka Kalamita) – wichurę, która w listopadzie 2004 roku zniszczyła około 14,000 ha lasów po Słowackiej stronie Tatr.
Następnie schodzimy zielonym szlakiem z Hrebienoka i już po chwili dochodzimy do Bilíkova chata.
Na chwile się tam zatrzymujemy i dalej w drogę. Docieramy do Rainerowej Chatki (Rainerova chata) - 1301 m n.p.m., najstarszego górskiego schroniska w Tatrach Wysokich.
Idziemy dalej docieramy położonego wodospadu na Potoku Zimnej Wody - Wodospadu Olbrzymiego, którego kaskadę możemy podziwiać… w lato. Teraz jest pełno lodu, słychać tylko szum spadającej wody z przeprowadzającego nas nad nim mostkiem.
Cały czas pada śnieg… Po drodze spotykamy zwierzątko…
W końcu dochodzimy do Zamkovského chata. Stoi na wysokości 1475 m n.p.m. To sympatyczne schronisko w dolnej części Doliny Zimnej Wody.
Zbudował je w latach 1942-43 znany taternik i przewodnik Stefan Zamkowski (Štefan Zamkovský) wraz z żoną Ludmiłą. Swoją przygodę z górami zaczynał jako nosič (tragarz) do Zbójnickiej Chaty i Chaty Terego (Téryho chata). W roku 1936 został gospodarzem schroniska Terego, popularnie zwanego „Terinką”.
W czasie drugiej wojny światowej znaleźli tu schronienie prześladowani politycznie, partyzanci i rodziny żydowskie. Po upaństwowieniu schroniska w 1948 r. Stefan Zamkovski został prawnym opiekunem schroniska Bilikova chata, stojącego pod Siodełkiem. Jego schronisko dostało imię bohatera ZSRR, kpt. Jána Nálepki, który był dowódcą czechosłowackiego oddziału na Ukrainie. W bardzo krótkim czasie, bo po kilku tygodniach, zwolniono Zamkowskiego ze stanowiska jako byłego kapitalistę i nakazano opuścić Tatry. W 1952 r. przeprowadził się z rodziną do Bańskiej Szczawnicy, gdzie zmarł w 1961 r. W 1988 r. przeprowadzono generalny remont schroniska, a obok wystawiono niedużą elektrownię wodną. W 1992 r. w ramach reprywatyzacji, schronisko zostało zwrócone potomkom Zamkowskiego. Od 1996 r. opiekuje się nim Jana Kalinčiková. Schronisko to czynne jest przez cały rok i o każdej porze roku jest do niego bezpieczny i niezbyt uciążliwy dostęp.
Schronisko Zamkowskiego leży na skrzyżowaniu dwóch tras turystycznych. Magistralą (szlak czerwony) dojdziemy do Skalnej Chaty (Skalnatá chata) pod Łomnickim Szczytem, a szlakiem zielonym do Chaty Terego, znajdującej się w górnej części Doliny Zimnej Wody.
W schronisku odpoczywamy i myślimy co dalej. Niestety coraz bardziej padający śnieg uniemożliwia nam dalsza drogę. Po prostu jest niebezpiecznie. Oczywiście nie można było się obejść bez naszego przysmaku - Cesnaková Polievka
Po dwunastej wracamy z powrotem, chwilami robi się straszna zamieć śnieżna, że nie wiadomo gdzie iść. Przed czternasta docieramy bezpiecznie do auta.
Droga powrotna nie jest tak łatwa, wszędzie pełno śniegu i dalej sypie...
Kategoria Bez Roweru, Góry
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami
Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 24.11.2014 | Komentarze 0
Tym razem głównym celem wyjazdu w góry było spotkanie się z Natalią i Adamem.Wyjechaliśmy z Anią o pierwszej w nocy i kierujemy się na Oświęcim, Wadowice i Czarny Dunajec.
Po czwartej dojeżdżamy do Siwej Polany, gdzie czekamy na naszych znajomych.
Docierają po około piętnastu minutach.
W końcu po tak długim czasie się spotykamy.
Razem jedziemy do Palenicy Białczańskiej, gdzie docieramy przed piątą. Zostawiamy samochód na parkingu i idziemy drogą nad Morskie Oko. Dorożek niestety jeszcze nie było, więc trzeba iść pieszo słynną asfaltówką, najnudniejszą trasą całych polskich Tatr. Pokonanie odcinka pieszo zajmuje niecałe dwie i pół godziny.
Do Wodogrzmotów Mickiewicza idziemy dosłownie po ciemku, ale zaczyna się już robić coraz jaśniej, więc strach przed wyskakującymi niedźwiadkami na drogę mija. Robimy chwilę przerwy.
Dwadzieścia minut później rozpoczynają się niejako oficjalne skróty Drogi Oswalda Balzera. Czerwony szlak, który dotychczas był związany z "asfaltówką" przecina ją w kilku miejscach, co wymiernie zmniejsza dystans do pokonania.
Dalej trasa biegnie przez Dolinę Rybiego Potoku. Z Polany Włosienica rozpościera się wspaniała panorama Mięguszowieckich Szczytów, Cubryny i Mnicha.
Ostatecznie zatrzymują się tu bryczki, których nadal nie było. W okresie zimowym należy pamiętać, że odcinek od polany do Morskiego Oka jest szczególnie narażony na lawiny (schodzą z grzbietu Opalonego).
W końcu docieramy do Schroniska nad Morskim Okiem.
Niesamowite, nikogo nie ma… Co się stało?
No właśnie - nad Morskie Oko trzeba się wybrać możliwie wcześnie rano, gdyż później to magiczne miejsce przeżywa prawdziwe oblężenie, nie tylko w porze letniej. Znad stawu rozpościerają się szlaki na Czarny Staw pod Rysami, Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem, Rysy, Wrota Chałubińskiego, Szpiglasową Przełęcz i do Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Świstową Czubę.
Dochodząc nad Morskie Oko po lewej stronie mijamy stary budynek schroniska, który od 1891 roku służył za wozownię. Po pożarze właściwego schroniska w 1898 roku, budynek wozowni zaczął pełnić rolę schroniska – jest najstarszym schroniskiem górskim w Tatrach.
Właściwe schronisko nazwane im. Stanisława Staszica zostało wybudowane w 1908 roku przez Towarzystwo Tatrzańskie i jest położone na wysokości 1450 m n.p.m.
Morskie Oko, samo jezioro jest pochodzenia polodowcowego i ma powierzchnię 35h, a największa głębokość to 51m. Woda jest bardzo przejrzysta, widoczność sięga 12m w głąb. Dawniej nazywane Rybim Stawem ze względu na naturalne zarybienie jeziora, co jest zjawiskiem rzadkim w jeziorach tatrzańskich – żyją w nim głównie pstrągi. Zimą w okresie od listopada do kwietnia jezioro jest zamarznięte i można po nim spacerować – oczywiście czas jest umowny i zależy od temperatur panujących wokół.
My odpoczywamy w schronisku.
Następnie ruszamy w dalszą drogę. Podziwiamy jeszcze jezioro,
a dalej górski masyw Mięguszowieckich Szczytów i Mnicha. Z tym ostatnim szczytem związana jest legenda o pewnym zakonniku, który tak zauroczony był okolicą wokół jeziora, że poprosił Pana Boga o możliwość pozostania w tym miejscu na zawsze. Stwórca spełnił jego prośbę, zamieniając w charakterystyczną skałę, zwana właśnie Mnichem.
Godzinę później docieramy nad Czarny Staw.
Czarny Staw w Dolinie Rybiego Potoku to jedno z najpiękniejszych tatrzańskich jezior. Znajduje się ono na wysokość 1583 m.n.p.m w bardzo charakterystycznym kotle polodowcowym, u stóp Rysów i opadającej do niego 570-metrowym urwiskiem Kazalnicy Mięguszowieckiej. Woda ma ciemnoniebieski kolor, który dzięki zacienieniu przez większość dnia przypomina czerń, od której staw wziął swoją nazwę. Co ciekawe, jest to drugie, po Wielkim Stawie w Dolinie Pięciu Stawów, najgłębsze jezioro w Tatrach (czwarte w Polsce). Dno wcina się pod wodę na głębokość ponad 76 metrów. Czarny Staw przewyższa więc pod tym względem Morskie Oko, o czym nie wszyscy wiedzą. Obydwa jeziora łączy Czarnostawiańska Siklawa – bardzo charakterystyczny wodospad.
Przy Czarnym Stawie stoi krzyż, zainstalowany tu w 1836 roku z inicjatywy starosty poronińskiego. Można stąd wyruszyć w dalszą podróż na Rysy lub Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem lub też, posiadając sprzęt wspinaczkowy, porwać się na zdobycie któregoś z sąsiednich szczytów, które są legalnie dostępne dla taterników.
Odpoczywamy robimy zdjęcia,
no i pora wracać.
Na szlaku coraz większe rzesze turystów, a przy schronisku zrobiło się już ciasno…
Wracamy w stronę Palenicy Białczańskiej.
Odwozimy Natalię i Adama na Siwą Polane. Oni idą do Schroniska na Polanie Chochołowskiej, a my jedziemy do Gliwic.
Kategoria Góry, Bez Roweru
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Orla Perć - Granaty
Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 17.10.2014 | Komentarze 2
Żadnych planów na sobotę nie mieliśmy, ale wpadł mi pomysł do głowy, by skorzystać z październikowej pogody i wybrać się w Tatry.Zaraz dzwonię do Ani i mówię o pomyśle.
Ania... zobaczymy...
Nie ma co się zastanawiać, jadąc do pracy tankuję auto prawie do pełna i stawiam Anię w sytuacji bez wyjścia.
Z pracy urywam się prędzej, jadę do domu i pakuję nas w góry, Ania tymczasem śpi w Katowicach.
Do Katowic docieram o pierwszej w nocy.
Ania powoli się zbiera i o wpół do drugiej wyjeżdżamy w stronę Zakopanego.
W międzyczasie rozmyślamy na jaki szlak się wybrać. Może z Kuźnic na Kasprowy, a potem na Świnicę, a może z Brzezin na Murowaniec i na Kozi Wierch…
W końcu spokojnie dojeżdżamy przed piątą do Brzezin.
Wszędzie ciemno, nie ma żywej duszy.
Szykujemy się i w drogę, kierunku Murowaniec. Tempo mamy dość dobre dzięki Ani, ponieważ po przeżyciu przygody w Rumunii wszędzie widziała niedźwiedzie. Po niespełna 1,5 godziny docieramy do Schroniska PTTK Murowaniec na Hali Gąsienicowej, które jest położone w Dolinie Suchej Wody Gąsienicowej.
W schronisku chwila przerwy. Myślimy gdzie w końcu iść. Postanowione - wybieramy Granaty.
Kierujemy się najpierw szlakiem niebieskim nad Czarny Staw Gąsienicowy.
Dochodzimy do rozdroża szlaków w dolnym piętrze Koziej Dolinki, skąd w górę prowadzą dwie ścieżki - w prawo na Kozią Przełęcz (szlak żółty) oraz w lewo do Żlebu Kulczyńskiego i na Zadni Granat - szlak zielony
Szlak zielony prowadzi pod górę wśród głazów po wygodnych stopniach.
Łatwa, ale męcząca ścieżka wiedzie piarżysto-trawiastym zboczem zakosami pod górę. Podchodzimy pod piarżysty żlebek, wzdłuż którego idąc pod górę, po skale, na krótkim odcinku napotkamy nieznaczne trudności. Wyżej ścieżka wiedzie zakosami wśród trawiastego terenu. Szlak częściowo wyłożony jest kamiennymi stopniami, jednak na sporych odcinkach ścieżka jest dość mocno zniszczona i pokryta niewygodnym żwirkiem.
Pod samym wierzchołkiem zielono znakowana ścieżka łączy się z czerwono znakowaną Orlą Percią. Skręcając w lewo szlakiem czerwonym zostaje już tylko krótki odcinek podejścia łatwym odcinkiem grani na najwyższy szczyt Granatów.
W końcu wyczerpani wchodzimy na najwyższy szczyt Granatów - Zadni Granat 2240 m.n.p.m.
Granaty są masywem górskim w bocznej grani Tatr Wysokich między Doliną Gąsienicową a Buczynową Dolinką. To właśnie przez nie biegnie najsłynniejszy tatrzański szlak - Orla Perć. Składają się z trzech szczytów:
Zadni Granat 2240 m.
Pośredni Granat 2234 m.
i
Skrajny Granat2225 m.
Zbudowane z granitu stoki cechują się zdradliwością, przepaścistością.
Z Zadniego Granatu szlak schodzi wąską, ale pozbawioną trudności ścieżką w stronę Buczynowej Dolinki. Przez siodło Pośredniej Sieczkowej Przełączki 2218 m. wchodzimy na wierzchołek Pośredniego Granatu.
Przed Skrajną Przełączką trzeba zrobić krok nad słynną szczeliną, nad którą zawieszony jest łańcuch. Ma ona szerokość ok. 1 metra.
Ze Skrajnej Sieczkowej Przełączki opada na lewo, w stronę Doliny Gąsienicowej, znany z wypadków Żleb Drege’a. Ma około 400 m długości i jest zdradliwy; w górnej części jest dość łagodny i szeroki, zaś w części dolnej kończy się około 180-metrowym pionowym i poprzewieszanym kominem. Jest pułapką bez wyjścia dla turystów.
Na Skrajny Granat wchodzimy w prostszy sposób. Do pokonania jedna skalna rynna. Z najniższego z Granatów roztacza się przepiękny widok zarówno na Dolinę Pięciu Stawów Polskich, jak i Dolinę Gąsienicową.
Ze Skrajnego Granatu schodzimy żółtym szlakiem,
który ciągnął się bez końca.
W końcu koło 17 zmęczeni docieramy do schroniska. Jemy zasłużony obiad w schronisku, Ania zamawia zupę pieczarkową i spaghetti, a ja naleśniki ze szpinakiem. Fajnie by było, gdyby był już koniec, ale przed nami około dwie godzinki do Brzezin. Idąc robi się coraz ciemniej, Ania zaczyna widzieć niedźwiedzie. Masakra, przyspieszamy, niedźwiedzi coraz więcej, zaczynają nas gonić... no dobra przesadziłem, a już się rozkręcałem. Cali i zdrowi, bez żadnego pazura w tyłku, docieramy do samochodu. Do Gliwic docieramy po 23.
Kategoria Bez Roweru, Góry
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Malý Rozsutec
Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 26.08.2014 | Komentarze 0
Po siódmej pobudka, tradycyjne śniadanie i w drogę.Najsłynniejszy słowacki zbójnik Juraj Janosik (Jánošík) urodził się w charakterystycznej wsi Tierchowa (Terchová) na północnym - zachodzie Słowacji. Swojego sławnego krajana mieszkańcy Tierchowej uwiecznili w monumentalnej rzeźbie, która stoi u wejścia do Doliny Wratnej (Vrátna dolina). Tam właśnie jedziemy.
Bez względu na to, że los Janosika pełen jest legend i niesprawdzonych opowieści, to jednak jest on rzeczywistą osobistością słowackich dziejów. Sławny zbójnik i sprawiedliwy obrońca biednych urodził się w 1688 roku w miejscowości Tierchowa, leżącej na zboczach Małej Fatry (Malá Fatra). Jego miejsce urodzenia to jeden z tierchowskich przysiółków, leżących po stronie Pogórza Kisuckiego (Kysucká vrchovina).
Po przeciwnej stronie tierchowskiego przysiółka mieszkańcy wsi postawili swojemu sławnemu krajanowi monumentalny pomnik, wykonany z blachy stalowej w nadnaturalnej wielkości, mierzący 7,5 metra wysokości. Wybudowano go w 1988 roku. Jego autorem jest akademicki rzeźbiarz Ján Kulich.
Spod pomnika kierujemy się na Biely Potok. To tu znajduje się początek naszej trasy na Malá Fatra. Idziemy niebieskim szlakiem przez Dolné diery. Występujące tu liczne drabinki oraz mostki pokonują wapienne progi, przez które spada malowniczymi kaskadami potok.
Szlak bardzo przyjemny, ze słowacką fantazją, bo przecież gdzie indziej znaleźć most położony nie w poprzek, a wzdłuż rzeki? :)
Dochodzimy do Podžiar, gdzie znajduje się mała chatka,
chwilkę odpoczywamy i decydujemy wejść przy okazji na Vrchpodžiar 745 m.n.p.m.
Następnie przechodzimy Horné diery, również z licznymi mostkami i wodospadami.
Szlak jest przyjemny. Dochodzimy do przełęczy Medzirozsutce (1200 m.n.p.m.). Chcemy wejść na Wielki Rozsutec (1610 m.n.p.m.), jednak podążając za grupą ludzi, nie patrząc na znaki, oddalamy się od naszego celu, a kierujemy się w stronę Malý Rozsutec. Decydujemy, że tym razem idziemy więc na Malý Rozsutec. Podejście jest strome, ale niedługie, z odrobiną łańcuchów.
Przed czternastą dochodzimy na Malý Rozsutec (1343 m n.p.m.).
Zejście również strome,
tworzą się korki, bo ludzi jest dość dużo. W końcu jednak dochodzimy do parkingu w Biely Potok.
Pora na powrót, wsiadamy do auta i kierujemy się na Liptovsky Mikulas, ale po drodze podjeżdżamy jeszcze na Likavský hrad.
Likavský hrad to ruiny średniowiecznego zamku, wznoszące się nad wsią Likavka w powiecie Rużomberk, w kraju żylińskim, w północnej Słowacji.
Pierwsza wzmianka o Zamku Likawskim pochodzi z 1315 roku. Jego budowę na skalistym garbie u podnóży Przedniego Chocza, na pograniczu Kotliny Liptowskiej i Gór Choczańskich rozpoczęto ze względu na strzeżenie przejścia przez rzekę Váh. Był najważniejszą twierdzą dolnego Liptowa. Strzegł ważnego strategicznie szlaku handlowego, wiodącego z Liptowa na Orawę i dalej do Polski.
Z budowany po 1335 r. na polecenie potężnego pana feudalnego, żupana Donča. W 1341 r. był już siedzibą załogi wojskowej, strzegącej wspomnianego wyżej szlaku oraz zarządu królewskich majątków w dolnym Liptowie. Ród Hunyady w drugiej połowie XV wieku kolejno przebudowywał i poszerzał pierwotny gród, dzięki czemu powstał tzw. dolny gród. W drugiej połowie XVII wieku rodzina Thököly dobudowała system fortyfikacyjny. Na początku XVIII w. w rękach kuruców Franciszka II Rakoczego. Zburzony w 1707 r. z rozkazu Rakoczego, ustępującego przed wojskami habsburskimi.
Zamek z czasem opustoszał i przekształcił się w ruinę. Prace konserwatorskie i rekonstrukcyjne rozpoczęły się w latach 70. XX wieku. W ich wyniku odbudowano m.in. wieżę zamurowanej starej bramy, trzecią bramę, fragmenty murów dolnego i górnego zamku. Po gruntownej rekonstrukcji była niedawno udostępniona została zwiedzającym Hunyadyho veža, w której mieści się ekspozycja z historii zamku Likava.
Zamku nie udaje się nam zwiedzić, gdyż za późno przyjechaliśmy. Może innym razem.
Dojeżdżamy do Liptowskiego Mikulasza, dodam, że przez przypadek jechaliśmy drogą płatną bez winiety… Uff, obyło się bez żadnej kontroli…
Robimy zakupy w tesco i jedziemy do miejsca, w którym już kiedyś mieliśmy nocleg.
A jutro jedziemy do Tatralandii :)
Kategoria Bez Roweru, Góry
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Kończysty Wierch 2002 m.n.p.m
Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 18.04.2014 | Komentarze 0
Bi bi bi bi…Czwarta rano dzwoni budzik.Zaspana czwórka myśli co robić. Zaczyna się walka samych ze sobą.
Chcemy iść, ale wstać się nie chce. Adam z Natalią ulegają schroniskowym łóżkom.
A my z Anią? My zaspani zbieramy się i przed piątą wychodzimy ze schroniska na Polanie Chochołowskiej.
Po jakiś dwudziestu minutach dochodzimy na Polanę Trzydniówkę, gdzie zaczyna się szlak na Trzydniowiański Wierch.
Idziemy nierównym krętym szlakiem, które zastępują drewniane schodki i znacznie ułatwiają bardzo strome wejście. Ale mi to nie pomagało i miałem chwilami dość.
Gdyby nie Ania, to może bym nie doszedł.
W końcu po trzech godzinach dochodzimy na Trzydniowiański Wierch.
Trzydniowiański Wierch to szczyt o wysokości 1758 m n.p.m. położony w Tatrach Zachodnich, w północnej grani Kończystego Wierchu. Ma on dwa wierchołki – jeden o wysokości 1758 m n.p.m., a drugi 1762 m n.p.m. Jego stoki opadają do trzech dolin – Jarząbczej, Starorobociańkiej i niewielkiej Trzydniowiańskiej.
Nie ma to jak piękne widoki, które dodawały więcej mocy.
Na szczycie Trzydniowiańskiego Wierchu znajduje się skrzyżowanie szlaków turystycznych. Można stąd zejść do Doliny Chochołowskiej wybierając jedną z dwóch dróg – Doliną Jarząbczą na Polanę Chochołowską lub szlakiem prowadzącym bezpośrednio do niższej części Doliny – na Polanę Trzydniówkę.
Można także zielonym szlakiem pójść na Kończysty. I tak robimy.
Tam idziemy...
Czasami odpoczywamy.
Przed jedenastą wchodzimy razem na pierwszy dwutysięcznik w zimowych warunkach.
Kończysty Wierch (słow. Končistá), dawniej nazywany Kończystą nad Jarząbczą – szczyt o wysokości 2002 m n.p.m.
Robimy parę zdjęć.
Mały odpoczynek...
I pora wracać.
Godzinę zajmuje nam zejście z Trzydniowiańskiego Wierchu i po około niecałych dwóch godzinach docieramy do szlaku wiodącego dnem Doliny Chochołowskiej.
Kierujemy się już w stronę Siwej Polany. Postanawiamy wypożyczyć rowery.
W krótkim czasie docieramy do Siwej Polany. Chwile czekamy na busa i jedziemy do Zakopanego na jakiś obiad.
Z Adamem i Natalią spotykamy się na dworcu PKS, gdzie się już rozdzielamy, my jedziemy do Katowic, oni do Bydgoszczy.
Kategoria Bez Roweru, Góry
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rakoń 1876 m.n.p.m
Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 22.04.2014 | Komentarze 0
Chyba Deja Vu… Znów godzina 2:10, stoimy z Anią na Dworcu PKS w Katowicach i znów autobus się spóźnia, ale na szczęście do miejsca docelowego dojeżdżamy o czasie.Po raz kolejny znajdujemy się w Zakopanym, gdzie od rana latają zakopiańskie sępy… może pokoik, może taksóweczka.
Taksóweczka jest super rozwiązaniem, ale drogim. Postanawiamy poszukać jeszcze z dwie osoby, aby było taniej.
Znajdujemy… jak się potem okazuje Adama i Natalię, z którymi spędzimy weekend.
Wsiadamy do taksówki i po parunastu minutach dojeżdżamy do Siwej Polany.
No cóż, w drogę. Po około półtorej godzinie szybkim tempem docieramy do Schroniska na Polanie Chochołowskiej (1146 m.n.p.m.).
Po drodze można było jeszcze zobaczyć krokusy.
W schronisku nowi znajomi rezerwują nocleg. My mieliśmy już prędzej zarezerwowany 14-osobowy pokój, ale bez problemu zmieniamy rezerwacje by dołączyć do ich 6-osobowego pokoju.
Przepakowanie plecaków, chwila odpoczynku, coś przekąsić i w drogę na Wołowiec. Idziemy z Anią dobrze już nam znanym żółtym szlakiem w kierunku Grzesia. Przed jedenastą docieramy na szczyt - 1653 m.n.p.m.
Gdyby nie nasi nowi znajomi naprawdę bym pomyślał że to deja vu.
Z Grzesia idziemy dalej niebieskim szlakiem, który pod śniegiem jest mało widoczny - na Rakoń (1879 m.n.p.m.).
Schodząc z Grzesia obniżamy się wśród kosodrzewiny w kierunku Długiego Upłazu.
Potem rozpoczynamy podejście na kolejny wierzchołek, dalej lekko schodzimy i zmierzamy prosto na Rakoń.
Po około dwóch godzinach zdobywamy szczyt.
Udaje się nam porobić parę zdjęć.
Niestety w oka mgnieniu naciągnęła mgła. Zrobiło się biało.
Pada pytanie:
- co robimy?
- nie ma sensu iść na Wołowiec...
Niestety wracamy. Nie ukrywam, że byłem rozczarowany.
Na pocieszenie robię super zdjęcie.
Do samego Grzesia wracamy we mgłe.
Do schroniska docieramy po szesnastej.
W schronisku obiad i wymarzony odpoczynek i zbieranie sił na jutrzejszy dzień...
A co będziemy robić jutro... ?
Opanowywać szczyty Tatr.
Kategoria Bez Roweru, Góry
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Polana Chochołowka
Środa, 26 marca 2014 · dodano: 03.04.2014 | Komentarze 0
Jest środa, godzina 2:10, a my stoimy w Katowicach na dworcu PKS, gdzie mamy zaraz Polskiego Busa do Zakopanego.Niestety autobus spóźnia się z dobre czterdzieści minut… Ale do Zakopanego dojeżdżamy o czasie.
Udaje nam się szybko załatwić transport do Siwej Polany, która rozpoczyna się tuż za rogatką Tatrzańskiego Parku Narodowego i leży na wysokości 930 m n.p.m.
U wejścia do doliny można wypożyczyć rower, ale niestety wszystko jeszcze pozamykane, więc idziemy pieszo. Napotykamy pierwsze krokusy, jeszcze oszronione.
Idziemy zielonym szlakiem z Siwej Polany do schroniska w Dolinie Chochołowskiej. Trasa jest bardzo atrakcyjna pod względem widokowym, gdyż prowadzi jedną z najbardziej malowniczych dolin tatrzańskich. Ale niestety po grudniowej wichurze pełno drzew jest powalonych.
Po około dwóch godzinach docieramy do Doliny Chochołowskiej.
Dolina Chochołowska jest najbardziej na zachód wysuniętą doliną należącą do polskiej części Tatr.
Jest to największa polana w polskich Tatrach i jedna z największych w całych Tatrach. Dawniej była jednym z głównych ośrodków pasterstwa w Tatrach. Była koszona i wypasana, pasiono tutaj owce i bydło. W 1930 r. stało na niej 60 różnego rodzaju budynków; szałasów, szop, stodół z sianem. Służyły one nie tylko celom gospodarczym, ale były również bazą noclegową dla kłusowników, przemytników i taterników.
Symbolem Doliny Chochołowskiej są krokusy.
Łąki porośnięte pięknymi krokusami.
Popularny krokus, to inaczej szafran spiski, po łacinie Crocus scepusiensis jest jednym z najbardziej charakterystycznych zwiastunów górskiej wiosny, podlega w Polsce ścisłej ochronie. Powinni pamiętać o tym wszyscy turyści, którzy oszołomieni pięknem fioletowych kobierców poczują chętkę stworzenia sobie z nich bukietu...
W końcu docieramy do Schroniska.
Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej znajduje się na wysokości 1146 m n.p.m. i jest największym schroniskiem w polskiej części Tatr.
Miejsce na schronisko wybrano w 1928, pierwsze noclegi miały miejsce już w 1931 roku , oficjalne otwarcie nastąpiło w 1932 r. Schronisko było drewniane i miało 60 miejsc noclegowych, w 1938 stało się sławne z powodu planowego lotu balony stratosferycznego „Gwiazda Polski". Niestety schronisko spłonęło całkowicie pod koniec II wojny światowej. Na miejscu zniszczonego schroniska w latach 1951-1953 zbudowano nowe, istniejące do dziś.
Od 16 października 2010 roku schronisko nosi imię Jana Pawła II. Karol Wojtyła był częstym gościem schroniska, odwiedził je także jako papież 23 czerwca 1983 roku.
W schronisku chwila odpoczynku i ruszamy dalej żółtym szlakiem, prowadzącym Bobrowieckim Żlebem na Grzesia.
Czym dalej i wyżej, tym więcej śniegu.
Zakładamy raki.
Po drodze mała drzemka…
Po około półtora godziny (może więcej) docieramy na szczyt Grzesia - 1653 m.n.p.m. Siadamy robimy mini piknik, parę zdjęć...
... i niestety w drogę powrotna.
Schodzimy dość szybko.
W drodze powrotnej zaglądamy jeszcze do schroniska i tam jemy pyszną szarlotkę z jagodami. Pycha, szkoda że tak mało.
Czas już naprawdę wracać, bo za niedługo mamy autobus do Katowic.
Jeszcze ujęcia krokusików...
... i po dwóch godzinach docieramy do Suchej Polany, tam wsiadamy w busika i jedziemy do centrum. W centrum jeszcze mały spacer.
Już na dworcu PKS podjeżdża Polski Bus, wsiadamy… Ale tylko po to, by za dwa tygodnie tu wrócić i to na cały weekend.
Kategoria Bez Roweru, Góry
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Zimowa Dolina Pięciu Stawów
Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 14.02.2014 | Komentarze 0
Były pomysły, żeby pojechać dziś na Słowacje nad Zielony Staw Kieżmarski lub iść na Gęsią Szyję, ale wybraliśmy coś innego - Dolinę Pięciu Stawów.
Pobudka po szóstej, śniadanko i w drogę. Przed dziewiątą docieramy busikiem do Palenicy Białczańskiej (985 m n.p.m.). Mieści się tam jedno z wejść do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Rocznie przewijają się tędy setki tysięcy turystów. Z Palenicy można udać się choćby nad Morskie Oko, do Doliny Pięciu Stawów Polskich lub na Gęsią Szyję.
Ruszamy asfaltową drogą (nieoznaczoną żadnym kolorem), by po czterdziestu minutach dotrzeć do Wodogrzmotów Mickiewicza (1100 m n.p.m.)
Wodogrzmoty Mickiewicza to trójkaskadowy wodospad utworzony na Roztoce (którego szum słychać już z oddali) - potoku wypływającym z Wielkiego Stawu w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Spośród trzech kaskad: Wodogrzmotu Wyżniego, Pośredniego i Niżniego jedynym dostępnym dla turystów jest Wodogrzmot Pośredni, który podziwiać można z mostu na drodze do Morskiego Oka. Nazwa Wodogrzmotów, która upamiętnia sprowadzenie do Polski w 1890r. prochów naszego wieszcza narodowego, nadana została w 1891r. przez Towarzystwo Tatrzańskie.
Tuż za Wodogrzmotami Mickiewicza znajduje się dawny plac parkingowy, z którego w prawo od drogi asfaltowej odchodzi leśna ścieżka prowadząca przez Dolinę Roztoki do Doliny Pięciu Stawów. Znak informuje, że do celu zielonym szlakiem jest około dwóch godzin i 10 minut.
Pierwszy, około 15-minutowy odcinek szlaku jest dość stromy.
Po kamiennych stopniach i głazach podchodzimy pod górę, by następnie zejść w stronę potoku. Dalsza droga jest dużo łagodniejsza, ale jest coraz więcej śniegu. Ścieżka co i raz wznosi się trochę pod górę, to opada trochę w dół. Po drodze mijamy powalone drzewa przez potężna wichurę, która przeszła tu w grudniu.
Po niespełna półtoragodzinnym marszu od Wodogrzmotów, dochodzimy do rozdroża szlaków dającego możliwość krótszego podejścia szlakiem czarnym od razu do schroniska lub dłuższego przejścia wzdłuż Wielkiej Siklawy pod Wielki Staw. Rozdroże znajduje się nieopodal dolnej stacji wyciągu towarowego, który wspomaga dostawy do schroniska.
Z powodu dużej ilości śniegu dalsza droga jest coraz trudniejsza. Zakładamy raki i wchodzimy szlakiem czarnym.
Od razu lepiej. Idziemy... Przez przypadek z Anią tracimy się z oczu. Ania poszła udeptaną ścieżką, która tak naprawdę szlakiem nie była, a ja, będąc na właściwym szlaku, czekam. A jej nie ma. Od razu tysiące myśli przybiegają do głowy. Próbuję dzwonić, lecz brak zasięgu… Po chwili postanawiam wracać i iść szlakiem, którym poszła Ania.
Znajdujemy się prawie przed schroniskiem.
Razem już idziemy w stronę Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów.
Dolina Pięciu Stawów Polskich jest najrozleglejszą spośród polskich wysokogórskich dolin. Jest to miejsce wyjątkowo malownicze. Piękno otaczających dolinę szczytów wzmacniane jest przez urok znajdujących się w dolinie olbrzymich stawów, z których największy - Wielki Staw - ma powierzchnię 34,1 ha i głębokość dochodzącą do 79,3 m.
Dolina Pięciu Stawów położona jest na wysokości powyżej 1665 m n.p.m. i stanowi przedłużenie Doliny Roztoki znajdującej się poniżej progu największego polskiego wodospadu - Wielkiej Siklawy, który wypływa z Wielkiego Stawu. Jak sama nazwa wskazuje znajduje się tutaj 5 stawów: Przedni, Mały, Wielki, Czarny i Zadni. Szlak biegnący wzdłuż doliny pozwala dojść do pierwszych czterech stawów, ostatni dobrze widoczny jest z drogi na Zawrat. Oprócz wymienionych stawów na terenie doliny znajduje się jeszcze szósty, niewielki zbiornik wodny - Wole Oko, stąd można mieć wątpliwość, czy nazwa doliny została właściwie obrana.
Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów położone jest obok Przedniego Stawu Polskiego na wysokości 1672 m.n.p.m. Jest to najwyżej położone schronisko po stronie polskiej.
Historia schroniska rozpoczęła się od kamiennego szałasu, który służył taternikom jako nocleg. Przestał on pełnić swoją rolę w 1876 kiedy z inicjatywy Towarzystwa Tatrzańskiego powstało pierwsze schronisko nad Małym Stawem. Przebudowane w latach 1896 - 98, służyło ono do roku 1924.
W tym roku Towarzystwo Tatrzańskie postanowiło przeznaczyć fundusze na nowe, większe schronisko. Zbudowane wg projektu Karola Stryjeńskiego, otwarte w 1932 (budowa trwała 7 lat), przetrwało okres wojny, jednak z nieznanych przyczyn spłonęło doszczętnie w 1945 roku.
Obecny budynek z miejscami noclegowymi i jadalnią pochodzi z lat 1947-1954. Jest to piąte z kolei schronisko wybudowane w Dolinie Pięciu Stawów.
W Schronisku spędzamy dłuższą chwile, jemy obiad i zbieramy się. Nadszedł czas by wracać.
Tym razem chcemy iść przez Wodospad Siklawa.
Aby dotrzeć do Siklawy, idziemy około 10 minut ze schroniska szlakiem niebieski, po czym wybieramy zielony.
W 5 min. dochodzimy do największego Wodospadu w Polsce. Jest wysoki na 23 metry. Latem musi robić wrażenie, teraz widać tylko sam lód.
Powrót sprawił nam trochę zabawy, trochę kłopotów.
Potem już wracamy tą samą drogą, którą przyszliśmy, aż do Wodogrzmotów Mickiewicza i do Palenicy Białczańskiej…
Kategoria Bez Roweru, Góry