Info

Więcej o mnie.














Mój rower
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Wrzesień1 - 0
- 2025, Sierpień13 - 0
- 2025, Lipiec2 - 0
- 2025, Czerwiec8 - 0
- 2025, Maj7 - 0
- 2025, Kwiecień4 - 0
- 2025, Marzec8 - 0
- 2025, Luty4 - 0
- 2024, Grudzień5 - 0
- 2024, Listopad7 - 0
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień6 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj11 - 0
- 2024, Kwiecień9 - 0
- 2024, Marzec3 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2024, Styczeń4 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień8 - 0
- 2023, Sierpień24 - 0
- 2023, Lipiec13 - 0
- 2023, Czerwiec8 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień12 - 0
- 2023, Marzec11 - 0
- 2023, Luty7 - 0
- 2023, Styczeń9 - 0
- 2022, Grudzień20 - 0
- 2022, Listopad24 - 0
- 2022, Październik12 - 0
- 2022, Wrzesień8 - 0
- 2022, Sierpień14 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec8 - 0
- 2022, Maj8 - 0
- 2022, Kwiecień1 - 0
- 2022, Marzec2 - 0
- 2022, Luty4 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik6 - 0
- 2021, Wrzesień5 - 0
- 2021, Sierpień10 - 0
- 2021, Lipiec5 - 0
- 2021, Czerwiec12 - 0
- 2021, Maj6 - 0
- 2021, Kwiecień1 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Grudzień5 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Lipiec2 - 0
- 2020, Czerwiec2 - 0
- 2020, Maj1 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2019, Grudzień5 - 0
- 2019, Październik1 - 0
- 2019, Wrzesień2 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec3 - 0
- 2019, Czerwiec4 - 0
- 2019, Maj7 - 0
- 2019, Kwiecień6 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Sierpień12 - 2
- 2018, Lipiec7 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj5 - 0
- 2018, Kwiecień2 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad2 - 0
- 2017, Październik2 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień11 - 1
- 2017, Lipiec7 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj12 - 0
- 2017, Kwiecień8 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty3 - 0
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad6 - 0
- 2016, Październik3 - 0
- 2016, Wrzesień6 - 0
- 2016, Sierpień21 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 3
- 2016, Maj12 - 0
- 2016, Kwiecień6 - 0
- 2016, Marzec9 - 2
- 2016, Luty4 - 1
- 2016, Styczeń5 - 2
- 2015, Grudzień4 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik3 - 0
- 2015, Wrzesień4 - 0
- 2015, Sierpień3 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj7 - 0
- 2015, Kwiecień5 - 0
- 2015, Marzec6 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik9 - 2
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień17 - 0
- 2014, Lipiec17 - 0
- 2014, Czerwiec20 - 3
- 2014, Maj17 - 0
- 2014, Kwiecień18 - 0
- 2014, Marzec17 - 0
- 2014, Luty20 - 0
- 2014, Styczeń10 - 2
- 2013, Grudzień16 - 0
- 2013, Listopad13 - 0
- 2013, Październik14 - 0
- 2013, Wrzesień18 - 3
- 2013, Sierpień6 - 0
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2013, Marzec19 - 0
- 2013, Luty20 - 0
- 2013, Styczeń22 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad16 - 0
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień21 - 10
- 2012, Sierpień24 - 1
- 2012, Lipiec28 - 0
- 2012, Czerwiec26 - 1
- 2012, Maj25 - 1
- 2012, Kwiecień17 - 0
- 2012, Marzec25 - 3
- 2012, Luty4 - 0
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień16 - 0
- 2011, Listopad19 - 3
- 2011, Październik24 - 0
- 2011, Wrzesień20 - 0
- 2011, Sierpień28 - 0
- 2011, Lipiec25 - 4
- 2011, Czerwiec25 - 0
- 2011, Maj26 - 0
- 2011, Kwiecień19 - 0
- 2011, Marzec25 - 0
- 2011, Luty16 - 0
- 2011, Styczeń9 - 0
- 2010, Grudzień18 - 0
- 2010, Listopad26 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień18 - 0
- 2010, Sierpień27 - 0
- 2010, Lipiec29 - 0
- 2010, Czerwiec29 - 0
- 2010, Maj25 - 0
- 2010, Kwiecień26 - 0
- 2010, Marzec22 - 0
- 2010, Luty20 - 0
- 2010, Styczeń16 - 0
- 2009, Grudzień17 - 0
- 2009, Listopad27 - 0
- 2009, Październik25 - 0
- 2009, Wrzesień21 - 0
- 2009, Sierpień26 - 1
- 2009, Lipiec28 - 0
- 2009, Czerwiec24 - 0
- 2009, Maj25 - 1
- 2009, Kwiecień29 - 0
- 2009, Marzec23 - 0
- 2009, Luty18 - 0
- 2009, Styczeń18 - 0
- 2008, Grudzień13 - 0
- 2008, Listopad18 - 0
- 2008, Październik25 - 1
- 2008, Wrzesień28 - 0
- 2008, Sierpień22 - 0
- 2008, Lipiec19 - 2
- 2008, Czerwiec5 - 0
- 2008, Maj27 - 2
- 2008, Kwiecień27 - 1
- 2008, Marzec26 - 0
- 2008, Luty17 - 0
- 2008, Styczeń27 - 1
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Bieszczady - Wielka Rawka
Niedziela, 11 października 2015 · dodano: 08.11.2015 | Komentarze 0
Na
Przełęcz Wyżniańską (855 m n.p.m) docieramy samochodem. Na miejscu jest parking
BdPN oraz punkt informacyjno-kasowy, gdzie kupujemy bilety wstępu na teren
Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Przebiega tędy szlak oznaczony kolorem zielonym,
który z Małej Rawki przez Przełęcz Wyżniańską prowadzi na Połoninę Caryńską.
Trzymając się szlaku idziemy drogą lekko pod górę. Po chwili będzie parking dla
klientów bacówki Pod Małą Rawką, do której chwile później dochodzimy. Szlak
biegnie teraz rozległą łąką, z przodu zalesione zbocza Małej Rawki, po lewej
doskonale widoczne gniazdo Tarnicy, z prawej Połonina Wetlińska, natomiast za
plecami Połonina Caryńska - już stąd widoki są piękne.

Po około 20 minutach jesteśmy już przy schronisku - bacówce "Pod Małą Rawką" 930 m.n.p.m.

Przygotowywane tu niegdyś naleśniki-giganty zostały przeniesione do Wetliny. Bacówkę mijamy i kierujemy się zgodnie ze szlakiem w stronę lasu. Przechodzimy drewniany mostek i najpierw łagodnie, potem coraz stromiej idziemy pod górę. Po chwili podejście robi się jeszcze bardziej męczące. Szlak prowadzi wzdłuż wartko płynącego po prawej potoku o bliżej nie określonej nazwie. Po około 20 minutach od wejścia do lasu, następuje zakręt szlaku, który odbija teraz w lewo, lekko trawersując zboczem, co pozwala chwilę odpocząć po dość stromym podejściu. Po kolejnych kilku minutach ponowny skręt i teraz już podchodzimy prosto pod górę. Teren cały czas jest zalesiony, wkrótce jednak drzewa zaczynają się przerzedzać i wychodzimy na rozległe wzniesienie - to Mała Rawka (1272 m n.p.m).

Na szczycie chwila wytchnienia, czas na rozglądniecie się dokoła, a widoki są stąd przepiękne. Szlak zielony, który przyprowadził tu z Przełęczy Wyżniańskiej, odbija teraz na północny-zachód i schodzi do Wetliny.
Ponieważ celem jest Wielka Rawka, kierujemy się dalej szlakiem żółtym, który jest szlakiem łącznikowym pomiędzy Rawkami. Schodzimy na niewielką przełęcz, lekkim łukiem obchodzimy zachodnią część grzbietu Wielkiej Rawki, następnie trochę pod górę i po 20 minutach osiągamy grzbiet Wielkiej Rawki.

Na szczycie wyraźnie widoczny duży betonowy słup. Podchodzimy, jest to punkt 1307 m.n.p.m, natomiast słup to dawne stanowisko geodezyjne. Kiedyś znajdowała się tu drewniana wieża triangulacyjna, do dzisiejszych czasów przetrwał sam słup.
Jest dość zimno może nawet na minusie, bo na krzakach jest lód.

Parę zdjęć i schodzimy do schroniska.
Późnym popołudniem idziemy z Anią i jej Tatą na mały spacer.
Przypadkiem dochodzimy do schroniska Pod Wysoką Połoniną,

mają tam przepyszne pierogi…
Następnego dnia rano pakujemy się i kierujemy się na Katowice.
Po około 20 minutach jesteśmy już przy schronisku - bacówce "Pod Małą Rawką" 930 m.n.p.m.
Przygotowywane tu niegdyś naleśniki-giganty zostały przeniesione do Wetliny. Bacówkę mijamy i kierujemy się zgodnie ze szlakiem w stronę lasu. Przechodzimy drewniany mostek i najpierw łagodnie, potem coraz stromiej idziemy pod górę. Po chwili podejście robi się jeszcze bardziej męczące. Szlak prowadzi wzdłuż wartko płynącego po prawej potoku o bliżej nie określonej nazwie. Po około 20 minutach od wejścia do lasu, następuje zakręt szlaku, który odbija teraz w lewo, lekko trawersując zboczem, co pozwala chwilę odpocząć po dość stromym podejściu. Po kolejnych kilku minutach ponowny skręt i teraz już podchodzimy prosto pod górę. Teren cały czas jest zalesiony, wkrótce jednak drzewa zaczynają się przerzedzać i wychodzimy na rozległe wzniesienie - to Mała Rawka (1272 m n.p.m).
Na szczycie chwila wytchnienia, czas na rozglądniecie się dokoła, a widoki są stąd przepiękne. Szlak zielony, który przyprowadził tu z Przełęczy Wyżniańskiej, odbija teraz na północny-zachód i schodzi do Wetliny.
Ponieważ celem jest Wielka Rawka, kierujemy się dalej szlakiem żółtym, który jest szlakiem łącznikowym pomiędzy Rawkami. Schodzimy na niewielką przełęcz, lekkim łukiem obchodzimy zachodnią część grzbietu Wielkiej Rawki, następnie trochę pod górę i po 20 minutach osiągamy grzbiet Wielkiej Rawki.
Na szczycie wyraźnie widoczny duży betonowy słup. Podchodzimy, jest to punkt 1307 m.n.p.m, natomiast słup to dawne stanowisko geodezyjne. Kiedyś znajdowała się tu drewniana wieża triangulacyjna, do dzisiejszych czasów przetrwał sam słup.
Jest dość zimno może nawet na minusie, bo na krzakach jest lód.
Parę zdjęć i schodzimy do schroniska.
Późnym popołudniem idziemy z Anią i jej Tatą na mały spacer.
Przypadkiem dochodzimy do schroniska Pod Wysoką Połoniną,

mają tam przepyszne pierogi…
Następnego dnia rano pakujemy się i kierujemy się na Katowice.
Kategoria Góry, Bieszczady
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Bieszczady - Tarnica
Sobota, 10 października 2015 · dodano: 08.11.2015 | Komentarze 0
Dziś kolejny dzień w Bieszczadach.
Kierunek - Ustrzyki Górne. Tam zostawiamy auto na parkingu i jedziemy busem do Wołosate.
Wołosate to oddalona o około 5 km drogi od Ustrzyk Górnych niewielka osada, leżąca w dolinie Wołosatki. Kiedyś Wołosate było wsią ludną, a pierwsza wzmianka o tej wsi datowana jest na rok 1557. Po II wojny światowej wieś została zniszczona a większość mieszkańców wysiedlono.
Ruszamy z Wołosatego, dochodzimy do punktu kasowego Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Po zakupie biletów kierujemy się czerwonym szlakiem na przełęcz Bukowską,

którą dość monotonie idziemy wzdłuż potoku w zalesionym terenie. Droga wydaje się nużąca. Po ponad dwóch godzinach dochodzimy do miejsca w pobliżu przełęczy Bukowskiej (1107m n.p.m.), gdzie szlak odbija w lewo. Dobre miejsce na odpoczynek, stoi tu drewniana wiata Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Schodzimy trochę ze szlaku, by postawić nogę na chwilę na ukraińskiej ziemi.

Kolejny etap szlaku to intensywne podejście, ale w przeciwieństwie do pierwszego odcinka okraszone pięknymi widokami. Już kilkadziesiąt metrów za wiatą, bardzo ładny widok m.in. na Kińczyk Bukowski i stronę ukraińską.

Mijajmy kilka ciekawych skałek na grzbiecie zwanym Berdo, następnie wchodzimy na Rozsypaniec (1280m n.p.m). Teraz nareszcie trochę zejścia - w ramach odpoczynku. Schodzimy na przełęcz 1235 m.n.p.m. i kolejne podejście - tym razem już pod Halicz, który osiągamy po kilkudziesięciu minutach.
Docieramy na Halicz (1333 m.n.p.m.). Halicz jest trzecim co do wielkości szczytem w polskiej części Bieszczadów.

Według kolejnych tabliczek zostało nam jakieś półtora godziny do najbliższej przełęczy pod Tarnicą (Sidło, 1276 m.n.p.m), zatem rozpoczyna się schodzenie. Szlak omija Kopę Bukowską i Krzemień, na których szczyty nie wchodzi.
Na przełęczy Goprowskiej szlak czerwony zbiega się z niebieskim, który w prawo odbija na Bukowe Berdo i schodzi do Widełek.

My kierujemy się na przełęcz pod Tarnicą, dokąd oba te szlaki biegną równolegle. Kilkadziesiąt metrów od przełęczy Goprowców stoi drewniana wiata BdPN. Jeszcze do pokonania schody

i po około dwudziestu minutach znajdujemy się na przełęczy.

Na wierzchołek Tarnicy prowadzi krótki piętnastominutowy szlak łącznikowy w kolorze żółtym.
Najwyższy szczyt polskich Bieszczadów, Tarnica (1346 m.n.p.m.) zdobyty.

Schodzimy na przełęcz i kierujemy się dalej czerwonym szlakiem do Ustrzyk Górnych.

Po dobrych dwóch godzinach dochodzimy do auta.
Następnego dnia niestety trzeba wracać do domu i pracy.
Kierunek - Ustrzyki Górne. Tam zostawiamy auto na parkingu i jedziemy busem do Wołosate.
Wołosate to oddalona o około 5 km drogi od Ustrzyk Górnych niewielka osada, leżąca w dolinie Wołosatki. Kiedyś Wołosate było wsią ludną, a pierwsza wzmianka o tej wsi datowana jest na rok 1557. Po II wojny światowej wieś została zniszczona a większość mieszkańców wysiedlono.
Ruszamy z Wołosatego, dochodzimy do punktu kasowego Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Po zakupie biletów kierujemy się czerwonym szlakiem na przełęcz Bukowską,
którą dość monotonie idziemy wzdłuż potoku w zalesionym terenie. Droga wydaje się nużąca. Po ponad dwóch godzinach dochodzimy do miejsca w pobliżu przełęczy Bukowskiej (1107m n.p.m.), gdzie szlak odbija w lewo. Dobre miejsce na odpoczynek, stoi tu drewniana wiata Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Schodzimy trochę ze szlaku, by postawić nogę na chwilę na ukraińskiej ziemi.
Kolejny etap szlaku to intensywne podejście, ale w przeciwieństwie do pierwszego odcinka okraszone pięknymi widokami. Już kilkadziesiąt metrów za wiatą, bardzo ładny widok m.in. na Kińczyk Bukowski i stronę ukraińską.
Mijajmy kilka ciekawych skałek na grzbiecie zwanym Berdo, następnie wchodzimy na Rozsypaniec (1280m n.p.m). Teraz nareszcie trochę zejścia - w ramach odpoczynku. Schodzimy na przełęcz 1235 m.n.p.m. i kolejne podejście - tym razem już pod Halicz, który osiągamy po kilkudziesięciu minutach.
Docieramy na Halicz (1333 m.n.p.m.). Halicz jest trzecim co do wielkości szczytem w polskiej części Bieszczadów.
Według kolejnych tabliczek zostało nam jakieś półtora godziny do najbliższej przełęczy pod Tarnicą (Sidło, 1276 m.n.p.m), zatem rozpoczyna się schodzenie. Szlak omija Kopę Bukowską i Krzemień, na których szczyty nie wchodzi.
Na przełęczy Goprowskiej szlak czerwony zbiega się z niebieskim, który w prawo odbija na Bukowe Berdo i schodzi do Widełek.
My kierujemy się na przełęcz pod Tarnicą, dokąd oba te szlaki biegną równolegle. Kilkadziesiąt metrów od przełęczy Goprowców stoi drewniana wiata BdPN. Jeszcze do pokonania schody
i po około dwudziestu minutach znajdujemy się na przełęczy.
Na wierzchołek Tarnicy prowadzi krótki piętnastominutowy szlak łącznikowy w kolorze żółtym.
Najwyższy szczyt polskich Bieszczadów, Tarnica (1346 m.n.p.m.) zdobyty.
Schodzimy na przełęcz i kierujemy się dalej czerwonym szlakiem do Ustrzyk Górnych.
Po dobrych dwóch godzinach dochodzimy do auta.
Następnego dnia niestety trzeba wracać do domu i pracy.
Kategoria Góry, Bieszczady
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Bieszczady - Połonina Caryńska
Piątek, 9 października 2015 · dodano: 08.11.2015 | Komentarze 0
Dziś odwiedziliśmy najsławniejsze i najpiękniejsze góry polskie
– Bieszczady.
Coś uderza w tym krajobrazie. Coś różni ten widok od widoków oglądanych we wszystkich innych górach Polski: nie widać żadnej wsi ani nawet żadnego pojedynczego domu. To chyba jedna z najbardziej charakterystycznych cech bieszczadzkiego krajobrazu.
Bieszczady to najmniej zaludnione i najmniej zagospodarowane polskie góry. To właśnie ten brak cywilizacji sprawił, że Bieszczady od lat były mekką wszystkich poszukiwaczy mocnych wrażeń, wszystkich romantyków i wszystkich „niespokojnych duchów". Mit polskiego Dzikiego Zachodu w połączeniu z echami „Łun w Bieszczadach" tylko ten wizerunek dzikich gór wzmocnił. Po części trwa on zresztą do dziś.
Bieszczady to góry znajdujące się na terenie Polski, Słowacji i Ukrainy. Ich najwyższy szczyt to leżący w ukraińskiej części Pikuj ( 1405 m. n.p.m.), natomiast najwyższy szczyt polskich Bieszczad to Tarnica (1346 m. n.p.m.).
Bieszczady to region bardzo specyficzny pod względem występowania najróżniejszych gatunków roślin i zwierząt. Dobrze zachowane pierwotne lasy bukowe stanowią prawdziwy raj dla zwierząt. Żyją w nich m.in. żubry, jelenie, niedźwiedzie, wilki, rysie, żbiki. Tego ostatniego mieliśmy mieliśmy zaszczyt zobaczyć.
No to co? W drogę. O drugiej w nocy ruszamy z Katowic. Ciocia (Iwona) i Wujek (Adam) i Tato od Ani, no i jeszcze ja.
Droga przebiega spokojnie, do Wetliny, gdzie mamy zarezerwowany nocleg, dojeżdżamy po siódmej.
Wypakowanie, przebieranie, jeszcze kawa i kanapki. No i w końcu wychodzimy na busa i jedziemy do Ustrzyk Dolnych, skąd wyruszymy na szlak.

Moja pierwsza wyprawa po Bieszczadach zaczyna się wędrówką grzbietem Połoniny Caryńskiej. Przez całą wycieczkę towarzyszyła nam piękna pogoda, a widoki były naprawdę pierwszorzędne.

W masywie Połoniny Caryńskiej wyróżnia się cztery kulminacje, najwyższy jest Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.).

Przez Połoninę Caryńską przebiega Główny Szlak Beskidzki.
Po około pięciogodzinnej wędrówce,

która dała niesamowite wrażenie, trzeba było uczcić wielkim naleśnikiem

i nabrać siły na jutrzejszy dzień. Już się bałem.
Coś uderza w tym krajobrazie. Coś różni ten widok od widoków oglądanych we wszystkich innych górach Polski: nie widać żadnej wsi ani nawet żadnego pojedynczego domu. To chyba jedna z najbardziej charakterystycznych cech bieszczadzkiego krajobrazu.
Bieszczady to najmniej zaludnione i najmniej zagospodarowane polskie góry. To właśnie ten brak cywilizacji sprawił, że Bieszczady od lat były mekką wszystkich poszukiwaczy mocnych wrażeń, wszystkich romantyków i wszystkich „niespokojnych duchów". Mit polskiego Dzikiego Zachodu w połączeniu z echami „Łun w Bieszczadach" tylko ten wizerunek dzikich gór wzmocnił. Po części trwa on zresztą do dziś.
Bieszczady to góry znajdujące się na terenie Polski, Słowacji i Ukrainy. Ich najwyższy szczyt to leżący w ukraińskiej części Pikuj ( 1405 m. n.p.m.), natomiast najwyższy szczyt polskich Bieszczad to Tarnica (1346 m. n.p.m.).
Bieszczady to region bardzo specyficzny pod względem występowania najróżniejszych gatunków roślin i zwierząt. Dobrze zachowane pierwotne lasy bukowe stanowią prawdziwy raj dla zwierząt. Żyją w nich m.in. żubry, jelenie, niedźwiedzie, wilki, rysie, żbiki. Tego ostatniego mieliśmy mieliśmy zaszczyt zobaczyć.
No to co? W drogę. O drugiej w nocy ruszamy z Katowic. Ciocia (Iwona) i Wujek (Adam) i Tato od Ani, no i jeszcze ja.
Droga przebiega spokojnie, do Wetliny, gdzie mamy zarezerwowany nocleg, dojeżdżamy po siódmej.
Wypakowanie, przebieranie, jeszcze kawa i kanapki. No i w końcu wychodzimy na busa i jedziemy do Ustrzyk Dolnych, skąd wyruszymy na szlak.
Moja pierwsza wyprawa po Bieszczadach zaczyna się wędrówką grzbietem Połoniny Caryńskiej. Przez całą wycieczkę towarzyszyła nam piękna pogoda, a widoki były naprawdę pierwszorzędne.
W masywie Połoniny Caryńskiej wyróżnia się cztery kulminacje, najwyższy jest Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.).
Przez Połoninę Caryńską przebiega Główny Szlak Beskidzki.
Po około pięciogodzinnej wędrówce,
która dała niesamowite wrażenie, trzeba było uczcić wielkim naleśnikiem
i nabrać siły na jutrzejszy dzień. Już się bałem.
Kategoria Góry, Bieszczady
Dane wyjazdu:
13.95 km
0.00 km teren
00:51 h
16.41 km/h:
Maks. pr.:37.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Katowice 3 stawy
Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
47.68 km
15.00 km teren
02:46 h
17.23 km/h:
Maks. pr.:45.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Lędziny
Sobota, 12 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
7.98 km
0.00 km teren
01:04 h
7.48 km/h:
Maks. pr.:32.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Po gliwicach
Poniedziałek, 7 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
15.44 km
0.00 km teren
00:49 h
18.91 km/h:
Maks. pr.:38.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Po gliwicach
Niedziela, 6 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Hungary - Budapest Dzień 3
Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 19.10.2015 | Komentarze 0
Dzień
trzeci w Budapeszcie również upalny. Dziś idziemy do zoo.
Ogród Zoologiczny w Budapeszcie znajduje się przy miejskim lesie. Zoo otwarto 9 sierpnia 1866 roku. Ogród należy do najstarszych ogrodów zoologicznych na świecie. Na początku odwiedzający mogli zobaczyć 500 zwierząt. Pierwsze żyrafy były prezentem od austriackiej cesarzowej Sissi. Obecnie na terenie ogrodu zoologicznego mieszka ponad 5000 zwierząt, reprezentujących 733 gatunki. Jest także 2000 roślin oraz duża palmiarnia.

Większość budynków, które do dziś można tutaj oglądać, zostało zaprojektowanych przez Károly Kós między 1909 a 1912 rokiem. Niektóre budynki odzwierciedlają ludową architekturę Siedmiogrodu.

Ptaszarnia przypomina na przykład kościół w Magyarvalkó. Budynki zostały tak zaprojektowane, aby odpowiadały mieszkającym w nich zwierzętom.

ZOO w Budapeszcie zajmuje dość rozległą przestrzeń, a w dodatku jego mieszkańcy są niezwykle interesujący.

Dobiega godzina czternasta, a do domu w Gliwicach bardzo daleko. Nie obeszliśmy całego zoo, potrzebne są minimum dwa dni, by pooglądać wszystkie zwierzątka i ich zachowania. Popatrzeć jak się stadko żółwi bawi czy nakarmić wielbłąda - bezcenne.

Wrażenie jakby miał zaraz cię ugryźć, a tu wargami cię muska.

Niestety mamy mało czasu na Budapeszt, tu trzeba poświęcić dobry tydzień. Pierwsze miasto, które mi się tak spodobało, że chce się tu znów wrócić. I nie tylko dla salami i papryki.
Powroty są okropne, ale niestety trzeba. Codzienne obowiązki i praca wzywa. Wyjeżdżamy koło szesnastej. Po drodze chcemy zrobić zapasy skarbów Węgier, takich jak salami i inne pyszności, których u nas nie ma, ale niestety wszystko pozamykane. Może dlatego, że niedziela albo jakieś święto?
Jedynie na Słowacji udaje się zrobić małe zakupy, m.in. dobrych soków.
Do domu wracamy po 23.
.
.
Ogród Zoologiczny w Budapeszcie znajduje się przy miejskim lesie. Zoo otwarto 9 sierpnia 1866 roku. Ogród należy do najstarszych ogrodów zoologicznych na świecie. Na początku odwiedzający mogli zobaczyć 500 zwierząt. Pierwsze żyrafy były prezentem od austriackiej cesarzowej Sissi. Obecnie na terenie ogrodu zoologicznego mieszka ponad 5000 zwierząt, reprezentujących 733 gatunki. Jest także 2000 roślin oraz duża palmiarnia.
Większość budynków, które do dziś można tutaj oglądać, zostało zaprojektowanych przez Károly Kós między 1909 a 1912 rokiem. Niektóre budynki odzwierciedlają ludową architekturę Siedmiogrodu.
Ptaszarnia przypomina na przykład kościół w Magyarvalkó. Budynki zostały tak zaprojektowane, aby odpowiadały mieszkającym w nich zwierzętom.
ZOO w Budapeszcie zajmuje dość rozległą przestrzeń, a w dodatku jego mieszkańcy są niezwykle interesujący.
Dobiega godzina czternasta, a do domu w Gliwicach bardzo daleko. Nie obeszliśmy całego zoo, potrzebne są minimum dwa dni, by pooglądać wszystkie zwierzątka i ich zachowania. Popatrzeć jak się stadko żółwi bawi czy nakarmić wielbłąda - bezcenne.
Wrażenie jakby miał zaraz cię ugryźć, a tu wargami cię muska.
Niestety mamy mało czasu na Budapeszt, tu trzeba poświęcić dobry tydzień. Pierwsze miasto, które mi się tak spodobało, że chce się tu znów wrócić. I nie tylko dla salami i papryki.
Powroty są okropne, ale niestety trzeba. Codzienne obowiązki i praca wzywa. Wyjeżdżamy koło szesnastej. Po drodze chcemy zrobić zapasy skarbów Węgier, takich jak salami i inne pyszności, których u nas nie ma, ale niestety wszystko pozamykane. Może dlatego, że niedziela albo jakieś święto?
Jedynie na Słowacji udaje się zrobić małe zakupy, m.in. dobrych soków.
Do domu wracamy po 23.
.
.
Kategoria Hungary - Budapest
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Hungary - Budapest Dzień 2
Sobota, 15 sierpnia 2015 · dodano: 22.10.2015 | Komentarze 0
Drugi dzień jest tak samo upalny jak wczorajszy - prawie 40 stopni. Dla nas będzie nieco chłodniejszy, chwilami zimny, bowiem udajemy się do Budzińskich jaskiń.
Do
jaskini trzeba dojechać, zatem wsiadamy w tramwaj 41, potem 61 i jeszcze 6.
Przesiadamy się jeszcze na autobus nr 65, którym dojedziemy pod samą jaskinię. Przystanek, na którym wysiadamy, to Pál-völgyi cseppkőbarlang.
Jaskinia Pálvölgyi, usytuowana w północnej części Wzgórza Macieja, to trzecia pod względem wielkości jaskinia na Węgrzech. Została ona przypadkowo odkryta z pocz. XX w., ale nawet do dziś nie została ona jeszcze całkowicie zbadana.

Udostępniona trasa ma pół kilometra, a zwiedzający muszą pokonać więcej niż 400 schodów.
Temperatura wewnątrz jaskini jest stała o każdej porze roku i wynosi 11 st. C.

Czas zwiedzania około 50 minut, podczas którego pokonujemy wąskie przejścia oraz różnice poziomów.
Atrakcją jest niewątpliwie prawie pionowe wejście po 7-metrowej drabinie (120 stopni)...

i przeciskanie się między ścianami.

Jaskinia jest częścią Narodowego Parku Duna-Ipoly,
Po wyjściu z jaskini udajemy się do jaskini Szemlő-hegyi, która znajduje się niedaleko Pál-völgyi - z jaskini Pál-völgyi trzeba przejść ok. 400 metrów.

Jaskinia Szemlőhegyi, która usytuowana jest w południowym zboczu Wzgórza Macieja, została z kolei odkryta w 1930 r. Początkowo została ona udostępniona turystom, ale z powodu wandalizmu okolicznych mieszkańców, jaskinia została zamknięta z końcem lat 50 – tych. Ponowne otwarcie labiryntów nastąpiło w połowie lat 80 – tych. Charakterystyczną cechą Jaskini Szemlőhegyi są delikatne nacieki w formie bąbelków i gipsowe,

mieniące się sztucznym świetle tysiącami barw gipsowe kryształki. Jaskinia posiada także znakomity mikroklimat, dlatego na jej dolnym poziomie znajduje się pieczara, w której prowadzone są zabiegi speleoterapeutyczne.

Po Jaskiniach udajemy się do ruin Amfiteatrum (amfiteatru cywilnego), w którym bawili się mieszkańcy najdalej na północny-wschód wysuniętego miasta w cesarstwie. Obiekt mógł pomieścić nawet 16 tys. widzów, więc był jednym z rekordowych.

Potem kierunek slumsik, po drodze jeszcze zakupy.
Dziś jeszcze udajemy się na przejażdżkę tramwajem numer 1 na Margit-sziget, czyli na wyspę Małgorzaty.
Wyspa Małgorzaty to wyspa położona na Dunaju w Budapeszcie. Została sztucznie utworzona z trzech mniejszych wysp w 1950 roku. Ma 2,5 km długości, a w najszerszym miejscu jej szerokość wynosi 500 m. Na wyspie znajdują się hotele, obiekty sportowe, baseny, kluby, restauracje. Poza tym znaleźć tam można ruiny XII-wiecznego kościoła Franciszkanów, ruiny klasztoru Dominikanów i rekonstrukcję kościoła św. Michała z zakonu Premonstratensów, pomniki, fontanny i ogrody takie jak różany czy japoński…
Przesiadamy się jeszcze na autobus nr 65, którym dojedziemy pod samą jaskinię. Przystanek, na którym wysiadamy, to Pál-völgyi cseppkőbarlang.
Jaskinia Pálvölgyi, usytuowana w północnej części Wzgórza Macieja, to trzecia pod względem wielkości jaskinia na Węgrzech. Została ona przypadkowo odkryta z pocz. XX w., ale nawet do dziś nie została ona jeszcze całkowicie zbadana.
Udostępniona trasa ma pół kilometra, a zwiedzający muszą pokonać więcej niż 400 schodów.
Temperatura wewnątrz jaskini jest stała o każdej porze roku i wynosi 11 st. C.
Czas zwiedzania około 50 minut, podczas którego pokonujemy wąskie przejścia oraz różnice poziomów.
Atrakcją jest niewątpliwie prawie pionowe wejście po 7-metrowej drabinie (120 stopni)...
i przeciskanie się między ścianami.
Jaskinia jest częścią Narodowego Parku Duna-Ipoly,
Po wyjściu z jaskini udajemy się do jaskini Szemlő-hegyi, która znajduje się niedaleko Pál-völgyi - z jaskini Pál-völgyi trzeba przejść ok. 400 metrów.
Jaskinia Szemlőhegyi, która usytuowana jest w południowym zboczu Wzgórza Macieja, została z kolei odkryta w 1930 r. Początkowo została ona udostępniona turystom, ale z powodu wandalizmu okolicznych mieszkańców, jaskinia została zamknięta z końcem lat 50 – tych. Ponowne otwarcie labiryntów nastąpiło w połowie lat 80 – tych. Charakterystyczną cechą Jaskini Szemlőhegyi są delikatne nacieki w formie bąbelków i gipsowe,
mieniące się sztucznym świetle tysiącami barw gipsowe kryształki. Jaskinia posiada także znakomity mikroklimat, dlatego na jej dolnym poziomie znajduje się pieczara, w której prowadzone są zabiegi speleoterapeutyczne.
Po Jaskiniach udajemy się do ruin Amfiteatrum (amfiteatru cywilnego), w którym bawili się mieszkańcy najdalej na północny-wschód wysuniętego miasta w cesarstwie. Obiekt mógł pomieścić nawet 16 tys. widzów, więc był jednym z rekordowych.
Potem kierunek slumsik, po drodze jeszcze zakupy.
Dziś jeszcze udajemy się na przejażdżkę tramwajem numer 1 na Margit-sziget, czyli na wyspę Małgorzaty.
Wyspa Małgorzaty to wyspa położona na Dunaju w Budapeszcie. Została sztucznie utworzona z trzech mniejszych wysp w 1950 roku. Ma 2,5 km długości, a w najszerszym miejscu jej szerokość wynosi 500 m. Na wyspie znajdują się hotele, obiekty sportowe, baseny, kluby, restauracje. Poza tym znaleźć tam można ruiny XII-wiecznego kościoła Franciszkanów, ruiny klasztoru Dominikanów i rekonstrukcję kościoła św. Michała z zakonu Premonstratensów, pomniki, fontanny i ogrody takie jak różany czy japoński…
Atrakcją ogrodu japońskiego jest staw, a w stawie wodni koledzy Paulika,
czyli żółwie, sztuczny wodospad,
ogród skalny i karłowate drzewa. W ogrodzie wiją się ścieżki, stąd mimo małej powierzchni możemy nieco pospacerować.
Późnym wieczorem wracamy do slumsika. Kategoria Hungary - Budapest
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Hungary - Budapest Dzień 1
Piątek, 14 sierpnia 2015 · dodano: 19.10.2015 | Komentarze 0
Nastał
ten dzień, by ponownie wrócić do kraju papryki i salami, a dokładnie do stolicy Węgier -
Budapesztu. Jest to miasto, które bardzo mi się spodobało.
Pobudka rano około siódmej. Pakujemy się i w drogę. Do Budapesztu dojeżdżamy przed piętnastą, bo po drodze jak nie objazd, to mylimy kierunki. No i jeszcze gdzieś po drodze zakupy, oczywiście salami…
Już w samym centrum Budapesztu wita nas korek. W końcu dojeżdżamy do naszego slumsowego hotelu robotniczego.
Jeszcze zakwaterowanie i już w pokoju.
Znając już dobrze topografię miasta i komunikacji miejskiej, kupujemy bilety i idziemy na tramwaj numer 41. Dojeżdżamy w pobliżu Bajcsy-Zsilinszky út, gdzie udajemy się do stacji metra linii M1.
Linia ta została otwarta 2 maja 1896 r. i w owym czasie była to pierwsza linia kolejki podziemnej na obszarze Europy kontynentalnej i druga w Europie – po metrze w Londynie (otwartym w 1863 r.). Dziś linia M1, która ma 5 km długości i 11 stacji, biegnie pomiędzy placem Vörösmarty a al. Meksykańską. Od 2002 r. linia M1 znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Przejeżdżamy parę stacji i wysiadamy na stacji Széchenyi Fürdő, która położona jest przy łaźniach miejskich im. Istvána Széchenyiego, węgierskiego pisarza, polityka i arystokraty. Stacja ta położona jest 30 m pod ziemią, wygląd przypomina klasyczny wystrój żółtej linii budapeszteńskiego metra.
Łaźnia Termalna Széchenyi jest jednym z największych kompleksów spa w Europie. Jest to także pierwsza łaźnia termalna Pesztu.
Główna część kompleksu powstała w 1913 roku, jednak pierwszy budynek został wzniesiony już w 1881 roku. Jego ogromna popularność szybko doprowadziła do dużej rozbudowy obiektu. Baseny zewnętrzne działają już od okresu międzywojennego, jednak korzystać z nich przez cały rok można dopiero od 1963 roku.
Nie jest to typowy, miejski kompleks basenowy. Główny budynek basenów termalnych Széchenyi zachwyca eklektyczną architekturą oraz dbałością o szczegóły. Główny hol został wykonany w stylu barokowym, a ilość jego zdobień może niemal przytłaczać. Znajdziemy tu imponujące rozmachem mozaiki, przedstawiające dwanaście pór roku, a także postaci bożków wód termalnych.

Wszystkie baseny są zasilane wodą z dwóch źródeł termalnych, o temperaturze odpowiednio 23 i 25 °C. Najgłębszy punkt poboru wody do basenów znajduje się na głębokości 1256 metrów.
Od 1982 roku baseny termalne Széchenyipełnią funkcję nie tylko rozrywkową, ale również leczniczą. Otwarto wtedy pierwszy oddział fizykoterapii przy basenach, który działa do dziś. Prowadzona jest w nim gimnastyka zdrowotna, a także wodne masaże. Woda, która zasila baseny, jest bardzo bogata w sód, magnez, fluor i wapń, dlatego też kąpiele w niej są polecane przede wszystkim osobom mającym problemy ze stawami oraz po operacjach.

Ciekawostką jest organizowana od kilku lat Noc Basenów, w trakcie której budapesztański kompleks zamienia się na kilkanaście godzin w roztańczoną i wielobarwną imprezę.
Wstęp na baseny kosztuje nas 4 500 Ft za osobę, tj. około 60 złotych.
Do końca nie wiemy do której możemy zostać, więc o 18 się zbieramy, jak większość ludzi.
Jak się okazuje chwilę później - tylko do tej godziny czynne są termy, a reszta pozostaje otwarta. Zostajemy więc dłużej, na dodatek ludzi mniej. Po dziewiętnastej zbieramy się.
Po basenach udajemy się naVajdahunyad vára (Zamek Vajdahunyad)

Zamek Vajdahunyad w Budapeszcie ma wprawdzie zaledwie 105 lat i nie jest zabytkiem, ale zaliczany jest do największych atrakcji stolicy Węgier. To mikst różnych stylów i budowli, które znajdują się obecnie m.in. w Rumunii, Słowacji i Chorwacji.
Idąc dalej docieramy na plac Bohaterów…

Zwieńczeniem ulicy Andrássy jest Plac Bohaterów, jeden z największych i najpiękniejszych placów w Budapeszcie. W jego centrum stoi Pomnik Tysiąclecia, innymi słowy Pomnik Bohaterów, będący symbolem państwowości węgierskiej, oraz umieszczony tu w latach 20-tych XX wieku Grób Nieznanego Żołnierza. Budowę Placu rozpoczęto w 1894 r. dla uczczenia tysięcznej rocznicy założenia państwa węgierskiego. Autorem projektu był Albert Schickedanz, a wykonawcą - rzeźbiarz György Zala. Na środku placu, na wprost alei Andrássy, wznosi się 36-metrowa kolumna, na szczycie której widzimy archanioła Gabriela. W prawej ręce trzyma on podwójny krzyż, w lewej zaś unosi świętą Koronę Węgierską. Na cokole kolumny stoją posągi jeźdźców, które przedstawiają nam przywódcę plemion Madziarów - księcia Árpáda, oraz jego sześciu wodzów, którzy przywiedli węgierskie plemiona na tereny dzisiejszej Niecki Podkarpackiej.
Wsiadamy do metra na Hősök tere.

Potem jeszcze przesiadka na tramwaj 41 w pobliżu Bajcsy-Zsilinszky út i udajemy się na przystanek Hauszmann Alajos, gdzie spacerkiem idziemy do naszego hoteliku.
Pobudka rano około siódmej. Pakujemy się i w drogę. Do Budapesztu dojeżdżamy przed piętnastą, bo po drodze jak nie objazd, to mylimy kierunki. No i jeszcze gdzieś po drodze zakupy, oczywiście salami…
Już w samym centrum Budapesztu wita nas korek. W końcu dojeżdżamy do naszego slumsowego hotelu robotniczego.
Jeszcze zakwaterowanie i już w pokoju.
Znając już dobrze topografię miasta i komunikacji miejskiej, kupujemy bilety i idziemy na tramwaj numer 41. Dojeżdżamy w pobliżu Bajcsy-Zsilinszky út, gdzie udajemy się do stacji metra linii M1.
Linia ta została otwarta 2 maja 1896 r. i w owym czasie była to pierwsza linia kolejki podziemnej na obszarze Europy kontynentalnej i druga w Europie – po metrze w Londynie (otwartym w 1863 r.). Dziś linia M1, która ma 5 km długości i 11 stacji, biegnie pomiędzy placem Vörösmarty a al. Meksykańską. Od 2002 r. linia M1 znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Przejeżdżamy parę stacji i wysiadamy na stacji Széchenyi Fürdő, która położona jest przy łaźniach miejskich im. Istvána Széchenyiego, węgierskiego pisarza, polityka i arystokraty. Stacja ta położona jest 30 m pod ziemią, wygląd przypomina klasyczny wystrój żółtej linii budapeszteńskiego metra.
Łaźnia Termalna Széchenyi jest jednym z największych kompleksów spa w Europie. Jest to także pierwsza łaźnia termalna Pesztu.
Główna część kompleksu powstała w 1913 roku, jednak pierwszy budynek został wzniesiony już w 1881 roku. Jego ogromna popularność szybko doprowadziła do dużej rozbudowy obiektu. Baseny zewnętrzne działają już od okresu międzywojennego, jednak korzystać z nich przez cały rok można dopiero od 1963 roku.
Nie jest to typowy, miejski kompleks basenowy. Główny budynek basenów termalnych Széchenyi zachwyca eklektyczną architekturą oraz dbałością o szczegóły. Główny hol został wykonany w stylu barokowym, a ilość jego zdobień może niemal przytłaczać. Znajdziemy tu imponujące rozmachem mozaiki, przedstawiające dwanaście pór roku, a także postaci bożków wód termalnych.
Wszystkie baseny są zasilane wodą z dwóch źródeł termalnych, o temperaturze odpowiednio 23 i 25 °C. Najgłębszy punkt poboru wody do basenów znajduje się na głębokości 1256 metrów.
Od 1982 roku baseny termalne Széchenyipełnią funkcję nie tylko rozrywkową, ale również leczniczą. Otwarto wtedy pierwszy oddział fizykoterapii przy basenach, który działa do dziś. Prowadzona jest w nim gimnastyka zdrowotna, a także wodne masaże. Woda, która zasila baseny, jest bardzo bogata w sód, magnez, fluor i wapń, dlatego też kąpiele w niej są polecane przede wszystkim osobom mającym problemy ze stawami oraz po operacjach.
Ciekawostką jest organizowana od kilku lat Noc Basenów, w trakcie której budapesztański kompleks zamienia się na kilkanaście godzin w roztańczoną i wielobarwną imprezę.
Wstęp na baseny kosztuje nas 4 500 Ft za osobę, tj. około 60 złotych.
Do końca nie wiemy do której możemy zostać, więc o 18 się zbieramy, jak większość ludzi.
Jak się okazuje chwilę później - tylko do tej godziny czynne są termy, a reszta pozostaje otwarta. Zostajemy więc dłużej, na dodatek ludzi mniej. Po dziewiętnastej zbieramy się.
Po basenach udajemy się naVajdahunyad vára (Zamek Vajdahunyad)
Zamek Vajdahunyad w Budapeszcie ma wprawdzie zaledwie 105 lat i nie jest zabytkiem, ale zaliczany jest do największych atrakcji stolicy Węgier. To mikst różnych stylów i budowli, które znajdują się obecnie m.in. w Rumunii, Słowacji i Chorwacji.
Idąc dalej docieramy na plac Bohaterów…
Zwieńczeniem ulicy Andrássy jest Plac Bohaterów, jeden z największych i najpiękniejszych placów w Budapeszcie. W jego centrum stoi Pomnik Tysiąclecia, innymi słowy Pomnik Bohaterów, będący symbolem państwowości węgierskiej, oraz umieszczony tu w latach 20-tych XX wieku Grób Nieznanego Żołnierza. Budowę Placu rozpoczęto w 1894 r. dla uczczenia tysięcznej rocznicy założenia państwa węgierskiego. Autorem projektu był Albert Schickedanz, a wykonawcą - rzeźbiarz György Zala. Na środku placu, na wprost alei Andrássy, wznosi się 36-metrowa kolumna, na szczycie której widzimy archanioła Gabriela. W prawej ręce trzyma on podwójny krzyż, w lewej zaś unosi świętą Koronę Węgierską. Na cokole kolumny stoją posągi jeźdźców, które przedstawiają nam przywódcę plemion Madziarów - księcia Árpáda, oraz jego sześciu wodzów, którzy przywiedli węgierskie plemiona na tereny dzisiejszej Niecki Podkarpackiej.
Wsiadamy do metra na Hősök tere.
Potem jeszcze przesiadka na tramwaj 41 w pobliżu Bajcsy-Zsilinszky út i udajemy się na przystanek Hauszmann Alajos, gdzie spacerkiem idziemy do naszego hoteliku.
Kategoria Hungary - Budapest