Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 46545.42 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.38 km/h
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gary.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

România 2014 - Dzień wyjazdu

Środa, 25 czerwca 2014 · dodano: 20.07.2014 | Komentarze 0

Kolejny dzień codzienności - pobudka o piątej i do roboty. Ale mimo wszystko to był wyjątkowy dzień. Jest szósta rano, od urlopu dzieli mnie już tylko osiem godzin. Odliczam czas: jeszcze tylko cztery godziny, dwie godziny... W końcu czternasta.
Hura, mam urlop.
Wsiadam do auta, do którego dnia poprzedniego załadowaliśmy rowery i bagaże. Jadę na chwilę do domu, a około siedemnastej z małym poślizgiem docieram do Katowic na ogródek po Anię.
Około godziny 17:30 ruszamy, jedziemy przez Oświęcim, Wadowice, Suchą Beskidzką i Białkę Tatrzańska.
Przekraczamy granicę i kierujemy się na Starý Smokovec, następnie na Poprad. Ale po drodze zaglądamy doNová Lesná na Česneková polévke i vyprazany syr.
Po dwudziestej drugiej wyjeżdżamy w dalszą drogę. Za Popradem zaczynają się już pierwsze przygody i pierwsze serpentyny. Ciemno, ostre zakręty… ale to nie wszystko. Chwilami występują potworne mgły, że czasami nie było nic widać, ale udało się bezpiecznie przejechać. Jednak to nie koniec, przygoda trwała dalej. Po drodze mijamy chyba z dwanaście lisów (de facto przelatywały nam przed samym autem), z cztery żaby, trzy myszki, sowę lub inne fruwające zwierzę, które przeleciało nam przed szybą i jakieś dwa niezidentyfikowane zwierzaki przypominające mrówkojada z małym nosem – spacerek se urządziły. Ale hitem było co innego, coś, co o mały włos nie przyprawił nas o zawał serca. Jedziemy dalej lasem, serpentyny już się prawie skończyły i widzimy, że coś jest na poboczu. Na początku myśleliśmy, że to kamień czy jakaś kłoda tak wystaje, a to się nagle spogląda w naszą stronę swymi ślepiami. A to dzik…
Bezpiecznie koło drugiej docieramy na Magyarország do Miszkolca.
Zatrzymujemy się na parkingu przy Tesco, całe szczęście otwarte 24h, małe zakupy i do auta na małą drzemkę…

Dzień 1

Kategoria România 2014



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa dziej
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]