Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 46873.34 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.14 km/h
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gary.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Giewont 1 895 m.n.p.m.

Sobota, 8 października 2016 · dodano: 09.10.2016 | Komentarze 0

W Tatrach panuje zupełna zima, a jeszcze tydzień temu było ciepło.
To chyba już koniec górskich wędrówek, najwyższy czas na wspominki.
Wysoko w Tatrach spadło około pół metra śniegu i jest lawinowa 2.
Postanawiam wybrać się z Krzyśkiem na krótką wyprawę, by przywitać zimę. Wyjeżdżamy o drugiej w nocy, a po drodze zgarniamy jeszcze dwie osoby.
O piątej przyjeżdżamy, parkujemy auto koło ronda i wyruszamy w drogę. Kierujemy się na Kuźnice, stamtąd wychodzimy kamienistą drogą odbijając na południe. Na rozdrożu obieramy prawą jej odnogę (niebieski szlak). Około 15 minut później dochodzimy do kolejnego rozwidlenia i zapuszczamy się w las. Ścieżka staje się węższa. Zaczynamy też iść pod górę po kamiennych stopniach, w sumie po wydreptanej śnieżnej ścieżce. Kilkanaście minut potem meldujemy się na Hali Kondratowej.



Nazwa hali pochodzi prawdopodobnie od pierwszego właściciela. W okresie międzywojennym powstała tu skocznia narciarska. W 1936 roku z powodu braku śniegu na Wielkiej Krokwi odbyły się na niej Mistrzostwa Polski. Schronisko PTTK na Hali Kondratowej im. Władysława Krygowskiego, znajduje się na wysokości 1333 m n.p.m. Pierwszy budynek powstał w tym miejscu najprawdopodobniej jeszcze przed rokiem 1910. Był to schron narciarskiJerzego Uznańskiego, w 1913 roku zniszczony przez . W roku 1933 postawiono tu bacówkę. Obecny budynek został wzniesiony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 1947–48. W roku 1950 powiększono go o dodatkowe skrzydło. 26 kwietnia 1953 schronisko zostało zniszczone przez kamienną lawinę, która zeszła ze stoków Długiego Giewontu. Głaz o masie 30 ton wbił się w narożnik jadalni, dwa inne zatrzymały się kilka metrów od budynku...
Chwila przerwy i ruszamy dalej. Od Hali Kondratowej wędrujemy dalej niebieskim szlakiem (zielony prowadzi na Przełęcz pod Kopą Kondracką). Szlak jest przetarty, nie trzeba nawet zakładać raków. Jeszcze raz wkraczamy do śnieżnego białego lasu, później jednak drzewa znikają, a pojawia się kosodrzewina pokryta śniegiem. Wędrujemy po śniegu , droga nie sprawia żadnych trudności, mimo, że podchodzimy coraz bardziej pod górę, a szlak wiedzie zakosami.
Przełęcz Kondracką (1723 m) osiągamy po niecałej godzinie.




Na lewo odchodzi żółty szlak na Kopę Kondracką, na wprost dołącza szlak prowadzący z Doliny Małej Łąki. Najwyższy wierzchołek Giewontu ukazuje się po naszej prawicy. Wybieramy oczywiście niebieski szlak. Po kilku minutach mijamy Kondracką Przełęcz Wyżnią (1765 m). W tym miejscu z lewej strony dołącza czerwony szlak z Doliny Strążyskiej. Idziemy dalej. Jesteśmy coraz bliżej Giewontu.



Końcówka podejścia staje się coraz bardziej stroma, ale bez problemu podchodzimy bez raków.
Po dziewiątej docieramy na Giewont.



Szczyt znajduje się na wysokości 1894 metrów. Masyw składa się z trzech części – Wielkiego Giewontu (1894 m), Małego Giewontu (1728 m) i Długiego Giewontu ( 1876 m).
Nie uwierzycie, ale oprócz naszej czwórki nie ma nikogo innego. Nawet z daleka nie widać, żeby ktoś szedł. Gdzie te słynne tłumy? Można nawet zrobić zdjęcie bez ludzi.
Trochę odpoczywamy na szczycie, by po chwili założyć raki.



Tym czasem napiszę może coś o samej słynnej górze. Niektórzy nie mają wątpliwości – Giewont to nikt inny, jak Śpiący Rycerz, który czuwa nie tylko nad Zakopanem, ale i nad całą Polską i z pewnością zbudzi się, gdy ta znajdzie się w niebezpieczeństwie. Co o Giewoncie mówi legenda?
Giewont miał sześciu braci i sześć sióstr. Każde z rodzeństwa zajęło się tym, co umiało robić najlepiej, Giewont – najsilniejszy i najdzielniejszy postanowił zostać rycerzem, aby czuwać nad spokojem matki, braci i sióstr. Jedna z nich, Osobita spodobała się królowi Mrozowi i ten koniecznie chciał mieć ją za żonę. Giewont, stojący na straży spokoju rodziny, nie pozwolił jej zabrać, co wywołało gniew króla. Mróz miał kochankę o imieniu Zima – oboje postanowili się zemścić. Okrutna intryga polegała na tym, aby omamić Giewonta pięknem – Zima zrobiła na nim naprawdę ogromne wrażenie, co wykorzystał Mróz. Zamroził ziemię pod nogami rycerza, a następnie ten runął, powalony przez posłańców króla. Już król miał zadać ostatni cios, kiedy nagle Giewont zapadł w kamienny sen. I tak śpi dzielny rycerz do dziś, spoglądając raz po raz na Zakopane…
Takich legend, przekazywanych z pokolenia na pokolenie jest wiele. Krążą wśród górali, którzy ochoczo opowiadają o śpiących rycerzach zaciekawionym turystom – atmosfera tajemniczości zdaje się nie mieć końca.
Inne podanie opowiada o pastuszku imieniem Jaśko, wielkim miłośniku Tatr, mieszkającym w góralskiej wiosce u ich podnóża. Pewnego razu, chłopiec dowiedział się odwiedzającego dom starego gazdy, że w jaskini pod Giewontem ukryty jest skarb. Zaintrygowany tą wiadomością, postanowił wybrać się na pod Giewont w poszukiwaniu owej jaskini. Gdy zmęczony wędrówką przysiadł przy kamieniu, usłyszał rżenie koni. Na wysokości, na której się znajdował, było ono zjawiskiem niezwykle dziwnym. Po chwili okazało się jednak, że dźwięki dochodzą spod ziemi. Jaśko dostrzegł niewielką szczelinę pomiędzy głazami. Zaciekawiony chłopiec zsunął się w dół, trafiając do dużej groty, pośrodku której płonęło ognisko. Pod jej ścianami stały zaś piękne konie, a pośród nich spał rycerz w lśniącej zbroi. Jaśko chcąc uciekać kopnął przypadkiem w kamień, budząc rycerza, który zadał mu jedno pytanie:
–Czy nadszedł już czas?
– Nie panie, jeszcze nie. – odpadł Jaśko.
– Dobrze. To bardzo dobrze – powiedział rycerz i wskazał chłopcu sąsiednią grotę. – Popatrz chłopcze, tu śpimy my, rycerze jego królewskiej mości. Gdy nadejdzie czas, wstaniemy, aby bronić polskich gór i polskiej ziemi. Ale teraz jeszcze nie budź moich braci. Gdy będzie trzeba, powstaną sami.
Po powrocie do domu Jaśko opowiedział o swojej przygodzie góralom, którzy również zapragnęli zobaczyć rycerzy. Przy kolejnej wyprawie chłopiec nie znalazł jednak wejścia do jaskini, nigdzie nie było też słychać rżenia koni.
– Jeszcze nie nadszedł właściwy czas. – rzekł do górali, a ci mu uwierzyli.
Stary gazda zwrócił się natomiast do chłopca słowami:
- Nie sądziłem, że uda ci się odnaleźć skarb, o którym ci opowiadałem. Czy wiesz co jest tym skarbem?
Jaśko pokręcił głową.
- To wolność, chłopcze - uśmiechnął się stary góral. - Ona jest największym skarbem. Nie tylko tutaj, w górach, ale na całym świecie. I to właśnie jej będą zawsze strzegli śpiący rycerze z Tatr.

Legenda o śpiących rycerzach w Giewoncie na stałe zamieszkała w świadomości zarówno mieszkańców Podhala, jak i przyjeżdżających w Tatry turystów. Z czasem zaczęto doszukiwać się sylwetki śpiącego rycerza w kształcie masywu, szczególnie widzianego od strony północnej. Według tego wyobrażenia, głowę rycerza ma tworzyć Wielki Giewont, zaś tułów – Długi Giewont.
( więcej historii można znaleźć na stronach e-zakopane i tatromaniak)
Ponad szczytem Giewontu góruje krzyż o wysokości piętnastu metrów. Przy dobrej widoczności jest on widziany z najodleglejszych zakątków Zakopanego. To dar od mieszkańców Zakopanego ufundowany w 1900 rocznicę narodzin Jezusa Chrystusa – postawiono go w sierpniu 1901 roku. Krzyż, jako obiekt pielgrzymek ściąga w to miejsce nie tylko ludzi z całej Polski, ale i pioruny…
My tym czasem po zdrobnieniu zdjęć schodzimy. Mijamy Kondracka Przełęcz Wyżnia i docieramy na Przełęcz Kondracka. Tutaj też spotykamy pierwszych ludzi. Jest coś po dziesiątej. Kierujemy się ku schronisku, a czym bliżej chaty tym więcej turystów. Mijamy schronisko, no jeszcze mała przerwa i kierujemy się na Kalatówki. Znajduje się tam hotel górski wybudowany w 1938. Na Kalatówkach istniał pierwszy w polskich Tatrach ośrodek narciarski i w 1910 r. O trzynastej meldujemy się koło samochodu. Była to krótka, ale przyjemna wyprawa. Ciekawe, czy do Tatr wróci jeszcze jesień, czy już na dobre zagościła zima?


Kategoria Góry, Tatry


Dane wyjazdu:
48.86 km 20.00 km teren
02:55 h 16.75 km/h:
Maks. pr.:42.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice i okolice

Niedziela, 2 października 2016 · dodano: 02.10.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Szpiglasowy Wierch 2172 m i Wrota Chałubińskiego 2022 m

Sobota, 1 października 2016 · dodano: 22.10.2016 | Komentarze 0

To chyba ostatni letni wyjazd, ponieważ prognozy zapowiadają śnieg. Trzeba korzystać, jeśli tylko jest możliwość.
Standardowo wyjazd po dwudziestej trzeciej, by po godzinie drugiej pojawić się w Palenicy Białczyńskiej. Przed trzecią ruszamy asfaltową drogą wiodącą docelowo do Morskiego Oka.
Po około trzydziestu minutach docieramy do Wodogrzmotów Mickiewicza, tuż za nimi znajduje się rozwidlenie szlaków. Droga biegnie dalej prosto. my natomiast odbijamy w prawo na szlak zielony, prowadzący przez Dolinę Roztoki do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Początkowo jest dość ostro pod górę, ale po kilkunastu minutach szlak staje się znacznie przyjemniejszy. Trasa wiedzie przez las, gdzie jest jeszcze ciemno - tylko czołówki oświetlają nam drogę. Po jakimś czasie docieramy na polanę o nazwie Nowa Roztoka. Dawniej była ona miejscem działalności pasterskiej, dziś mieści się na niej szałas mogący służyć jako schronienie w czasie deszczu. Ścieżka delikatnie wznosi się, i wkrótce doprowadza do skrzyżowania szlaków. W lewo odbija czarny szlak, który wiedzie prosto do schroniska nad Przednim Stawem Polskim. Parę minut po piątej docieramy do Schroniska Pięciu Stawów. Dość szybko dochodzimy, jest moc!
Postanawiamy zjeść wczesne śniadanie, popijając gorącą herbatką. Na dworze jest jeszcze ciemno.



Tym czasem krótka lekcja historii: Jest to jedyne w Tatrach schronisko, do którego nie dochodzi droga. Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich (1671 m n.p.m) to najwyżej położone schronisko w polskiej części Tatr. Obecny budynek jest już piątym z kolei. Wybudowany jako pierwszy w 1876 roku nad Małym Stawem kamienny schron otrzymał imię Ludwika Zejsznera - wybitnego geologa. W 1898r powstał obok budynek drewniany. Lawina, która zeszła do Doliny Roztoki w 1911r, zasypała ścieżkę prowadzącą do Pięciu Stawów i powoli schronisko podupadało. W czasie I wojny światowej schronisko było kilkakrotnie dewastowane, później jednak przy pomocy Kompanii Wysokogórskiej Wojska Polskiego, przywrócone do użytku. Dzierżawę po Marii Budzowej przejęła jej córka Wiktoria Bigosowa. W 1924 roku rozpoczęto budowę kolejnego schroniska, według projektu Karola Stryjeńskiego, które siedem lat później przejęła rodzina Krzeptowskich. W 1933r postanowiono je powiększyć i ocieplić. Budynek obłożono murem z surowego kamienia. Po modernizacji odbywały się tu obozy Polskiego Związku. Był to okres świetności międzywojennej turystyki tatrzańskiej. W roku wybuchu II wojny światowej Andrzej i Maria Krzeptowscy musieli opuścić schronisko, zostawiając je pod opieką Franciszka Gabrysia. Jeszcze tego samego roku Maria Krzeptowska wróciła i wraz z synami Andrzejem i Józefem zamieszkała w Pięciu Stawach. Opustoszały w czasie II wojny światowej budynek służył kurierom i partyzantom. Schronisko szczęśliwie przetrwało czas wojny i okupacji i nagle w maju 1945 roku z niewiadomych przyczyn całkowicie spłonęło. Po tym wydarzeniu Maria i Andrzej Krzeptowscy wybudowali nowe prywatne schronisko dla 20 osób, które funkcjonowało do 1954r. Obecnie (od roku 1968) w tym miejscu funkcjonuje strażnicówka TPN. W latach 1948-1953, nad Przednim Stawem, PTT i PTTK wybudowało obecnie istniejące schronisko. Kierowniczką schroniska została wieloletnia gospodyni poprzednich schronisk - Maria Krzeptowska. W 1973r kierownictwo schroniska objęli synowie Marii i Andrzeja Krzeptowskich - Andrzej (jr) i Józef z żonami. Później schroniskiem zajmował się sam Andrzej (jr), a obecnie z córką Marią i zięciem Kubą Marusarzem kontynuują rodzinne tradycje.
Zaciekawiło mnie w jaki sposób jest tu dostarczane zaopatrzenie. Nie ma tu drogi takiej jak do innych schronisk. Nosiczów też nie ma jak na Słowacji. Wiec jak? Okazuje się, że jest to całkiem skomplikowana logistyka, a towar jest kilka razy przeładowywany. Najpierw żywność i inne rzeczy transportowany jest samochodem pod Wodogrzmoty Mickiewicza. Tam wszystko przepakowują na traktor i jadą przez Dolinę Roztoki do dolnej stacji kolejki. Stamtąd, wagonikiem towarowym cały dobytek wciągany jest na górę. W zimie wygląda nieco inaczej, bo zamiast traktora używają quada, albo skutera śnieżnego. W pół do siódmej ruszamy dalej. Dochodzimy do pomostu



i kawałek schodząc kierujemy się na Wielką Siklawę. Jest to największy wodospad w Polsce.



Spada dwiema lub trzema strugami z progu ściany stawiarskiej, która oddziela Dolinę Pięciu Stawów Polskich od Doliny Roztoki. Jego wysokość to około 65 metrów. Wracamy z powrotem na pomost i kierujemy się niebieskim szlakiem. Mijamy po drodze dwa drogowskazy (szlaki żółty na Krzyżne i czarny na Kozi Wierch). Po chwili dochodzimy do drogowskazu w lewo na Szpiglasową Przełęcz a prosto Zawrat. My skręcamy w lewo na żółty szlak.



Idziemy po płaskim terenie, prowadzi nas wygodny chodnik. który po jakimś czasie zamienia się w męczące podejście. Za nami piękne widoki na Dolinę Pięciu Stawów, Kozi Wierch, Świnice…



Dochodzimy w końcu do łańcuchów.
Pierwsze metry przy tych sztucznych ułatwieniach wymagają ostrożności, jest dość wąsko i przepadziście. Trawersujemy skalny żleb, który po chwili zakręca w lewo, a następnie pnie się w górę.
Teraz jest już bezpieczniej, a łańcuchy nawet nie są potrzebne - bardziej przydadzą się przy schodzeniu, a my póki co nabieramy wysokości. Szlak delikatnie zakręca i prowadzi po spadzistych płytach. O jedenastej znajdujemy się na Szpigatowej przełęczy,



skąd roztacza się znakomita panorama całej Orlej Perci. Od Szpiglasowego Wierchu dzielą nas minuty.
Po jedenastej po raz drugi zdobywam Szpiglasowy Wierch (2 172 m).



Tu robimy dłuższą przerwę zastanawiając jaką drogę obrać na Wrota Chałubińskiego. Nadciągają chmury, które dodają uroku przepięknej scenerii.



Teraz trzeba zejść na Szpiglasową Przełęcz, i dalej „ceprostradą” do Dolinki za Mnichem, a potem dopiero wejść na Wrota Chałubińskiego.
Postanowiliśmy przejść Szpiglasową Granią. Fragmentem głównej grani ciągnącym się od Szpiglasowego Wierchu po Wrota Chałubińskiego prowadzi nieznakowana droga. Oddziela ona Dolinę za Mnichem na północnym wschodzie od Doliny Ciemnosmreczyńskiej (Temnosmrečinská dolina) na południowym zachodzie. Do Doliny za Mnichem opadają z niej strome ściany o wysokości dochodzącej do około 170 metrów, ku Dolinie Ciemnosmreczyńskiej umiarkowanie nachylone, trawiasto-skaliste zbocza. Całością grani biegnie granica polsko-słowacka.
Początek drogi, aż zachęca by iść - nie sposób jej przegapić.



Im dalej idziemy, tym większe napotykamy trudności. Kluczymy między skałami, a czasem ślizgamy się po trawach.



Dochodzimy do żelaznego krzyża w żlebie pod Szpiglasową Turniczką. Podobno w tym miejscu uległ wypadkowi ksiądz z Podhala.



Ścieżka zdaje się wieść w dwóch kierunkach: prosto, lub w lewo. Nie wiem czemu postanowiłem wybrać drogę w lewo. Ścieżka co chwile raz znikła, raz się pojawiała. Robimy ostre podejście żlebem, a chwilami musimy się wspinać. Pniemy się coraz wyżej.



Dochodzimy gdzieś w rejonie Dziurawej Czuby (mogę się mylić), jest dość stromo - to chyba najtrudniejszy odcinek. Postanawiamy zejść niżej. Zejście jest dość trudne, strome wymagające czasem sporego wysiłku fizycznego jak i psychicznego. W końcu, udaje nam się zejść trochę niżej, chyba na dobra drogę. Odnajdujemy znikająca ścieżkę. Trawersujemy zboczem grani po śliskim trawsku i skalnym zboczu.



Emocje są, na chwile opadają ale po chwili znów nabierają mocy.
Znów wchodzimy na grań.



To chyba okolice Głaźnej Czuby. Idziemy dosłownie nad przepaścią. Robi to niesamowite wrażenie.



Przed nami widok Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego.
Widok na Ceprostrade.



W końcu po ponad dwóch, może trzech godzinach dochodzimy do Wrót. Jest po piętnastej. Wrota Chałubińskiego dawniej były nazywane „Zawracik”. Jest to wąska przełęcz (2022 m n.p.m.). Przez Wrota Chałubińskiego prowadził szlak z Doliny Rybiego Potoku do Doliny Piarżystej – górnego piętra Doliny Ciemnosmreczyńskiej (Temnosmrečinská dolina). Ścieżka została przebudowana w latach 1889–1890 w łatwo dostępny szlak. Na wniosek Walerego Eljasza-Radzikowskiego zmieniono nazwę przełęczy, dla uczczenia zmarłego w 1889 r. Tytusa Chałubińskiego. Po II wojnie światowej zlikwidowano szlak po słowackiej stronie (Dolina Piarżysta jest rezerwatem przyrody, szlak prowadzi tylko do Ciemnosmreczyńskiego Stawu). Od Polskiej strony szlak prowadzi od Morskiego Oka. Szlak po wielu latach zamknięcia został otwarty w 1972 r., w 1996 r. został wyremontowany.



Jesteśmy tu chwile, emocje powoli opadają.
Pora wracać. Pada pytanie, czy tą samą drogą? Niestety nie, a szkoda, bo podobało mi się. Schodzimy zejściem, które jest umiarkowanie strome. Na początku po ziemi i małych i nie stabilnych kamieniach. Nie ma żądnych łańcuchów i innych zabezpieczeń. Potem już szlak robi się stabilny i prowadzi po dużych kamieniach, a chwilami po ogromnych głazach.
Wrota z daleka.



Mijamy także kilka stawów, które latem wysychają, lecz po stopieniu większości śniegu zbiorniki te rozrastają się do rozmiarów na tyle dużych, że przejście szlakiem jest niemożliwe przez pewien czas. Po godzinie dochodzimy do Dolinki za Mnichem. Po prawej góruje Mnich.



Dalej już nie cała godzina "ceprostradą" do Morskiego Oka. Mijamy jezioro i kierujemy się już słynnym asfaltem w kierunku Wodogrzmotów Mickiewicza. A czemu akurat tu?
Postanawiamy odwiedzić miejsce, które dzieli piętnastominutowy szlak. Schronisko w Dolinie Roztoki – położone poniżej wylotu Doliny Roztoki w Dolinie Białki w sąsiedztwie Wodogrzmotów Mickiewicza.



Jesienią na polanie odbywają się rykowiska jeleni, albo niedźwiedzi, jak kto woli. Możemy spotkać tutaj również niedźwiedzie, które poszukują resztek jedzenia zostawianych przez turystów na polanie. Schronisko wybudowane zostało w roku 1876 z inicjatywy Towarzystwa Tatrzańskiego. Wówczas nadano mu imię Wincentego Pola. W tamtych latach przez Roztokę biegła droga w kierunku Morskiego Oka, co sprawiło, że budynek odwiedzało wiele znanych osób m.in. Walery Eljasz – Radzikowski, Stanisław Witkiewicz czy Tytus Chałubiński. W latach 1911 – 1912 powstało tutaj nowe schronisko, które było kilkakrotnie rozbudowywane. Mimo, że ścieżka obok budynku prowadząca do Morskiego Oka była już wtedy nieczynna schronisko nie straciło swej popularności. W tamtych latach było doskonałą bazą wypadową dla taterników chcących odwiedzić słowacką cześć Tatr. Mogli oni, bowiem przedostać się tam przez rzekę Białkę płynącą obok roztockiej polany. W okresie II wojny światowej opuszczone schronisko stanowiło punkt przerzutowy dla Polaków przedostających się na Węgry. Znajdowała się tutaj też placówka niemieckiej straży granicznej. Po wojnie schronisko nabrało dawnego charakteru i zostało ponownie udostępnione turystom. Gospodarzyło tutaj wiele znanych osobistości m.in. taternik Paweł Vogel. Dzisiaj budynek jest dzierżawiony przez Marka Pawłowskiego – ratownika TOPR. W latach 70 i 80 spotykali w schronisku polscy himalaiści, m.in. Jerzy Kukuczka, którzy wtedy rozpoczynali swoją przygodę z azjatyckimi ośmiotysięcznikami.
Po godzinie dwudziestej docieramy na Parking.
Kategoria Tatry, Góry


Dane wyjazdu:
41.55 km 15.00 km teren
02:11 h 19.03 km/h:
Maks. pr.:37.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice i okolice

Sobota, 24 września 2016 · dodano: 24.09.2016 | Komentarze 0






Dane wyjazdu:
46.21 km 0.00 km teren
02:08 h 21.66 km/h:
Maks. pr.:39.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice i gdzieś dalej

Niedziela, 18 września 2016 · dodano: 24.09.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Otrhance i Jarząbczy Wierch 2137 m.

Sobota, 10 września 2016 · dodano: 23.09.2016 | Komentarze 0

Znów wyruszam w Tatry. Ktoś pomyśli, że ze mnie prawdziwy wariat: prawie co tydzień jestem w górach. Niektórym może nasuwa się pytanie: ile to musi kosztować, skąd on ma tyle pieniędzy? Ludzie czasem maja dziwne problemy, niech się zajmą po prostu sobą. Ja się cieszę tym, że jadę.
Znów zebrała się wesoła ekipa, Krzysiek się jednak nie pogniewał za ostatni raz. Tym razem obieramy trochę inny kurs. Na Západné Tatry. Wyjeżdżamy o północy, by przed czwartą dotrzeć do miejscowości Pribylina.
Mamy tylko nadzieje, że nie spotkamy leśnych zwierzaków takich jak jelenie, które mruczą jak niedźwiedzie.
Wycieczkę rozpoczynamy u wylotu Doliny Wąskiej 889,9 m. (Úzka dolina).



Nazwa wzięła się stąd, że jest ona wciśnięta między bardzo stromo opadające lesiste zbocza. Jest to krótka dolina, po około trzydziestu minutach drogi wzdłuż Raczkowego Potoku docieramy do rozwidlenia dróg. W lewo odchodzi szlak niebieski Doliną Jamnicką, my natomiast kierujemy się w prawo w kierunku Doliny Raczkowej, gdzie po chwili dochodzimy do polany Niżna Łąka 945 m.(Nižná lúka) Tu znów napotykamy rozwidlenie szlaków. My z Wiolą kierujemy się w lewo na zielony, a Krzysiek w prawo żółtym na Bystrą.
Chcemy już iść dalej, gdy nagle, niemal za samymi plecami rozlegają się odgłosy ryczenia. Cholera niedźwiedź- pomyśleliśmy. To samo ryczenie, które ostatnio słyszałem z Wiolą.
Rykowisko Jeleni, chociaż my jesteśmy przekonani, że to niedźwiedź. Obojętnie co to, ale brzmi groźnie, zwłaszcza w ciemnościach. Wyobraźnia pracuje. Wgłębiłem się w temat bardziej i faktycznie dużo ludzi uważa, że to może być głos niedźwiedzia. Podobno by go usłyszeć trzeba mieć niesamowite szczęście (lub pecha, ale jak kto woli), gdyż słyszy się go jedynie podczas rui, lub kiedy czuje się zagrożony. Lecz cenna uwaga: niedźwiedź nie ryczy tylko fuczy. Słysząc prawdziwe odgłosy niedźwiedzia można nawet ich nie skojarzyć, bo przypominają podmuch wiatru, lub odgłos jaki dają skrzydła przelatującego ptaka. Chyba będę się jeszcze bardziej bał. Człowiek uczy się cale życie.
Postanawiamy przeczekać do świtu obserwując cały czas polane. Ryki raz były ciche, raz nasilały się. Prawie jak w horrorze. Koło godziny szóstej postanawiamy się rozejść. My obieramy zielony szlak na Otrhance. Szlak od początku jest stromy, męczący i żmudny, do tego jeszcze cały czas te ryki. W końcu wychodzimy z lasu w piętro kosodrzewiny,



ukazują się nam pierwsze widokowe skałki.



Pierwszym wzniesieniem grani jest Ostredok. Ma dwa wierzchołki: 1674 m n.p.m. i 1714 m n.p.m. Nazywane są często Małymi Otargańcami i wyglądają dość ciekawie w scenerii skalno - trawiastej.
Postanawiamy odpocząć i zrobić sobie małą drzemkę. Ja byłem już zmęczony, jakiś bez energii.
Grań Otargańców jest to silnie poszarpaną grań, w której wyróżnia się siedem szczytów i kilka przełęczy. Odbiega ona od znajdującego się w grani głównej Jarząbczego Wierchu w południowym kierunku. Grań Otargańców wznosi się wysoko ponad dnami sąsiednich dolin (800–900 m). Dolna część zboczy jest stromo podcięta przez ostatni lodowiec, stąd też spływające z nich potoki tworzą tu liczne wodospady. Szlak turystyczny prowadzący granią Otargańców jest rzadko uczęszczany i to zapewne największa jego zaleta. Możemy poczuć się tu naprawdę jak na łonie natury i w spokoju przemierzać cudną górską ścieżkę.
W końcu  ruszamy dalej.



Grań staję się coraz bardziej postrzępiona, przez co robi się ciekawa i bardziej eksponowana. Mijamy Niżną Magurę 1920 m. (Nižná Magura) i dalej postrzępioną granią kilkoma garbami pokonujemy wzniesienie Pośredniej Magury ( Prostredná Magura) lub Wyżnie Otargańce 2050 m.
Pierwszy dwutysięcznik dziś i nie ostatni.



Szczyt ma skalisty wierzchołek, a dalej grań w kierunku Wyżniej Magury (Vyšná Magura) – szczyt o wysokości 2095 m n.p.m. jest odcinkami również skalista i przecięta ukośnym rowem grzbietowym. 



Te dwie Magury rozdziela płytka Rysia Przełęcz.
Szczytów i garbów do pokonania było już trochę, a zmęczenie dawało się we znaki.
Tylko Jakubińska Przełęcz oddzielała nas od najwyższego wzniesienia całego masywu – Raczkowej Czuby (Jakubina 2194 m.).








Po dłuższej przerwie i zrobieniu setki zdjęć ruszamy dalej. Tylko kilkanaście minut dzieli nas do ostatniego czwartego dwutysięcznika, który dziś zdobędziemy.



Do wierzchołka Jarząbczego Wierchu.
Główny wierzchołek Jarząbczego Wierchu znajduje się na słowackiej stronie,



granica państwowa biegnie bowiem granią główną, przez jego przed szczyt, na którym niesłusznie znajduje się polska tabliczka z wysokością 2137 m.



Nazwa pochodzi od góralskiego rodu Jarząbków. Na mapie Baltazara Hacqueta z 1796 r. oznaczony był jako Iarszembina. Pierwszym zdobywcą szczytu był najprawdopodobniej szwedzki przyrodnik Göran Wahlenberg, który w 1813 r. pomierzył jego wysokość.Ze szczytu mamy rozległe widoki, szczególnie dobrze widać stąd pobliskie Rohacze,



Starorobociański Wierch,



Bystrą z Zadnią Kopą i masyw Barańca.
Jest już po szesnastej, a przed nami ponad trzy godziny zejścia z powrotem na parking.
Schodzimy poprzez Niską Przełęcz i dalej bardzo stromym żlebem, który prowadzi zielony szlak do Doliny Jamnickiej (Jamnícka dolina). Czeka nas ponad 1200 metrów w dół. Dopiero po zejściu na dno doliny szlak zamiennia się w wygodną leśna drogę. Po dziewiętnastej docieramy na parking, gdzie czeka na nas Krzysiek.
Kategoria Góry, Tatry


Dane wyjazdu:
15.26 km 0.00 km teren
00:46 h 19.90 km/h:
Maks. pr.:36.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice

Poniedziałek, 5 września 2016 · dodano: 05.09.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Veľká Svišťovka 2023 m.n.p.m. Jahňací štít 2230 m.n.p.m

Sobota, 3 września 2016 · dodano: 17.09.2016 | Komentarze 0

A może by tak w góry? Czemu by nie!
Wiola była za, namówiłem jeszcze Krzyśka, żeby jechał z nami. Zgodził się ale, wybrał dla siebie inny szlak-chce iść na Sławkowski. Ruszamy więc w drogę. Po godzinie drugiej docieramy do Tatranskiej Lomnicy, gdzie Krzysiek nas wysadza i jedzie dalej, a my z Wiolą ruszamy na szlak wybrany przez nas.
Dochodzimy na dolną stacje kolejki na Łomnicki Szczyt, skąd prowadzi godzinna asfaltowa droga na Stanica lanovky Štart. Tam zaczyna się strome podejście pokryte żwirem i kamieniami na Skalnate Pleso.
Podczas wędrówki słyszymy głośne ryki… Hmm, to chyba niedźwiedź. Dźwięki słychać coraz bliżej… Podobno te niepokojące tony to dźwięk wywodów miłosnych jelenia szlachetnego. Nie wiem, dla mnie na sto procent brzmi jak niedźwiedź.
Szlak skręca w prawo w las, a my postanawiamy iść zboczem narciarskim by uniknąć spotkania z jakimś leśnym zwierzątkiem. Na całe szczęście odgłosy po chwili ucichają. Przed piąta przechodzimy koło Skalnatej Chaty.



Jeszcze pięć minut i docieramy na Skalnaté Pleso, 1751m. Czas na odpoczynek po lekko stresującej drodze. Pora na poranne śniadanko- kanapeczki z ogóreczkiem i gorącą herbatą. Inni właśnie wstają do pracy, albo śpią, a my w pięknej scenerii z widokiem na Łomnicę jemy śniadanie.



Za nami powoli robi się czerwono, leniwie budzi się dzień. Przed szóstą zbieramy się, by wejść wyżej i podziwiać wschód słońca. Ze Skalnatégo plesa wyruszamy na czerwono znakowaną Magistralę. Mijamy hotel górski Encián i stację kolejki. Dalej przechodzimy obok obserwatorium astronomicznego znajdującego się nad Łomnickim Stawem, na wysokości 1786 m n.p.m.



Nastaje dzień, słonko leniwie wyłania się z chmurek.



Idziemy dalej kamiennym szlakiem ułożonym z dużych kamieni, ożywionych przez plamy żółtych i zielonkawych porostów.



Po drodze wita nas Kamzík.



Przed samym szczytem ścieżka podnosi się i zwija w zakosy. Przed ósmą dochodzimy na Rakuską Przełączkę Wyżnią
(Sedlo pod Svišťovkou, 2023m). Stoki Rakuskiej Grani to dawne tereny pasterskie.
Z przełęczy prowadzi krótki kilku minutowy szlak na szczyt Rakuska Czuba (Veĺká Svišťovka) 2037m.n.p.m.



Czyli kolejny dwutysięcznik do mojej kolekcji.
Sycimy swe oczy wspaniałymi widokami przez dobra godzinę. Widzimy stąd otoczenie Doliny Kieżmarskiej.
Po lewej bliski Kieżmarski Szczyt (2558m),



którego potężna piramida góruje pół kilometra nad nami,



pół kilometra niżej leżący Zielony Staw, a po drugiej jego stronie otaczające go szczyty: Baranie Rogi, Czarny, Kołowy, Jagnięcy. Jastrzębia Turnia, tak spektakularna znad Zielonego Stawu, tu zlewa się ze skalnym tłem i jest niemal niewidoczna. Na wprost natomiast widać śliczne zielono-białe pasmo Tatr Bielskich.



Trzeba iść dalej.
Schodzimy na przełęcz, a stamtąd w stronę Doliny Kieżmarskiej, czyli dolinki muminka, jak to określiła Wiola. Szlak kręci teraz licznymi zakosami i jest dość łagodny. Natomiast najtrudniejszy kawałek to zejście stromym żlebem ubezpieczonym łańcuchem. Po żlebie schodzimy pomiędzy kosodrzewiną. Po jedenastej docieramy do Schroniska przy Zielonym Stawie (Chata pri Zelenom Plese, dawniej Brnčalova Chata, Brnčalka, 1551m).



Pierwsze powstałe w tym miejscu schronisko zostało przeniesione w 1880 roku z Polany Rakuskiej, gdzie wcześniej służyło pasterzom (nosiło nazwę Egidova Chata na cześć Idziego Berzeviczyego). Dwukrotnie ulegało pożarom. Od 1894 roku istnieje kamienny budynek, który powiększono w 1926 roku. Początkowo nosiło imię fundatora arcyksięcia Fryderyka Habsburga (Fridrichowa chata). W latach międzywojennych i powojennych gospodarzami schroniska byli wybitni sportowcy. Obecnie, mimo powrotu do starej nazwy, nadal funkcjonuje nazwa „Brnčalka”(od Alberta Brnčala, tragicznie zmarłego taternika). Warto wspomnieć też o Zielonym Stawie Kieżmarskim (Zelené pleso 1545 m n.p.m.). Przez Zielony Staw Kieżmarski przepływa Zielony Potok, który jest dopływem Białej Wody Kieżmarskiej.Nazwa związana jest z kolorem wody. Według legendy, źródłem zielonej barwy jest rubin (karbunkuł), który spadł do wody ze szczytu Jastrzębiej Turni. Ponoć za cennym kamieniem do wody wskoczył syn hrabiego Tökölya.Zielony Staw i Schronisko położone są w kotlinie która jest otoczona przez 900-metrową ścianę Małego Kieżmarskiego Szczytu, Jastrzębią Turnię i Kozią Turnię.



Widoki są piękne.
Po dwunastej wyruszamy ze schroniska żółtym szlakiem w kierunku Doliny Jagnięcej. Podchodzimy zakosami stromą, kamienną ścieżką wśród kosodrzewiny.
Przechodzimy obok Czerwonego Stawu Kieżmarskiego i trawersujemy po kamiennej ścieżce zbocze Jastrzębiej Turni. Dalej teren zamienia się w bardziej kamienisty, kosówka zanika. Za nami nie ma już prawie nikogo, wszyscy schodzą.



My tym czasem mijamy Modry Staw, ścieżka za nim zaczyna piąć się w górę. Idziemy zboczem, bo na drodze jest wiele kamieni i usypisk. Po pewnym czasie zakręcamy w lewo i wychodzimy na skały ubezpieczone łańcuchami. Początkowo wspinamy się po skalnych żebrach, dalej wchodzimy w dosyć wąską i skalistą rynnę. Tutaj skalne płyty są bardziej gładkie, co utrudnia wspinaczkę. Po kilkuminutowej wspinaczce kończą się łańcuchy,



a my dalej przy pomocy rąk wspinamy się w skalistym żlebie. Po chwili osiągamy przełęcz zwaną Kołowym Przechodem.



Przechodzimy na drugą stronę grani i skręcamy w prawo. Zaczyna się trudny i skalisty teren , spora ekspozycja, Szlak biegnie granią, wznosząc się i opadając na przemian. Często idziemy przez skalne turnie, rynny czy galeryjki.



Po przejściu kilku skalnych żeberek wychodzimy na ostatnie siodełko grani. W okolicach piętnastej, po ciężkiej wędrówce osiągamy Jagnięcy Szczyt (Jahňací štít) 2230 m.n.p.m.



Udało się, Jagnięcy zdobyty! Następny szczyt do Mojej kolekcji. Dolna część stoków Jagnięcego Szczytu była dawniej wypasana. Nazwa Jagnięce lub Hala Jagnięca odnosiła się pierwotnie właśnie do dolnych fragmentów Jagnięcej Grani i wiązała się z wypasem jagniąt. Przez wierzchołek Jagnięcego Szczytu przebiegała granica pomiędzy dobrami jaworzyńskimi. a własnością chotarów z Kieżmarku i Białej Spiskiej (w latach 1412–1769 tereny te należały do Polski). Do końca XIX wieku stał na szczycie kopiec graniczny. Pierwsze odnotowane wejście: Robert Townson i spiski przewodnik Hans Gross – 9 sierpnia 1793 r. Jednak wcześniej na szczycie bywali pasterze, kłusownicy, a także górnicy, którzy w XVIII wieku na jego północno-zachodnim grzebieniu wydobywali miedź. Pierwsze zimowe wejście odnotowano 3 grudnia 1911 r., dokonali go Lajos Rokfalusy i Gyula Hefty. Szlak na szczyt wybudowano w latach 1911–1912.
Spędzamy tu dłuższą chwile. Zastanawiamy się co robi Krzysiek, bo przed dwunastą schodził już ze Sławkowskiego…
Panorama jest imponująca.



Można zobaczyć Tatry Bielskie, Tatry Wysokie, aż nie chce się wracać



Niestety trzeba, na szczycie już prawie nikogo nie ma. Wracamy do schroniska tą samą drogą. Należy bardzo uważać, aby nie przeoczyć skrętu w lewo na przełęczy. Zdarzało się, że wielu turystów błądziło w tym terenie.
Na łańcuchach dostrzegamy Kamzíka, który chyba czeka na nas. Zmierzamy więc w jego kierunku. Podchodzimy powoli coraz bliżej i bliżej, aż jest na wyciagnięcie ręki.



Bardziej skupiony był na skubaniu czegoś miedzy kamieniami niż nami. Nigdy nie byłem tak blisko. W ogóle się nie bał, czasem patrzył się tylko co robimy. Schodząc w stronę schroniska, w dalszym ciągu napotykamy kozice.



Już po dwudziestym razie nie robi na nas, aż takiego wrażenia, ale dalej jest ekscytująca. Chyba są przyzwyczajone do ludzi, albo po prostu myślą, jakby upolować nas na kolacje, w końcu jesteśmy na ich terenie. Są dosłownie parę metrów koło nas, zaciekawione tym co my tu robimy. Do schroniska docieramy po osiemnastej. Krzysiek chyba nas zabije… Dla pocieszenia przypominam sobie że tą trasę z Krzyśkiem pokonaliśmy coś koło niecałych dwóch godzin. Udaje się nam po w pół do ósmej dotrzeć na parking. Kežmarská Biela voda, bus. Krzysiek stoi, nie odjechał.
Wyprawa naprawdę się udała, niesamowita trasa i chwilami bardzo wymagająca. Nie mogę się doczekać kolejnej.
Ale cóż, pora niestety wracać do domu…
Kategoria Góry, Tatry


Dane wyjazdu:
10.17 km 0.00 km teren
00:50 h 12.20 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice

Piątek, 2 września 2016 · dodano: 05.09.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
14.35 km 0.00 km teren
00:41 h 21.00 km/h:
Maks. pr.:39.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gliwice

Wtorek, 30 sierpnia 2016 · dodano: 05.09.2016 | Komentarze 0