Info

Więcej o mnie.














Mój rower
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Sierpień13 - 0
- 2025, Lipiec2 - 0
- 2025, Czerwiec8 - 0
- 2025, Maj7 - 0
- 2025, Kwiecień4 - 0
- 2025, Marzec8 - 0
- 2025, Luty4 - 0
- 2024, Grudzień5 - 0
- 2024, Listopad7 - 0
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień6 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj11 - 0
- 2024, Kwiecień9 - 0
- 2024, Marzec3 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2024, Styczeń4 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień8 - 0
- 2023, Sierpień24 - 0
- 2023, Lipiec13 - 0
- 2023, Czerwiec8 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień12 - 0
- 2023, Marzec11 - 0
- 2023, Luty7 - 0
- 2023, Styczeń9 - 0
- 2022, Grudzień20 - 0
- 2022, Listopad24 - 0
- 2022, Październik12 - 0
- 2022, Wrzesień8 - 0
- 2022, Sierpień14 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec8 - 0
- 2022, Maj8 - 0
- 2022, Kwiecień1 - 0
- 2022, Marzec2 - 0
- 2022, Luty4 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik6 - 0
- 2021, Wrzesień5 - 0
- 2021, Sierpień10 - 0
- 2021, Lipiec5 - 0
- 2021, Czerwiec12 - 0
- 2021, Maj6 - 0
- 2021, Kwiecień1 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Grudzień5 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Lipiec2 - 0
- 2020, Czerwiec2 - 0
- 2020, Maj1 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2019, Grudzień5 - 0
- 2019, Październik1 - 0
- 2019, Wrzesień2 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec3 - 0
- 2019, Czerwiec4 - 0
- 2019, Maj7 - 0
- 2019, Kwiecień6 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Sierpień12 - 2
- 2018, Lipiec7 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj5 - 0
- 2018, Kwiecień2 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad2 - 0
- 2017, Październik2 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień11 - 1
- 2017, Lipiec7 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj12 - 0
- 2017, Kwiecień8 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty3 - 0
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad6 - 0
- 2016, Październik3 - 0
- 2016, Wrzesień6 - 0
- 2016, Sierpień21 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 3
- 2016, Maj12 - 0
- 2016, Kwiecień6 - 0
- 2016, Marzec9 - 2
- 2016, Luty4 - 1
- 2016, Styczeń5 - 2
- 2015, Grudzień4 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik3 - 0
- 2015, Wrzesień4 - 0
- 2015, Sierpień3 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj7 - 0
- 2015, Kwiecień5 - 0
- 2015, Marzec6 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik9 - 2
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień17 - 0
- 2014, Lipiec17 - 0
- 2014, Czerwiec20 - 3
- 2014, Maj17 - 0
- 2014, Kwiecień18 - 0
- 2014, Marzec17 - 0
- 2014, Luty20 - 0
- 2014, Styczeń10 - 2
- 2013, Grudzień16 - 0
- 2013, Listopad13 - 0
- 2013, Październik14 - 0
- 2013, Wrzesień18 - 3
- 2013, Sierpień6 - 0
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2013, Marzec19 - 0
- 2013, Luty20 - 0
- 2013, Styczeń22 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad16 - 0
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień21 - 10
- 2012, Sierpień24 - 1
- 2012, Lipiec28 - 0
- 2012, Czerwiec26 - 1
- 2012, Maj25 - 1
- 2012, Kwiecień17 - 0
- 2012, Marzec25 - 3
- 2012, Luty4 - 0
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień16 - 0
- 2011, Listopad19 - 3
- 2011, Październik24 - 0
- 2011, Wrzesień20 - 0
- 2011, Sierpień28 - 0
- 2011, Lipiec25 - 4
- 2011, Czerwiec25 - 0
- 2011, Maj26 - 0
- 2011, Kwiecień19 - 0
- 2011, Marzec25 - 0
- 2011, Luty16 - 0
- 2011, Styczeń9 - 0
- 2010, Grudzień18 - 0
- 2010, Listopad26 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień18 - 0
- 2010, Sierpień27 - 0
- 2010, Lipiec29 - 0
- 2010, Czerwiec29 - 0
- 2010, Maj25 - 0
- 2010, Kwiecień26 - 0
- 2010, Marzec22 - 0
- 2010, Luty20 - 0
- 2010, Styczeń16 - 0
- 2009, Grudzień17 - 0
- 2009, Listopad27 - 0
- 2009, Październik25 - 0
- 2009, Wrzesień21 - 0
- 2009, Sierpień26 - 1
- 2009, Lipiec28 - 0
- 2009, Czerwiec24 - 0
- 2009, Maj25 - 1
- 2009, Kwiecień29 - 0
- 2009, Marzec23 - 0
- 2009, Luty18 - 0
- 2009, Styczeń18 - 0
- 2008, Grudzień13 - 0
- 2008, Listopad18 - 0
- 2008, Październik25 - 1
- 2008, Wrzesień28 - 0
- 2008, Sierpień22 - 0
- 2008, Lipiec19 - 2
- 2008, Czerwiec5 - 0
- 2008, Maj27 - 2
- 2008, Kwiecień27 - 1
- 2008, Marzec26 - 0
- 2008, Luty17 - 0
- 2008, Styczeń27 - 1
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Zadni Granat
Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 13.04.2017 | Komentarze 0
Fajnie byłoby pojechać znów
w Tary… Z niedowierzaniem patrzyłem na prognozy …. Słońce i bezchmurne niebo. Hmm… Czyżby kolejny
weekend pięknej, słonecznej pogody przede mną ? A do tego wysyp krokusów. Oj będzie ludzi, ale
nie mam zamiaru pchać się w doliny. Pozostaje zebrać tylko ekipę i obrać
kierunek kolejnej wyprawy. Tym razem pojadą ze mną Ania i Wiola. Wyjeżdżamy po północy, by o trzeciej
zameldować się w Brzezinach. Jeszcze się nie znudziło. Ruszamy, idziemy ciemnym
lasem - w końcu w nocy jest ciemno.
Mijamy cztery drewniane mostki, Psią Trawkę i przed godziną piątą meldujemy się przy schronisku Murowaniec.

Wygląda jak mroczne zamczysko… Wchodzimy do środka, rozkładamy się na korytarzu z innymi, bo stołówka jest jeszcze zamknięta. Poranne śniadanie, dłuższa chwila odpoczynku i przed szóstą ruszamy dalej. Robi się coraz jasnej, budzi się dzień,

a my wędrujemy na Czarny Staw Gąsienicowy. I znów staję przed nim. Jakieś Deja vu…? Znów podziwiamy Orlą Perć...

Kościelisko i Karb którym tydzień temu wchodziliśmy…Z Czarnego Stawu (1624 m) powinniśmy się kierować niebieskim szlakiem, który prowadzi wokół stawu. My, po prostu, przechodzimy środkiem zamarzniętego stawu. Po przejściu stawu podchodzimy do skalnej ściany,dziewczyny skręcają w lewo, gdzie za nią zaczyna się strome podejście. Ja zostając trochę w tyle postanawiam iść w prawo, atakując nieco łagodniejsze zbocze. Śnieg jest dość mocno zmrożony, to odpowiednia pora na założenie raków.
Spotykamy się przy rozwidleniu szlaków, w prawo niebieski szlak odchodzi na Zawrat, a w lewo szlak żółty prowadzi na różne miejsca Orlej Perci. Po chwili dochodzimy do Zmarzłego Stawu Gąsienicowego, który położony jest na wysokości 1788m n.p.m. Jego powierzchnia wynosi zaledwie 0,28 hektara, a głębokość 3,7 metra. Zimą Staw w całości zamarza ( tak jak większość tatrzańskich stawów), a kra na jego powierzchni często się utrzymuje do późnego lata. Na wierzchołkach szczytów zaczyna królować słońce, a my pozostajemy w cieniu gór.

Tymczasem przechodzimy koło stawu i znów pniemy się ku górze. Dochodzimy do kolejnego rozwidlenia. Tym razem w prawo odchodzi żółty szlak na Kozia Przełęcz, my jednak podążamy w lewo zielonym szlakiem, który dalej prowadzi w górę. Zaczyna jakoś dziwnie wiać. Chwilami nawet dość mocno. Osiągamy dno górnego piętra Koziej Dolinki. Przed nami potężne czarne ściany pokryte gdzieniegdzie śniegiem. Robi wrażenie. Nasz zielony szlak odbija nieco w lewo, a czarny prowadzi wprost na Źleb Kulczyńskiego. Szlak od samego początku daje popalić, momentami dość strome podejście.

Chwilami wieje bardzo mocny wiatr. Kroczymy po wydeptanych w śniegu stopniach, choć czasem one nic nie dają. Zamarznięty śnieg wymusza męcząca wspinaczkę. Chyba jesteśmy pierwsi na szlaku, ani przed nami, ani za nami nikogo nie ma. Czym wyżej tym większe zmęczenie, ale ładne widoki wynagradzają wszystko. Widać nawet Babią Górę i Pilsko,

no prawie całą Orla Perć, Świnice, Kościelec oraz Czarny Staw Gąsienicowy po którym niedawno szliśmy.

Ostatni odcinek podejścia bardziej przyjemniejszy. Idziemy wśród wystających skał. Pod samym wierzchołkiem zielony szlak, którego oznaczeń nie było widać, łączy się z czerwonym szlakiem. Orlą Percią. Pozostaje już tylko króciutki odcinek łatwego podejścia, na najwyższy szczyt Granatów. Jest koło dziesiątej… Zadni Granat 2240 m n.p.m. zdobyty!

Pierwszymi udokumentowanymi zdobywcami szczytów Granatów zimą byli Henryk Bednarski i Stanisław Zdyb 29 marca. Kurczę, parę dni przed nami… ale to było w 1908 roku, a teraz jest 2017. Wiatr na szczycie ucicha. Cisza… ani jednej chmurki, a widoki takie że nie wiadomo gdzie patrzeć.

Z daleka widać nawet Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. I nawet pokazał się ptaszek, chyba ten sam co tydzień temu na Kościelcu.

Robimy przerwę. W planach jest przejście całej grani Granatów, ale czy to się uda? Zobaczymy. Zimą nieco inaczej ścieżka prowadzi, jest dość stromo, a chwilami nie ma śniegu i trzeba wspinać się po skalach. Dziewczyny zostały, ja idę sprawdzić jak wygląda dalsza droga. Idę jeszcze kawałek…

Nie ma co, nie wiem czy dziewczyny dałyby radę. Góry nie uciekną, a wrócić można zawsze. Pomagając Ani wracamy na Zadni Granat, gdzie czeka już Wiola. Postanawiamy jeszcze chwile posiedzieć i rozkoszować się widokami.Przed dwunastą schodzimy tą sama droga co wchodziliśmy. Znowu zaczyna wiać. Nieco niżej szczytu nagle słychać krzyki, myślę, że coś się stało lub ktoś sobie po prostu krzyczy. Chwile później słychać śmigłowiec, okazało się podczas zjazdu Zawratowym Żlebem narciarz skiturowy uderzył w skały.

Tymczasem my schodzimy. Schodzenie jest o wiele trudniejsze niż wchodzenie.Jeszcze podczas wchodzenia stok był w cieniu, a teraz cały jest w mocnym słońcu. Śnieg jest mokry… grząski, a nogi się zapadają. Niby górna warstwa jest dość twarda, ale pod spodem jest miękko. Zaczyna się walka o przetrwanie. Co chwilę ktoś się zapada. Trzeba pomagać, bo samemu ciężko wydostać zakleszczoną i wykręconą nogę z mokrego śniegu.
Mnie też się parę razy zdarzyło. Zjazd z czekanem był najlepszą opcją…

Co prawda, potem cały tyłek mokry, ale co tam, ważne ze jest frajda, a z drugiej strony … nie było wyjścia, albo wykręcać nogi, albo mieć mokry tyłek. W końcu docieramy do Koziej Dolinki, a potem już na Zmarzły Staw, gdzie wiatr ustaje. Tam postanawiamy zrobić sobie odpoczynek i po prostu poleżeć. Słońce tak grzało, że można było śmiało się rozebrać i opalać się. Spędzamy tak dobrą godzinę… Znowu słychać śmigłowiec, znów coś się stało. Okazało się, że przy zejściu z Zawratu ktoś dostał kontuzji kolana, jak podała kronika TOPR-u … Niestety jest już po piętnastej i trzeba było się zbierać, choć jest tak przyjemnie I jeszcze by się zostało.Schodzimy, przechodzimy przez Czarny Staw Gąsienicowy, ale trzeba zwiększyć czujność, miejscami jest dość roztopionego śniegu i można wpaść w paro centymetrową kałużę.

Nam się udaje, ale narciarz który nas mijał wylądował z jednej z nich. Dochodzimy do schroniska… a w nim zamawiamy coś ciepłego do zjedzenia. Jakoś mi się przysypia.. Już nikomu się nic nie chce, a do auta jeszcze dobre półtora godziny drogi…. Jakoś przed dziewiętnastą docieramy do Tojci...

Wygląda jak mroczne zamczysko… Wchodzimy do środka, rozkładamy się na korytarzu z innymi, bo stołówka jest jeszcze zamknięta. Poranne śniadanie, dłuższa chwila odpoczynku i przed szóstą ruszamy dalej. Robi się coraz jasnej, budzi się dzień,

a my wędrujemy na Czarny Staw Gąsienicowy. I znów staję przed nim. Jakieś Deja vu…? Znów podziwiamy Orlą Perć...

Kościelisko i Karb którym tydzień temu wchodziliśmy…Z Czarnego Stawu (1624 m) powinniśmy się kierować niebieskim szlakiem, który prowadzi wokół stawu. My, po prostu, przechodzimy środkiem zamarzniętego stawu. Po przejściu stawu podchodzimy do skalnej ściany,dziewczyny skręcają w lewo, gdzie za nią zaczyna się strome podejście. Ja zostając trochę w tyle postanawiam iść w prawo, atakując nieco łagodniejsze zbocze. Śnieg jest dość mocno zmrożony, to odpowiednia pora na założenie raków.
Spotykamy się przy rozwidleniu szlaków, w prawo niebieski szlak odchodzi na Zawrat, a w lewo szlak żółty prowadzi na różne miejsca Orlej Perci. Po chwili dochodzimy do Zmarzłego Stawu Gąsienicowego, który położony jest na wysokości 1788m n.p.m. Jego powierzchnia wynosi zaledwie 0,28 hektara, a głębokość 3,7 metra. Zimą Staw w całości zamarza ( tak jak większość tatrzańskich stawów), a kra na jego powierzchni często się utrzymuje do późnego lata. Na wierzchołkach szczytów zaczyna królować słońce, a my pozostajemy w cieniu gór.

Tymczasem przechodzimy koło stawu i znów pniemy się ku górze. Dochodzimy do kolejnego rozwidlenia. Tym razem w prawo odchodzi żółty szlak na Kozia Przełęcz, my jednak podążamy w lewo zielonym szlakiem, który dalej prowadzi w górę. Zaczyna jakoś dziwnie wiać. Chwilami nawet dość mocno. Osiągamy dno górnego piętra Koziej Dolinki. Przed nami potężne czarne ściany pokryte gdzieniegdzie śniegiem. Robi wrażenie. Nasz zielony szlak odbija nieco w lewo, a czarny prowadzi wprost na Źleb Kulczyńskiego. Szlak od samego początku daje popalić, momentami dość strome podejście.

Chwilami wieje bardzo mocny wiatr. Kroczymy po wydeptanych w śniegu stopniach, choć czasem one nic nie dają. Zamarznięty śnieg wymusza męcząca wspinaczkę. Chyba jesteśmy pierwsi na szlaku, ani przed nami, ani za nami nikogo nie ma. Czym wyżej tym większe zmęczenie, ale ładne widoki wynagradzają wszystko. Widać nawet Babią Górę i Pilsko,

no prawie całą Orla Perć, Świnice, Kościelec oraz Czarny Staw Gąsienicowy po którym niedawno szliśmy.

Ostatni odcinek podejścia bardziej przyjemniejszy. Idziemy wśród wystających skał. Pod samym wierzchołkiem zielony szlak, którego oznaczeń nie było widać, łączy się z czerwonym szlakiem. Orlą Percią. Pozostaje już tylko króciutki odcinek łatwego podejścia, na najwyższy szczyt Granatów. Jest koło dziesiątej… Zadni Granat 2240 m n.p.m. zdobyty!

Pierwszymi udokumentowanymi zdobywcami szczytów Granatów zimą byli Henryk Bednarski i Stanisław Zdyb 29 marca. Kurczę, parę dni przed nami… ale to było w 1908 roku, a teraz jest 2017. Wiatr na szczycie ucicha. Cisza… ani jednej chmurki, a widoki takie że nie wiadomo gdzie patrzeć.

Z daleka widać nawet Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. I nawet pokazał się ptaszek, chyba ten sam co tydzień temu na Kościelcu.

Robimy przerwę. W planach jest przejście całej grani Granatów, ale czy to się uda? Zobaczymy. Zimą nieco inaczej ścieżka prowadzi, jest dość stromo, a chwilami nie ma śniegu i trzeba wspinać się po skalach. Dziewczyny zostały, ja idę sprawdzić jak wygląda dalsza droga. Idę jeszcze kawałek…

Nie ma co, nie wiem czy dziewczyny dałyby radę. Góry nie uciekną, a wrócić można zawsze. Pomagając Ani wracamy na Zadni Granat, gdzie czeka już Wiola. Postanawiamy jeszcze chwile posiedzieć i rozkoszować się widokami.Przed dwunastą schodzimy tą sama droga co wchodziliśmy. Znowu zaczyna wiać. Nieco niżej szczytu nagle słychać krzyki, myślę, że coś się stało lub ktoś sobie po prostu krzyczy. Chwile później słychać śmigłowiec, okazało się podczas zjazdu Zawratowym Żlebem narciarz skiturowy uderzył w skały.

Tymczasem my schodzimy. Schodzenie jest o wiele trudniejsze niż wchodzenie.Jeszcze podczas wchodzenia stok był w cieniu, a teraz cały jest w mocnym słońcu. Śnieg jest mokry… grząski, a nogi się zapadają. Niby górna warstwa jest dość twarda, ale pod spodem jest miękko. Zaczyna się walka o przetrwanie. Co chwilę ktoś się zapada. Trzeba pomagać, bo samemu ciężko wydostać zakleszczoną i wykręconą nogę z mokrego śniegu.
Mnie też się parę razy zdarzyło. Zjazd z czekanem był najlepszą opcją…

Co prawda, potem cały tyłek mokry, ale co tam, ważne ze jest frajda, a z drugiej strony … nie było wyjścia, albo wykręcać nogi, albo mieć mokry tyłek. W końcu docieramy do Koziej Dolinki, a potem już na Zmarzły Staw, gdzie wiatr ustaje. Tam postanawiamy zrobić sobie odpoczynek i po prostu poleżeć. Słońce tak grzało, że można było śmiało się rozebrać i opalać się. Spędzamy tak dobrą godzinę… Znowu słychać śmigłowiec, znów coś się stało. Okazało się, że przy zejściu z Zawratu ktoś dostał kontuzji kolana, jak podała kronika TOPR-u … Niestety jest już po piętnastej i trzeba było się zbierać, choć jest tak przyjemnie I jeszcze by się zostało.Schodzimy, przechodzimy przez Czarny Staw Gąsienicowy, ale trzeba zwiększyć czujność, miejscami jest dość roztopionego śniegu i można wpaść w paro centymetrową kałużę.

Nam się udaje, ale narciarz który nas mijał wylądował z jednej z nich. Dochodzimy do schroniska… a w nim zamawiamy coś ciepłego do zjedzenia. Jakoś mi się przysypia.. Już nikomu się nic nie chce, a do auta jeszcze dobre półtora godziny drogi…. Jakoś przed dziewiętnastą docieramy do Tojci...
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wiosenny Kościelec, w zimowej scenerii
Sobota, 25 marca 2017 · dodano: 07.04.2017 | Komentarze 0
Zima
co prawda się już skończyła, ale tylko kalendarzowa, a w Tatrach dalej leży sporo
śniegu.
No i w końcu się udało. Po prawie dwóch miesiącach przerwy wybrać się w góry -moje Taterki . Zawsze coś stało na drodze - jak nie choroba, to jakieś ekstremalne warunki pogodowe nie pozwalały się wybrać.
W ten weekend prognozy pogodowe zapowiadają … słoneczko.
Więc nie ma co czekać, zbieram ekipę. Namawiam Krzyśka…, Wioli nawet nie trzeba się pytać, bo ona zawsze chętna. W naszej ekipie pojawia się nowa osoba - Ania.
No to w drogę… Po czwartej docieramy na parking, tym razem do Brzezin… Przed piątą wchodzimy na czarny szlak.
Droga przez Dolinę Suchej Wody na Halę Gąsienicową cały czas wiedzie gęstym lasem. Wydaje się niezwykle bezpieczna w zimie - brak zagrożenia lawinowego. Ale nie dlatego tędy idziemy …, celowo wybraliśmy ten szlak, w końcu ile można chodzić przez te Kuźnice.
Mijamy budkę TPN-u, jest jeszcze zamknięta, w sumie komu chciało by się tu siedzieć tak wcześnie rano,myślę że nawet zimą jest zamknięta.
Wkraczamy do lasu, maszerujemy lekko pod górę szeroką, bitą kamieniem drogą. Przechodzimy obok ciekawych czerwonych głazów. Kiedyś się zastanawiałem kto je pomalował… ale to glony nadają im taką barwę.
Obok nas szumi potok Sucha Woda. Co ciekawe, koryto czasami znika - woda wtedy płynie pod ziemią (stąd nazwa). Po drodze mijamy kilka drewnianych pomostów. Coraz więcej śniegu i chwilami dość ślisko. Po około czterdziestu minutach osiągamy
Psią Trawkę (1185 m), gdzie czarny szlak krzyżuje się z czerwonym.
My idziemy dalej czarnym szlakiem w kierunku Hali Gąsienicowej. Powoli robi się coraz jaśniej. Na chwilę las znika i ukazuje się Świnica.

Ach ta Świnia… Droga staje się trochę bardziej stroma. Trochę mi się dłuży, ale jakoś bez większych problemów przed siódmą docieramy do Murowańca. Można rzec, że jesteśmy pierwsi w schronisku. Chwile potem ktoś się krząta zaspany, a my ładujemy baterie na ciąg dalszy wyprawy.
W pół do ósmej ruszamy w kierunku Czarnego Stawu Gąsienicowego. Dość szybko docieramy, chyba w piętnaście minut. Przed nami ukazuje się zamarznięty Czarny Staw Gąsienicowy, Orla Perć, a w tym Kozi Wierch, Kozia przełęcz, Granaty,

Kościelec i …
I stromizna w żlebie na Karb, opadającym w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego.

Jest imponująca.
Chyba u niektórych pojawiło się małe przerażenie. Bo tędy zamierzamy iść.
Podobno średnie nachylenie żlebu to około 35′, a najbardziej strome miejsce jest kilkadziesiąt metrów pod przełęczą.
Niestety jest to teren, który bywa lawiniasty. Jest dość wcześnie, więc zejście lawiny jest raczej znikome. Przechodzimy kawałek przez zamarznięty staw i zaczynamy podejście na Karb. Na początku idzie się fajnie, wydeptane ślady ułatwiają podejście.

Ale czym wyżej tym coraz trudniej, a ślady jakby chwilami zanikają. Pod koniec żleb się zwęża, jeszcze chwila i po dobrej godzinie osiągamy Karb.
Przed nami już tylko „prosta” na Kościelec.

Chwila na oddech i dalej ruszamy w drogę.
Początkowo idziemy lewą krawędzią Kościelca,po pewnym czasie skręcamy w prawo i zaczynamy nabierać prędkości.Nie no miało być wysokości, a wędrówka staje się coraz bardziej wymagająca. Krzysiek z Anią pognali do przodu. Ja z Wiolą idziemy swoim tempem. Przechodzimy nad progiem skalnym, który latem sprawia podobno duże trudności. Za naszymi plecami grzbiet małego Kościelca.

Szczyt coraz bliżej.
Mijamy pochyle skalne, płyty, które miejscami są pokryte lodem więc trzeba uważać. Ale bez większych problemów pokonujemy. Ogólnie cały szlak na Kościelec nie sprawia nam większych problemów, a jedynie moja kondycja daje mi popalić, ale nawet nie pomyślałem żeby się poddać, nie jest to w moim stylu. Ale w końcu dochodzimy do punktu kulminacyjnego naszej wyprawy. Jeszcze tylko wąska ścieżka blisko przepaści, która doprowadza pod ostatnią ścianę. Trzeba się wspiąć… i zrobić jeszcze parę kroków i …

przed jedenastą zdobywamy Kościelec 2 155 m n.p.m. w zimowej scenerii…, gdzie reszta ekipy już na nas czekała.
Widoki piękne, słonko góruje nad okolicznymi szczytami. Świnica prezentuje się naprawdę „świńsko”, ten jej świński charakterek…

Kozi Wierch czy Granaty… po prostu bajka.
Seria zdjęć...

O i ptaszek, a nawet dwa.

Jak byłem latem też taki był, ciekawe czy to ten sam. Pewnie są stałymi bywalcami tej górki i żebrzą o jedzenie, nic sobie nie robiąc z ludzi i przechadzają się po wierzchołku Kościelca. Pobytu na Kościelcu nie mogliśmy jednak przeciągać w nieskończoność . Ja bym tu mógł zostać jeszcze długo . Ania z Krzyśkiem zaczynają schodzić,robi się im zimno. My z Wiolą jeszcze chwilka, jeszcze momencik. Ale nadchodzi ten czas kiedy trzeba schodzić. Powrót nie sprawia nam żadnego problemu. Skalną ścianę pokonujemy bokiem, jedynie przy skalnych płytach trzeba było chwilę się zastanowić…
Przed Karbem gdzie już na nas czekają zmarzluchy, postanawiamy z Wiolą skrócić drogę i w stronę Doliny Gąsienicowej (w kierunku Zielonego Stawu Gąsienicowego)

zjechać w dół asekurując się czekanem. Fajna zabawa. Zjeżdżamy w dół… a reszta ekipy idzie w dół na spotkanie z nami.
Idziemy już razem w kierunku Zielonego Stawu Gąsienicowego. Po drodze mijamy Długi Staw i Kurtkowiec, następnie Zielony Staw i Litworowy Staw. Wszystkie one prezentują się świetnie, zwłaszcza kiedy nie zdążyły ukryć się pod taflą śniegu i lodu. Można sobie to teraz tylko wyobrazić.
Za plecami nasza dzisiejsza zdobycz.

Robi się małe przetasowanie, dziewczyny pognały na przód, a my z Krzyśkiem obserwujemy latającego w kółko Sokoła.

Dalej czeka nas już tylko schronisko Murowaniec, a w nim odpoczynek i długi powrót do Brzezin...
No i w końcu się udało. Po prawie dwóch miesiącach przerwy wybrać się w góry -moje Taterki . Zawsze coś stało na drodze - jak nie choroba, to jakieś ekstremalne warunki pogodowe nie pozwalały się wybrać.
W ten weekend prognozy pogodowe zapowiadają … słoneczko.
Więc nie ma co czekać, zbieram ekipę. Namawiam Krzyśka…, Wioli nawet nie trzeba się pytać, bo ona zawsze chętna. W naszej ekipie pojawia się nowa osoba - Ania.
No to w drogę… Po czwartej docieramy na parking, tym razem do Brzezin… Przed piątą wchodzimy na czarny szlak.
Droga przez Dolinę Suchej Wody na Halę Gąsienicową cały czas wiedzie gęstym lasem. Wydaje się niezwykle bezpieczna w zimie - brak zagrożenia lawinowego. Ale nie dlatego tędy idziemy …, celowo wybraliśmy ten szlak, w końcu ile można chodzić przez te Kuźnice.
Mijamy budkę TPN-u, jest jeszcze zamknięta, w sumie komu chciało by się tu siedzieć tak wcześnie rano,myślę że nawet zimą jest zamknięta.
Wkraczamy do lasu, maszerujemy lekko pod górę szeroką, bitą kamieniem drogą. Przechodzimy obok ciekawych czerwonych głazów. Kiedyś się zastanawiałem kto je pomalował… ale to glony nadają im taką barwę.
Obok nas szumi potok Sucha Woda. Co ciekawe, koryto czasami znika - woda wtedy płynie pod ziemią (stąd nazwa). Po drodze mijamy kilka drewnianych pomostów. Coraz więcej śniegu i chwilami dość ślisko. Po około czterdziestu minutach osiągamy
Psią Trawkę (1185 m), gdzie czarny szlak krzyżuje się z czerwonym.
My idziemy dalej czarnym szlakiem w kierunku Hali Gąsienicowej. Powoli robi się coraz jaśniej. Na chwilę las znika i ukazuje się Świnica.

Ach ta Świnia… Droga staje się trochę bardziej stroma. Trochę mi się dłuży, ale jakoś bez większych problemów przed siódmą docieramy do Murowańca. Można rzec, że jesteśmy pierwsi w schronisku. Chwile potem ktoś się krząta zaspany, a my ładujemy baterie na ciąg dalszy wyprawy.
W pół do ósmej ruszamy w kierunku Czarnego Stawu Gąsienicowego. Dość szybko docieramy, chyba w piętnaście minut. Przed nami ukazuje się zamarznięty Czarny Staw Gąsienicowy, Orla Perć, a w tym Kozi Wierch, Kozia przełęcz, Granaty,

Kościelec i …
I stromizna w żlebie na Karb, opadającym w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego.

Jest imponująca.
Chyba u niektórych pojawiło się małe przerażenie. Bo tędy zamierzamy iść.
Podobno średnie nachylenie żlebu to około 35′, a najbardziej strome miejsce jest kilkadziesiąt metrów pod przełęczą.
Niestety jest to teren, który bywa lawiniasty. Jest dość wcześnie, więc zejście lawiny jest raczej znikome. Przechodzimy kawałek przez zamarznięty staw i zaczynamy podejście na Karb. Na początku idzie się fajnie, wydeptane ślady ułatwiają podejście.

Ale czym wyżej tym coraz trudniej, a ślady jakby chwilami zanikają. Pod koniec żleb się zwęża, jeszcze chwila i po dobrej godzinie osiągamy Karb.
Przed nami już tylko „prosta” na Kościelec.

Chwila na oddech i dalej ruszamy w drogę.
Początkowo idziemy lewą krawędzią Kościelca,po pewnym czasie skręcamy w prawo i zaczynamy nabierać prędkości.Nie no miało być wysokości, a wędrówka staje się coraz bardziej wymagająca. Krzysiek z Anią pognali do przodu. Ja z Wiolą idziemy swoim tempem. Przechodzimy nad progiem skalnym, który latem sprawia podobno duże trudności. Za naszymi plecami grzbiet małego Kościelca.

Szczyt coraz bliżej.
Mijamy pochyle skalne, płyty, które miejscami są pokryte lodem więc trzeba uważać. Ale bez większych problemów pokonujemy. Ogólnie cały szlak na Kościelec nie sprawia nam większych problemów, a jedynie moja kondycja daje mi popalić, ale nawet nie pomyślałem żeby się poddać, nie jest to w moim stylu. Ale w końcu dochodzimy do punktu kulminacyjnego naszej wyprawy. Jeszcze tylko wąska ścieżka blisko przepaści, która doprowadza pod ostatnią ścianę. Trzeba się wspiąć… i zrobić jeszcze parę kroków i …

przed jedenastą zdobywamy Kościelec 2 155 m n.p.m. w zimowej scenerii…, gdzie reszta ekipy już na nas czekała.
Widoki piękne, słonko góruje nad okolicznymi szczytami. Świnica prezentuje się naprawdę „świńsko”, ten jej świński charakterek…

Kozi Wierch czy Granaty… po prostu bajka.
Seria zdjęć...

O i ptaszek, a nawet dwa.

Jak byłem latem też taki był, ciekawe czy to ten sam. Pewnie są stałymi bywalcami tej górki i żebrzą o jedzenie, nic sobie nie robiąc z ludzi i przechadzają się po wierzchołku Kościelca. Pobytu na Kościelcu nie mogliśmy jednak przeciągać w nieskończoność . Ja bym tu mógł zostać jeszcze długo . Ania z Krzyśkiem zaczynają schodzić,robi się im zimno. My z Wiolą jeszcze chwilka, jeszcze momencik. Ale nadchodzi ten czas kiedy trzeba schodzić. Powrót nie sprawia nam żadnego problemu. Skalną ścianę pokonujemy bokiem, jedynie przy skalnych płytach trzeba było chwilę się zastanowić…
Przed Karbem gdzie już na nas czekają zmarzluchy, postanawiamy z Wiolą skrócić drogę i w stronę Doliny Gąsienicowej (w kierunku Zielonego Stawu Gąsienicowego)

zjechać w dół asekurując się czekanem. Fajna zabawa. Zjeżdżamy w dół… a reszta ekipy idzie w dół na spotkanie z nami.
Idziemy już razem w kierunku Zielonego Stawu Gąsienicowego. Po drodze mijamy Długi Staw i Kurtkowiec, następnie Zielony Staw i Litworowy Staw. Wszystkie one prezentują się świetnie, zwłaszcza kiedy nie zdążyły ukryć się pod taflą śniegu i lodu. Można sobie to teraz tylko wyobrazić.
Za plecami nasza dzisiejsza zdobycz.

Robi się małe przetasowanie, dziewczyny pognały na przód, a my z Krzyśkiem obserwujemy latającego w kółko Sokoła.

Dalej czeka nas już tylko schronisko Murowaniec, a w nim odpoczynek i długi powrót do Brzezin...
Dane wyjazdu:
56.33 km
0.00 km teren
03:00 h
18.78 km/h:
Maks. pr.:41.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Gliwice - Katowice
Niedziela, 19 marca 2017 · dodano: 20.03.2017 | Komentarze 0


Dane wyjazdu:
22.97 km
0.00 km teren
01:18 h
17.67 km/h:
Maks. pr.:34.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Gliwice
Niedziela, 12 marca 2017 · dodano: 14.03.2017 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
67.70 km
20.00 km teren
03:26 h
19.72 km/h:
Maks. pr.:38.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Gdzieś za Gliwicami
Niedziela, 5 marca 2017 · dodano: 14.03.2017 | Komentarze 0

Dane wyjazdu:
78.20 km
0.00 km teren
04:25 h
17.71 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Łącza, Kotlarnia
Sobota, 4 marca 2017 · dodano: 14.03.2017 | Komentarze 0

Dane wyjazdu:
21.38 km
0.00 km teren
01:29 h
14.41 km/h:
Maks. pr.:36.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Gliwicka Masa Krytyczna
Piątek, 3 marca 2017 · dodano: 14.03.2017 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
20.44 km
0.00 km teren
01:04 h
19.16 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Gliwice
Wtorek, 28 lutego 2017 · dodano: 14.03.2017 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
21.39 km
0.00 km teren
01:01 h
21.04 km/h:
Maks. pr.:37.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale
Gliwice
Poniedziałek, 27 lutego 2017 · dodano: 14.03.2017 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
21.21 km
0.00 km teren
01:11 h
17.92 km/h:
Maks. pr.:37.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Scale