Info
Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 46545.76 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.37 km/hWięcej o mnie.
Mój rower
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad7 - 0
- 2024, Październik5 - 0
- 2024, Wrzesień6 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj11 - 0
- 2024, Kwiecień9 - 0
- 2024, Marzec3 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2024, Styczeń4 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik2 - 0
- 2023, Wrzesień8 - 0
- 2023, Sierpień24 - 0
- 2023, Lipiec13 - 0
- 2023, Czerwiec8 - 0
- 2023, Maj7 - 0
- 2023, Kwiecień12 - 0
- 2023, Marzec11 - 0
- 2023, Luty7 - 0
- 2023, Styczeń9 - 0
- 2022, Grudzień20 - 0
- 2022, Listopad24 - 0
- 2022, Październik12 - 0
- 2022, Wrzesień8 - 0
- 2022, Sierpień14 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec8 - 0
- 2022, Maj8 - 0
- 2022, Kwiecień1 - 0
- 2022, Marzec2 - 0
- 2022, Luty4 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Listopad2 - 0
- 2021, Październik6 - 0
- 2021, Wrzesień5 - 0
- 2021, Sierpień10 - 0
- 2021, Lipiec5 - 0
- 2021, Czerwiec12 - 0
- 2021, Maj6 - 0
- 2021, Kwiecień1 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Grudzień5 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Lipiec2 - 0
- 2020, Czerwiec2 - 0
- 2020, Maj1 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2019, Grudzień5 - 0
- 2019, Październik1 - 0
- 2019, Wrzesień2 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec3 - 0
- 2019, Czerwiec4 - 0
- 2019, Maj7 - 0
- 2019, Kwiecień6 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Sierpień12 - 2
- 2018, Lipiec7 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj5 - 0
- 2018, Kwiecień2 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad2 - 0
- 2017, Październik2 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień11 - 1
- 2017, Lipiec7 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj12 - 0
- 2017, Kwiecień8 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty3 - 0
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad6 - 0
- 2016, Październik3 - 0
- 2016, Wrzesień6 - 0
- 2016, Sierpień21 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 3
- 2016, Maj12 - 0
- 2016, Kwiecień6 - 0
- 2016, Marzec9 - 2
- 2016, Luty4 - 1
- 2016, Styczeń5 - 2
- 2015, Grudzień4 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik3 - 0
- 2015, Wrzesień4 - 0
- 2015, Sierpień3 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj7 - 0
- 2015, Kwiecień5 - 0
- 2015, Marzec6 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik9 - 2
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień17 - 0
- 2014, Lipiec17 - 0
- 2014, Czerwiec20 - 3
- 2014, Maj17 - 0
- 2014, Kwiecień18 - 0
- 2014, Marzec17 - 0
- 2014, Luty20 - 0
- 2014, Styczeń10 - 2
- 2013, Grudzień16 - 0
- 2013, Listopad13 - 0
- 2013, Październik14 - 0
- 2013, Wrzesień18 - 3
- 2013, Sierpień6 - 0
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2013, Marzec19 - 0
- 2013, Luty20 - 0
- 2013, Styczeń22 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad16 - 0
- 2012, Październik24 - 0
- 2012, Wrzesień21 - 10
- 2012, Sierpień24 - 1
- 2012, Lipiec28 - 0
- 2012, Czerwiec26 - 1
- 2012, Maj25 - 1
- 2012, Kwiecień17 - 0
- 2012, Marzec25 - 3
- 2012, Luty4 - 0
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień16 - 0
- 2011, Listopad19 - 3
- 2011, Październik24 - 0
- 2011, Wrzesień20 - 0
- 2011, Sierpień28 - 0
- 2011, Lipiec25 - 4
- 2011, Czerwiec25 - 0
- 2011, Maj26 - 0
- 2011, Kwiecień19 - 0
- 2011, Marzec25 - 0
- 2011, Luty16 - 0
- 2011, Styczeń9 - 0
- 2010, Grudzień18 - 0
- 2010, Listopad26 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień18 - 0
- 2010, Sierpień27 - 0
- 2010, Lipiec29 - 0
- 2010, Czerwiec29 - 0
- 2010, Maj25 - 0
- 2010, Kwiecień26 - 0
- 2010, Marzec22 - 0
- 2010, Luty20 - 0
- 2010, Styczeń16 - 0
- 2009, Grudzień17 - 0
- 2009, Listopad27 - 0
- 2009, Październik25 - 0
- 2009, Wrzesień21 - 0
- 2009, Sierpień26 - 1
- 2009, Lipiec28 - 0
- 2009, Czerwiec24 - 0
- 2009, Maj25 - 1
- 2009, Kwiecień29 - 0
- 2009, Marzec23 - 0
- 2009, Luty18 - 0
- 2009, Styczeń18 - 0
- 2008, Grudzień13 - 0
- 2008, Listopad18 - 0
- 2008, Październik25 - 1
- 2008, Wrzesień28 - 0
- 2008, Sierpień22 - 0
- 2008, Lipiec19 - 2
- 2008, Czerwiec5 - 0
- 2008, Maj27 - 2
- 2008, Kwiecień27 - 1
- 2008, Marzec26 - 0
- 2008, Luty17 - 0
- 2008, Styczeń27 - 1
Dane wyjazdu:
52.88 km
0.00 km teren
05:14 h
10.10 km/h:
Maks. pr.:10.10 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1478 m
Kalorie: 3190 kcal
Rower:Scott Scale
Montenegro Dan 2 Plav - Nacionalni Park Prokletije
Sobota, 11 sierpnia 2018 · dodano: 05.09.2018 | Komentarze 0
Kolejny dzień, pobudka
po siódmej, poranne przygotowania, o dziewiątej całkiem dobre śniadanie, ale
bez rewelacji - jajka sadzone i parówki, których nie lubię, sery żółte, białe (wyśmienite)
oraz wędliny nieapetycznie wyglądające,
ale coś dla siebie znalazłem.
Po śniadaniu ruszamy w trasę rowerową - kierunek Nacionalni Park Prokletije. Droga na początku spokojna, wiodąca asfaltem w kierunku centrum Plav. Jedziemy około półtora kilometra, skręcamy w wąską asfaltową drogę, z ledwością mieszczącą dwa wymijające się auta. Zaczyna się podjazd asfaltowo-szutrowy. Najpierw mijamy domki, chwilę potem wjeżdżamy w las. Jadę powoli, szybsi i silniejsi dawno już są z przodu. Wlokę się pod górkę, pedałując na najniższych przełożeniach.
Ale, jakoś posuwam się do przodu. Przez moment zadaję sobie pytanie, co ja tu robię. Co mi przyszło do głowy, że wybrałem się na tę wycieczkę. Jestem chyba pierwszy i ostatni… Dojeżdżam do wodopoju, gdzie zatrzymało się kilka osób z grupy. Wszyscy piją czystą, górską wodę prosto z węża. Na początku trochę obawiam się pić, ale pragnienie zwycięża. Napojeni i załadowani zapasem wody ruszamy dalej. Nawet w miarę trzymamy się razem. Wyjeżdżamy z lasu i znów zaczyna się stromy podjazd, w oddali mijamy małą wioskę, parę domków,
a obok nich pałętające się owce, krowy i… jeszcze różne inne osobliwości.
Widoki przepiękne! Dookoła wszędzie góry! Jedziemy dalej,
czasem z braku sił prowadzimy rowery, bo ciężko podjechać.
Chwilami, gdzieś w oddali, zdawało się,, słychać jakby strzały. I to nie pojedyncze czy
podwójne. Czasami całkiem blisko całe serie, jak w filmach amerykańskich
tadaaaaa … Chwila ciszy, kilka strzałów, a potem znów cała seria. Jedna z
koleżanek przeraziła się, jak dobrze pamiętam była to Kasia.Niby nic szokującego,
ale jedziesz parkiem, a z daleka strzały… Dziwne uczucie. Jadę wolno, zostaję w
tyle, przede mną jeszcze dwie dziewczyny. Spotykamy policjanta siedzącego z
telefonem w ręku. Witamy się z nim.
Policjant zapytał nas – „Polako?”.
„Da, Polako” – odparłem.
Pytam go, co to za strzały? A on, z niesamowitym spokojem odpowiada, że to pogranicznicy, jak sobie popiją to strzelają w powietrze. Dobrze, że dodał „w powietrze”, a nie w ludzi! Żegnamy się i gnamy dalej, goniąc resztę, bo teraz z górki, co prawda kamienistą drogą, ale tu mam przewagę. Zjazdy mam o wiele lepsze. Docieram do części grupy, która odpoczywała, albo czekała na nas. Śmieje się, że pogranicznicy są tak pijani, że nie potrafią w nas trafić. Kasia będąc już wystraszona tymi strzałami, jest jeszcze bardziejsię zestresowana. Reszta
zaczyna się śmiać.
W sumie wypadałoby coś napisać o tych górach, które nas otaczają.
Park Narodowy Proklety , założony w 2009 roku.Nazwa parku pochodzi od góry o tej samej nazwie, która stanowi większość parku narodowego. Nazwa "Prokletije" jest bardzo interesująca, ponieważ oznacza coś przeklętego / przeklętego, i prawdopodobnie symbolizuje niedostępność i strome szczyty, które są wielkim wyzwaniem dla wędrowców.Oprócz gór park obejmuje dwa parki przyrody: Volušica i Jezioro Hrid.Północna część parku graniczy z doliną Gusinj-Plav , a południowa część to prawdziwa gratka dla zwiedzających - szczyty gór, z których najwyższym jest Zla Kolata (2534 m n.p.m) i zarazem najwyższym szczytem Czarnogóry.Te góry nadal są jedną z ostatnich nieodkrytych częścią Europy.
W środkowej części pasma górskiego Prokletije znajdowała się granica wojskowa między Czarnogórą a Albanią. Z tego powodu Prokletije były kiedyś "zakazanymi górami" i tylko żołnierze, którzy chronili granice, mogli podziwiać ich wysokie i majestatyczne szczyty. Jednak nawet po przesunięciu granicy, Prokletije były na liście wiader tylko najbardziej śmiałków i najodważniejszych piechurów. I to właśnie sprawiło, że wspinaczka do Prokletije stała się jeszcze bardziej wyjątkowa.
W Internecie znalazłem taką legendę:
„Góry Prokletije są jednym z najbardziej imponujących pasm górskich na Bałkanach. Ich nazwa przetłumaczona oznacza "Przeklęte Góry” i oto ciekawa historia ukryta pod ich nazwą.
Kiedyś, w małym domu u podnóża tego górskiego masywu w skromnym drewnianym domku żyła szczęśliwa para. Miała trzech synów. Ponieważ mieszkali na dzikim terenie, a byli biedni, więc ojciec polował prawie codziennie, aby zapewnić rodzinie przynajmniej trochę pożywienia. Często zabierał ze sobą dzieci i uczył je umiejętności łowieckich przydatnych do przetrwania na pustyni, na której żyli. W tym czasie matka martwiła się o swoich synów i zawsze z niecierpliwością czeka na ich powrót.
Po śmierci ojca sprawy nie zmieniły się tak bardzo. Matka przeżyła swoje życie jak poprzednio, czekając tylko na powrót synów z polowań. Jej dni były takie same. Pewnego razu podczas polowania jej synowie zobaczyli wróżkę tak fascynującą, że poczuli się zahipnotyzowani jej pięknem. Nagle bracia zaczęli kłócić się o to, kto ją pierwszy zobaczył, kto jest wśród nich najprzystojniejszy i do kogo powinna należeć wróżka. Walka ta niestety zakończyła się tragicznie, gdyż bracia zginęli.
Wróżka oglądała wszystko z pobliskiego wzgórza. Wiedziała, że to o walczą, ale nie mogła im pomóc w podjęciu decyzji, nie wiedzą, którego brata wybrać, a wszyscy byli bardzo przystojni. Miała nadzieję, że bracia dojdą do porozumienia, czyją powinna być żoną. Kiedy wróżka zobaczyła, że bracia zostali zabici, uciekła na jeden ze szczytów tego górskiego masywu.
Kiedy przez klika dni nie wracali do domu matka zaczęła się martwić o synów. Szukała ich w górach i po chwili ich zobaczyła ich bez życia. Jej lament i płacz, gdy podchowywała synów, odbijały się echem wśród szczytów okolicznych gór. Nagle pojawiła się wróżka i powiedziała, że jej synowie zginęli z powodu jej piękna. Potem została zagubiona w mgle otaczającej szczyty tej góry. Matka, wyniszczona bólem, strasznie przeklęła wróżkę krzycząc: "Przeklinam cię! Przeklinam cię! Przeklinam cię"! (Prokletijo!Prokletijo!).
Głos matki rozbrzmiewał z jednego szczytu na drugi i tak, jak głosi legenda, ten masyw górski nosił nazwę Prokletije lub w języku angielskim "Przeklęte Góry".”
Dość ciekawe, wracamy jednak do naszej drogi.
Słoneczna i ciepła pogoda niestety nie utrzymała się, z dwóch stron nadciągały czarne chmury. Do przełęczy niby, blisko, ale jednak daleko, bo cały czas był podjazd. Zaczęło się błyskać i grzmieć. Znaleźliśmy się w samym centrum burzy, mało tego, zaczął padać grad, który dość mocno obniżył a temperaturę. W sumie była to ulga, trochę chłodu, ale centymetrowe kulki lodu waliły gdzie popadło , po kasku po rękach, po rowerze. Jedziemy w pięć osób , na końcu bardzo się rozciągając. Nie ma gdzie się schronić, każdy jechał na ile sił starczało. Na nasze szczęście burza przeniosła się w inne miejsce, dając nam spokój, a grad przestał w nas uderzać.
W końcu osiągamy przełęcz, nieświadomy przekraczam ją. Jak się potem okazało pobiłem swój rekord wysokości rowerem, a GPS pokazał 2113 m. n.p.m. Teraz już pozostał zjazd,
kawałek za przełęczą dojeżdżam do resztki grupy, a chwilę potem dojeżdżają kolejne osoby.
Reszta grupy pewnie daleko na przodzie, albo już skończyli jazdę. Robimy zdjęcia i ruszamy dalej, zjazd kończy się kolejnymi, krótkimi ale męczącymi podjazdami. Po drodze chwilę odpoczęliśmy na ławeczce podziwiając piękny widok na jeziorko Hridsko.
Potem już tylko zjazd, który dawał nieźle popalić. Wielkie kamienie, które trzeba było sprawnie omijać, a mniejsze kamyczki strzelały spod kół, jeszcze cały czas trzęsło jakby ktoś podłączył mnie do prądu. Prędkość nawet nie wiem jaka, trzydzieści, a może nawet czterdzieści lub więcej. Bardziej byłem skupiony na drodze i omijaniem przeszkód niż tym, z jaką prędkością jadę. Co chwila hamowanie, by nie nabrać zbyt dużej prędkości, by nie wypaść z drogi i nie sturlać się gdzieś w stromy dół, cały czas skupienie, a na twarzy radość jest zjazd. Hamulce pewnie całe czerwone. Ważne, że nie zawiodły! I nagle znajduję się w miejscu, w którym byłem, oczywiście dziś. Zrobiliśmy super kółko wokół góry Hridski krš (2374 m) . Powoli zjeżdżają inni. Chwila przerwy i ruszamy dalej, teraz asfaltowy szuter biegnie do Plav, więc drogę znamy. Dziewczyny z tyłu, a ja z Tomkiem pędzimy wśród wijącej się drogi. Czasem zwalniam czekając na Tomka. Już niedaleko, pod koniec doczepiamy się do małej ciężarówki jadąc z nią przez dłuższą chwilę, akurat było pod górkę. Tomek gubi się z tyłu, a ja docieram do Plav, gdzie cała ekipa od ponad godziny siedzi na piwku, dosiadam się do nich. Jedna z dziewczyn ma awarię - przebita dętka w rowerze - „niech sobie radzi … - to reakcja organizatorów (trochę to dziwne – pozostawię bez komentarza !)…
Wracamy do naszej bazy noclegowej. O dziewiętnastej mamy dobrą kolacje -zupa, a la rosół i rybka ta sama, co wczoraj, podobno łowiona w pobliskim jeziorze. Po kolacji jadę jeszcze do centrum Plav kupić zapasy picia. No i spać, jutro kolejne kilometry do pokonania.
Więcej zdjęć
Po śniadaniu ruszamy w trasę rowerową - kierunek Nacionalni Park Prokletije. Droga na początku spokojna, wiodąca asfaltem w kierunku centrum Plav. Jedziemy około półtora kilometra, skręcamy w wąską asfaltową drogę, z ledwością mieszczącą dwa wymijające się auta. Zaczyna się podjazd asfaltowo-szutrowy. Najpierw mijamy domki, chwilę potem wjeżdżamy w las. Jadę powoli, szybsi i silniejsi dawno już są z przodu. Wlokę się pod górkę, pedałując na najniższych przełożeniach.
Ale, jakoś posuwam się do przodu. Przez moment zadaję sobie pytanie, co ja tu robię. Co mi przyszło do głowy, że wybrałem się na tę wycieczkę. Jestem chyba pierwszy i ostatni… Dojeżdżam do wodopoju, gdzie zatrzymało się kilka osób z grupy. Wszyscy piją czystą, górską wodę prosto z węża. Na początku trochę obawiam się pić, ale pragnienie zwycięża. Napojeni i załadowani zapasem wody ruszamy dalej. Nawet w miarę trzymamy się razem. Wyjeżdżamy z lasu i znów zaczyna się stromy podjazd, w oddali mijamy małą wioskę, parę domków,
a obok nich pałętające się owce, krowy i… jeszcze różne inne osobliwości.
Widoki przepiękne! Dookoła wszędzie góry! Jedziemy dalej,
czasem z braku sił prowadzimy rowery, bo ciężko podjechać.
Chwilami, gdzieś w oddali, zdawało się,
Policjant zapytał nas – „Polako?”.
„Da, Polako” – odparłem.
Pytam go, co to za strzały? A on, z niesamowitym spokojem odpowiada, że to pogranicznicy, jak sobie popiją to strzelają w powietrze. Dobrze, że dodał „w powietrze”, a nie w ludzi! Żegnamy się i gnamy dalej, goniąc resztę, bo teraz z górki, co prawda kamienistą drogą, ale tu mam przewagę. Zjazdy mam o wiele lepsze. Docieram do części grupy, która odpoczywała, albo czekała na nas. Śmieje się, że pogranicznicy są tak pijani, że nie potrafią w nas trafić. Kasia będąc już wystraszona tymi strzałami, jest jeszcze bardziej
W sumie wypadałoby coś napisać o tych górach, które nas otaczają.
Park Narodowy Proklety , założony w 2009 roku.Nazwa parku pochodzi od góry o tej samej nazwie, która stanowi większość parku narodowego. Nazwa "Prokletije" jest bardzo interesująca, ponieważ oznacza coś przeklętego / przeklętego, i prawdopodobnie symbolizuje niedostępność i strome szczyty, które są wielkim wyzwaniem dla wędrowców.Oprócz gór park obejmuje dwa parki przyrody: Volušica i Jezioro Hrid.Północna część parku graniczy z doliną Gusinj-Plav , a południowa część to prawdziwa gratka dla zwiedzających - szczyty gór, z których najwyższym jest Zla Kolata (2534 m n.p.m) i zarazem najwyższym szczytem Czarnogóry.Te góry nadal są jedną z ostatnich nieodkrytych częścią Europy.
W środkowej części pasma górskiego Prokletije znajdowała się granica wojskowa między Czarnogórą a Albanią. Z tego powodu Prokletije były kiedyś "zakazanymi górami" i tylko żołnierze, którzy chronili granice, mogli podziwiać ich wysokie i majestatyczne szczyty. Jednak nawet po przesunięciu granicy, Prokletije były na liście wiader tylko najbardziej śmiałków i najodważniejszych piechurów. I to właśnie sprawiło, że wspinaczka do Prokletije stała się jeszcze bardziej wyjątkowa.
W Internecie znalazłem taką legendę:
„Góry Prokletije są jednym z najbardziej imponujących pasm górskich na Bałkanach. Ich nazwa przetłumaczona oznacza "Przeklęte Góry” i oto ciekawa historia ukryta pod ich nazwą.
Kiedyś, w małym domu u podnóża tego górskiego masywu w skromnym drewnianym domku żyła szczęśliwa para. Miała trzech synów. Ponieważ mieszkali na dzikim terenie, a byli biedni, więc ojciec polował prawie codziennie, aby zapewnić rodzinie przynajmniej trochę pożywienia. Często zabierał ze sobą dzieci i uczył je umiejętności łowieckich przydatnych do przetrwania na pustyni, na której żyli. W tym czasie matka martwiła się o swoich synów i zawsze z niecierpliwością czeka na ich powrót.
Po śmierci ojca sprawy nie zmieniły się tak bardzo. Matka przeżyła swoje życie jak poprzednio, czekając tylko na powrót synów z polowań. Jej dni były takie same. Pewnego razu podczas polowania jej synowie zobaczyli wróżkę tak fascynującą, że poczuli się zahipnotyzowani jej pięknem. Nagle bracia zaczęli kłócić się o to, kto ją pierwszy zobaczył, kto jest wśród nich najprzystojniejszy i do kogo powinna należeć wróżka. Walka ta niestety zakończyła się tragicznie, gdyż bracia zginęli.
Wróżka oglądała wszystko z pobliskiego wzgórza. Wiedziała, że to o walczą, ale nie mogła im pomóc w podjęciu decyzji, nie wiedzą, którego brata wybrać, a wszyscy byli bardzo przystojni. Miała nadzieję, że bracia dojdą do porozumienia, czyją powinna być żoną. Kiedy wróżka zobaczyła, że bracia zostali zabici, uciekła na jeden ze szczytów tego górskiego masywu.
Kiedy przez klika dni nie wracali do domu matka zaczęła się martwić o synów. Szukała ich w górach i po chwili ich zobaczyła ich bez życia. Jej lament i płacz, gdy podchowywała synów, odbijały się echem wśród szczytów okolicznych gór. Nagle pojawiła się wróżka i powiedziała, że jej synowie zginęli z powodu jej piękna. Potem została zagubiona w mgle otaczającej szczyty tej góry. Matka, wyniszczona bólem, strasznie przeklęła wróżkę krzycząc: "Przeklinam cię! Przeklinam cię! Przeklinam cię"! (Prokletijo!Prokletijo!).
Głos matki rozbrzmiewał z jednego szczytu na drugi i tak, jak głosi legenda, ten masyw górski nosił nazwę Prokletije lub w języku angielskim "Przeklęte Góry".”
Dość ciekawe, wracamy jednak do naszej drogi.
Słoneczna i ciepła pogoda niestety nie utrzymała się, z dwóch stron nadciągały czarne chmury. Do przełęczy niby, blisko, ale jednak daleko, bo cały czas był podjazd. Zaczęło się błyskać i grzmieć. Znaleźliśmy się w samym centrum burzy, mało tego, zaczął padać grad, który dość mocno obniżył a temperaturę. W sumie była to ulga, trochę chłodu, ale centymetrowe kulki lodu waliły gdzie popadło , po kasku po rękach, po rowerze. Jedziemy w pięć osób , na końcu bardzo się rozciągając. Nie ma gdzie się schronić, każdy jechał na ile sił starczało. Na nasze szczęście burza przeniosła się w inne miejsce, dając nam spokój, a grad przestał w nas uderzać.
W końcu osiągamy przełęcz, nieświadomy przekraczam ją. Jak się potem okazało pobiłem swój rekord wysokości rowerem, a GPS pokazał 2113 m. n.p.m. Teraz już pozostał zjazd,
kawałek za przełęczą dojeżdżam do resztki grupy, a chwilę potem dojeżdżają kolejne osoby.
Reszta grupy pewnie daleko na przodzie, albo już skończyli jazdę. Robimy zdjęcia i ruszamy dalej, zjazd kończy się kolejnymi, krótkimi ale męczącymi podjazdami. Po drodze chwilę odpoczęliśmy na ławeczce podziwiając piękny widok na jeziorko Hridsko.
Potem już tylko zjazd, który dawał nieźle popalić. Wielkie kamienie, które trzeba było sprawnie omijać, a mniejsze kamyczki strzelały spod kół, jeszcze cały czas trzęsło jakby ktoś podłączył mnie do prądu. Prędkość nawet nie wiem jaka, trzydzieści, a może nawet czterdzieści lub więcej. Bardziej byłem skupiony na drodze i omijaniem przeszkód niż tym, z jaką prędkością jadę. Co chwila hamowanie, by nie nabrać zbyt dużej prędkości, by nie wypaść z drogi i nie sturlać się gdzieś w stromy dół, cały czas skupienie, a na twarzy radość jest zjazd. Hamulce pewnie całe czerwone. Ważne, że nie zawiodły! I nagle znajduję się w miejscu, w którym byłem, oczywiście dziś. Zrobiliśmy super kółko wokół góry Hridski krš (2374 m) . Powoli zjeżdżają inni. Chwila przerwy i ruszamy dalej, teraz asfaltowy szuter biegnie do Plav, więc drogę znamy. Dziewczyny z tyłu, a ja z Tomkiem pędzimy wśród wijącej się drogi. Czasem zwalniam czekając na Tomka. Już niedaleko, pod koniec doczepiamy się do małej ciężarówki jadąc z nią przez dłuższą chwilę, akurat było pod górkę. Tomek gubi się z tyłu, a ja docieram do Plav, gdzie cała ekipa od ponad godziny siedzi na piwku, dosiadam się do nich. Jedna z dziewczyn ma awarię - przebita dętka w rowerze - „niech sobie radzi … - to reakcja organizatorów (trochę to dziwne – pozostawię bez komentarza !)…
Wracamy do naszej bazy noclegowej. O dziewiętnastej mamy dobrą kolacje -zupa, a la rosół i rybka ta sama, co wczoraj, podobno łowiona w pobliskim jeziorze. Po kolacji jadę jeszcze do centrum Plav kupić zapasy picia. No i spać, jutro kolejne kilometry do pokonania.
Więcej zdjęć
Kategoria Montenegro 2018