Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 45122.12 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.06 km/h
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gary.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Tyrolka

Sobota, 20 lutego 2016 · dodano: 28.02.2016 | Komentarze 0

Z tyrolką miałem do czynienia tylko raz w parku linowy, miała ona z jakieś dwadzieścia metrów. Bałem się trochę, że lina nie wytrzyma, że się urwie. Ale jakoś się udało. Delikatnie się powiesiłem (wow, utrzymała mnie), puściłem się i zjechałem.
Tymczasem w Bytomiu na sportowej dolinie były organizowane skoki i tyrolka.
Na początku nie byłem przekonany do tego by zjechać na tyrolce. W sumie nie było za bardzo z kim jechać... takie wymówki. W końcu wybrałem się z Anią. Koleżanką, przyjaciółką- Boże, jak to głupio brzmi... no cóż. Przyjechała po mnie i pojechaliśmy. Auto zostawiliśmy na parkingu i poszliśmy wzdłuż betonowej drogi, gdzie potem odbiliśmy na błotnisto- bagienny teren. Nawet auto organizatorów nie dało rady go pokonać.



Lekko ubłoceni doszliśmy do dolnej stacji tyrolki. Akurat udało nam się dorwać jednego z organizatorów, który akurat szedł na start czyli strefę adrenaliny (lub mojego końca). Poszliśmy za nim, i tu dopiero zaczynała się przeprawa przez prawdziwe błoto. Ubrudzeni już totalnie dotarliśmy na miejsce.
Masakra: przede mną ukazuje się około 70 metrowa przepaść. Może nie wysokość zrobiła na mnie takie wrażenie, tylko to, że mam się przedostać na drugą stronę za pomocy 170 metrowej liny nad przepaścią. Jedyny plus tego, że są dwie liny, jak jedna się urwie to jest jeszcze druga. Takie moje fantazje.
I ja mam po tym zjechać... Ania pierwsza idzie na ścięcie,



długo się waha, chce rezygnować. Ale walczy. W końcu się odważyła.



No to teraz ja.Stres jest, lecz opanowany, ukryty. Skoczyć czy nie -bicie się z myślami i ta moja wyobraźnia co by było, gdyby ...



w końcu zbieram się na odwagę. Odpycham się



i lecęęęę.



Na początku dziwne uczucie spadania, ale po sekundzie rozkoszuje się -sam nie wiem czym. Czy tym, że zjeżdżam na tyrolce, czy widokiem, czy tym, że się odważyłem. Po prostu super. Brak słów by to opisać. Trzeba po prostu tego spróbować. Po paru sekundach koniec trasy. Hmmm i co teraz ? Ja chcę jeszcze raz. Drugi raz o wiele lepszy, już prawie z rozbiegu zjeżdżam w dół.



Ania chwile później. Poezja. Po drugim razie trzeci. Nie przeszkadza nam że trasa dojścia jest ekstremalnie grząska. Trzeci raz jest jeszcze lepszy. W końcu nadchodzi czas powrotu, wszystko co fajne szybko się kończy. Teraz trzeba czekać tydzień lub dwa, czasem nawet trzy by spędzić kolejny niezapomniany weekend.





Kategoria Bez Roweru



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa asiep
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]