Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 46545.42 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.38 km/h
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gary.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Slavkovský

Sobota, 28 listopada 2015 · dodano: 04.12.2015 | Komentarze 0

"Kto w górach cierpiał i był szczęśliwy, ten z nimi się nie rozłączy."
Nie pierwszy raz wyjeżdżam w góry…ale jakoś dziwnie jest…Kogoś brak…
Z Gliwic startuje po północy i kieruje się na Starý Smokovec… Do miejsca gdzie wszystko co z górami się zaczęło…W oddali jadąc Drogą Wolności widać oświetloną przez księżyc Łomnice, Hmm wspomnienie.
Po czwartej docieram do Smokovca na parking przy dolnej stacji kolejki na Hrebieniok.
No to w drogę… Jest około w pół do piątej, wydawałoby się ze będzie ciemno, ale księżyc oświetlał drogę.



Już parę minut po piątej jestem na Hrebienioku, chwila odpoczynku i kierunek Slavkovský štít, gdzie czas przejścia jest cztery godziny i czterdzieści minut.
Po paru nastu minutach jestem już Rázcestie pod Slavkovským štítom1357m.n.p.m.
Czas dobry, cztery godziny i piętnaści minut dzieli mnie do Sławka. Droga pnie się do góry przez las.
Po wyjściu z lasu pokazuje się piękny widok.



Powoli się robi się jasno. Chmury w oddali powoli nadciągają. Może uda się być nad nimi.



Niestety po jakimś czasie dopadają mnie.
Droga na Sławka nie ma końca, szlak bez skrupułów ciągnie się do góry. Długa i dość monotonna wędrówka. Powoli tracą się siły. Nie wiadomo czy to już zaraz będzie szczyt, czy to ta następna góra, czy to ta której jeszcze nie widać.
Siły praktycznie opadły. Zaczęło mi brakować powietrza, chwila odpoczynku, idę dalej… Po chwili zadyszka, serce wali jakby zaraz miało eksplodować . Znów odpoczynek… zamykam oczy… coś niesamowitego, takie dziwne uczucie, przez chwile było mi obojętne, czy iść w górę czy w dół, czy po prostu tu zostać…
W końcu po wielu trudach docieram na Slavkovský… Nos.
Pobijam nowy rekord wysokości. Slavkovský Nos 2273 m.n.p.m., lecz nawet to do mnie nie dociera. Próbuje iść dalej. Przechodzę jeszcze kawałek…
Dość !
Dopada mnie bezradność, pora się wycofać . Chce iść dalej lecz nie umie. Podobno na Slavkovský štít dzieli mnie jakieś niecałe trzydzieści minut. Do tego cały Slavkovský jest w chmurach, a szlak pokryty jest zapadającym się śniegiem. Dodatku zaczyna padać śnieg. Zawracam, Można powiedzieć że Slavkovský zagrał mi na nosie.



Parę zdjęć na Slavkovský Nosie i wracam.



Jest już dwunasta.
Droga powrotna tez nie ma końca… Idę i idę i końca nie widać.
Nagle na mojej drodze pojawiają się goście. Dwie koziczki. Dało to trochę energii.Zaczęła się sesja zdjęciowa i nawet się nie bały.



Około piętnastej dwadzieścia docieram na Hrebieniok.
Udaje mi się załapać na kolejkę. Zjeżdżam w dół i po chwili jestem przy samochodzie.
Jeszcze jadę do Popradu na tradycyjne zakupy.
Do Gliwic docieram po dwudziestej drugiej.
Jeszcze tu wrócę !


Kategoria Góry, Tatry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nieob
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]