Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gary z miasteczka Gliwice. Mam przejechane 45122.12 kilometrów w tym 4148.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.06 km/h
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gary.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

România Dzień 8 Balea Lac - Varful Laitel - Lacul Călţun - Transfăgărășan

Czwartek, 2 lipca 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 0

Pobudka dziś wcześniej niż zwykle, bo po szóstej. W planach mamy wejście na drugi co do wielkości szczyt Rumunii – Negoiu (2535 m.n.p.m.).
Szybkie śniadanie i w drogę. Do Balea Lac dzieli nas zaledwie piętnaście kilometrów.
Rowerem zajęło nam to rok temu prawie pół dnia, samochodem parę minut.
Za tunelem widzimy jedną wielką mgłę. Zastanawiamy się co robić, idąc można zgubić szlak lub być ponad chmurami...



Jest ósma trzydzieści, idziemy…
Obchodzimy całe jezioro i wchodzimy na niebieski szlak, który pnie się lekko do góry.
Według informacji na tabliczce na Vf. Negoiu mamy cztery godziny.
Z informacji, które wyczytaliśmy, wychodziło, że szlaki są bardzo kiepsko oznakowane, jednak ku naszemu zdziwieniu oznakowanie szlaku pojawiało się co chwilę.
Chmury co jakiś czas odsłaniały nam widoki.



Do rozwidlenia szlaków pod szczytem Paltinului idziemy prawie godzinę.
W lewo odchodzi szlak do Saua Caprei, a w prawo na Lacul Caltun.
Tam się właśnie udajemy - w prawo czerwonym szlakiem.



Do Lacul Caltun mamy wg. informacji 2-3 godziny.
Mijamy niewielka polankę, po prawej chmury odsłaniają nam piękny skalisty szczyt, z daleka słychać było dzwonki owiec. Czasami chmury pozwalał zobaczyć je - jak bardzo są daleko.



Schodzimy po jeszcze nie stopionym, zamarzniętym śniegu. Przechodzimy przez parę miejsc eksponowanych metalowymi linami i spotykamy stado owiec.
Trawersujemy szczyt Laita, droga pnie się raz do góry raz opada ostro w dół, by za chwile pnąc się ostro w górę.



W oddali widzimy jakiś szczy, na który pnie się nasza ścieżka. Okazuję się ze jest to Vf. Laitel (2390 m.n.p.m).



Mamy jeszcze dobrą godzinę na Negoiu - godzinę według opisów podawanych gdzieś w internecie.
Jest dwunasta, przed nami jeszcze kawał drogi. Znów schodzimy ostro w dół, by po chwili wspiąć się do góry.
Szlak jest dobrze oznakowany, ale trzeba dobrze się rozglądać, bo od szlaku idzie pełno innych ścieżek i można zgubić szlak. Kilka razy udało nam się zejść ze szlaku.
Ogólnie cały szlak chwilami przypomina Orlą Perć, ale bez łańcuchów.
W oddali widać Lacul Caltun, czasem chmury zasłaniają całą widoczność i wtedy jest jedna wielka mgła.



W końcu przed trzynastą docieramy do Lacul Caltun (2147m.n.p.m.) już z myślą, że dalej nie idziemy. Decyzja taka została podjęta z dwóch powodów: jest już późna godzina (no chyba że na szczyt jest pół godziny, góra godzina), poza tym zmęczenie dawało się we znaki.
Przy Lacul Caltun kilku gości buduje schron. Jeden z panów mówi nam, że na szczyt Negoiu jest jeszcze dwie i pół godziny, że dziś nie damy rady. Dodaje, że jeżeli będziemy tu za tydzień, to możemy spać w schronie, który będzie udostępniony, a teraz jest właśnie na dokańczaniu.
Można ewentualnie rozbić namiot, gdzie chyba tylko odważni ludzie się rozbijają. Ania nawet by nie chciała słyszeć, by kiedykolwiek rozbijać się tu z namiotem (i tak go nie mamy teraz ze sobą) z powodu niedźwiadków.
Niestety musimy ustąpić górze, może kiedyś ją poskromimy.
Idziemy nad jezioro, robimy kilka zdjęć i w nogi…



Z daleka nadciągają czarne chmury. Tempo dramatycznie spada, zmęczenie daje o sobie coraz bardziej znać. W dodatku pojawił się strach, gdyż zauważyliśmy świeżo odciśniętą łapę niedźwiadka.



Po całej wieczności docieramy do rozwidlenia szlaków nad Balea Lac.



Postanawiamy zejść na małą przełęcz Curmatura Balei (2202 m.n.p.m.),



gdzie schodzimy czerwonym szlakiem w kształcie krzyża. Jeszcze tylko trzydzieści minut dzieli nas do Balea Lac. Około siedemnastej docieramy do auta nad Balea Lac. Odpoczynek i robimy zjazd drugą stroną, północną Transfogarskiej.






Mijamy stadko owiec, które przebiegły nam drogę...



i pod koniec trasy zatrzymujemy się na miere czyli miód.
Kupujemy miód z lipy, mieszany i z choinek. ,, Na zdrowie ‘’ mówi pan – poznaje nas Polaków po tablicach rejestracyjnych.
Ucinamy małą pogawędkę.
Opowiada nam historię o grupce Polaków, która chciała rozbić sobie namioty. On ich ostrzegał, że tu chodzą niedźwiedzie, jednak oni zaprzeczali, mówili, że nie będzie go itp. I faktycznie się okazało, że niedźwiadek przyszedł i gdzieś się czaił . Całą noc nie spali i pili… I stąd pan pszczelarz zna słowo ,, na zdrowie”.
Jedziemy dalej i dojeżdżamy do skrzyżowania Sibiu, Brasov.
Ostatni widok na góry...



My tym razem skręcamy w prawo i kierujemy się na Brasov. Po drodze znajdujemy przytulny hotelik. Jeszcze kolacyjka w restauracji i spać.

Można powiedzieć ze najwyższym szczytem zdobytym w Rumunii jest Vf. Laitel (2390 m.n.p.m.)
A podobno wejście z Balea Lac na szczyt Negoiui powrót w ciągu jednego dnia jest niemożliwy. Chyba, że któryś z sześci i pół tysiąca niedźwiedzi Cię pogoni…




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa glebo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]